Artykuły

Warszawa. Trwa Festiwal Singera

Wczorajsze wydarzenia na Festiwalu Kultury Żydowskiej Warszawa Singera zwieńczył wieczorny koncert kantorów upamiętniający rocznicę wybuchu II wojny światowej.

Przez kilka wyjątkowych dni odżywa żydowska stolica. Próżna tętni życiem. W opuszczonych kamienicach artyści pokazują przeszłość, teraźniejszość i przyszłość zaginionej kultury. Są zabawy dla dzieci, jarmarki, w kawiarniach można skosztować paschy. Niestety, na co dzień niemal nie widać tego, co tak barwnie opisywał Singer, a pustkę czuć jeszcze dobitniej w takich chwilach jak wczorajsze koncerty.

Poeta i diablica

Pierwszy z nich to recital Doroty Salamon, nazywanej przez towarzyszy z Teatru Żydowskiego duchem niespokojnym. Płomiennoruda aktorka obdarzona charakterystycznym głosem wystąpiła wczoraj z recitalem poezji jednego z ważniejszych twórców żydowskich XX w. Icyka Mangera.

Z błyskiem w oku wyśpiewywała liryczne opisy, czasem zabawne, często wzruszające, zawsze jednak niesłychanie wymowne. Poematy i piosenki raz wykonywane były w jidysz, innym razem po polsku. Wyświetlane w tle teksty pozwalały widowni nie tylko zachwycić się wykonaniem, ale i lepiej zrozumieć przekaz. W większości starsza publiczność żywiołowo reagowała na żartobliwe wersy pokroju: "Miej to, jak w Łowiczu mówią, w lewym pejsie", i wzdychała przy tęsknych pieśniach, takich jak ta o złotym pawiu, co szukał dni wczorajszych.

Modlitwy za nieobecnych

Po jej poruszającym występie, publiczność ruszyła do synagogi Nożyków. Tam bowiem odbywał się specjalny koncert rocznicowy. I chociaż na babińcu podziwiać można było fotografie rodziny Tannenbaumów, mało kto mógł skupić się na sepiowych zdjęciach.

W całej synagodze tłok był taki, że nie sposób było wcisnąć nawet szpilki. Język polski mieszał się już nie tylko z jidysz, ale i angielskim. Gości, którzy nie zmieścili się we wnętrzu, zaproszono na dziedziniec. Tam rozstawiono telebim, na którym można było obejrzeć koncert.

Ten zaś przede wszystkim poruszał. Zaczęła sama Gołda Tencer. Od kadyszu za tych, których już nie ma. "Ballady i romanse" Władysława Broniewskiego w jej wykonaniu wielu wysłuchało ze ściśniętymi gardłami i łzami w oczach. W atmosferę mistycznego obrzędu słuchaczy wprowadzili zaś muzycy Filharmonii Opolskiej oraz chór z Jerozolimy.

To jednak było ledwie preludium do wystepów kantorów. Wczoraj w synagodze spotkały się aż trzy ich pokolenia. Zaczął młody Yaakov Lemmer, po nim pojawił się Moshe Schulchof, na koniec zaś za mikrofonem stanął siwobrody Benzion Miller. Wszyscy trzej obdarzeni potężnymi operowymi głosami wykonywali tradycyjne modlitewne utwory, już nie tylko za tych, co umarli, ale i za tych, którzy przetrwali.

Wczoraj spotyka jutro

Występy te stanowiły też idealne wprowadzenie do kolejnych wydarzeń festiwalu. Dziś o godzinie 17 w klubie Mamele w muzycznym przedstawieniu "Marcowe Migdały" Janusz Tencer powróci do wydarzeń z 1968 r. O godz. 20 zaś w kościele Wszystkich Świętych wschód spotka się ze... wschodem za sprawą genialnego skrzypka Nigela Kennedy'ego i zespołu Kroke. Artyści ruszą tropem emigracji żydowskiej, będą więc wątki sefardyjskie.

W czwartek o godz. 17 na skwerze przed Teatrem Żydowskim otwarcie Tancbudy uświetnią klezmerzy z grupy Trombenik. Zaś wieczorem nowoczesne oblicze muzyki żydowskiej zaprezentuje zespół Zakopower. Ich występ na ul. Próżnej rozpocznie się o godz. 20.30. Komu zaś będzie mało wrażeń, powinien wybrać się na godz. 22 do Teatru Żydowskiego na przedstawienie Pawła Passiniego, oparte na Księdze Psalmów Starego Testamentu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji