Artykuły

Warszawa. Ministerstwo Kultury postuluje nowy podatek

Wielki plan Ministerstwa Kultury: mamy zapłacić za cyfrowe utrwalenie dziedzictwa narodowego, czyli archiwalnych programów telewizyjnych, radiowych i filmów. Koszt: 150 mln zł rocznie. Większość wyłożyliby producenci elektroniki.

Większość filmów i programów telewizyjnych jest zapisana na taśmach magnetycznych albo starych celuloidowych, które niszczeją. Aby je ocalić, trzeba przenieść je na nośniki cyfrowe - serwery czy płyty DVD, a niektóre zrekonstruować. Inaczej w ciągu dekady spora część archiwów przepadnie. Ma to robić Narodowy Instytut Audiowizualny (NInA). - Najpierw trzeba scyfryzować nagrania Konkursu Chopinowskiego i wydania "Dziennika Telewizyjnego" od sierpnia 1980 do grudnia 1981. Bo zbliżają się 30-lecie "Solidarności" i Rok Chopinowski - mówi Michał Merczyński, dyrektor NInA. A "Krzyżaków" Forda czy "Lotną" Wajdy trzeba będzie zrekonstruować.

Przeniesione na cyfrowe nośniki materiały mają być dostępne dla mediów i odbiorców w internecie. Ci ostatni będą mieli część materiałów bezpłatnie.

Ale cyfryzacja jest droga. Według resortu kultury działalność NInA pochłonie blisko 150 mln zł rocznie. To inwestycje w sprzęt, oprogramowanie i budowę ośrodków, gdzie będą serwery z nagranym dziedzictwem kulturowym. Państwo jest gotowe wyłożyć tylko 37 mln zł. Resztę będą musieli zapłacić producenci i importerzy sprzętu oraz nośników, które pozwalają odbierać, odtwarzać i kopiować utwory audiowizualne.

A to właściwie cały nowy wspaniały cyfrowy świat: telewizory i dekodery platform cyfrowych z twardym dyskiem, radia, magnetowidy, odtwarzacze i nagrywarki DVD, odtwarzacze MP3, telefony komórkowe, płyty CD i DVD, karty pamięci, twarde dyski komputerów itp. Według wstępnego projektu ustawy o Narodowym Instytucie Audiowizualnym, który poznała "Gazeta", producenci będą musieli oddawać na ten cel 1 proc. ceny detalicznej swoich gadżetów.

Będzie ostry konflikt, choć producenci sprzętu na razie czekają na projekt. - Ale dlaczego mamy ponosić nowe koszty? Niech rząd sam szuka na to pieniędzy - mówi przedstawiciel dużego japońskiego producenta telewizorów. Dodaje, że już dziś producenci sprzętu audio-wideo odprowadzają do 3 proc. ceny swoich produktów na rzecz twórców z tytułu praw autorskich.

- To nowy podatek i dotyczy bardzo szerokiej grupy sprzętu - mówi Stefan Kamiński, prezes Krajowej Izby Gospodarczej Elektroniki i Telekomunikacji. Do Izby należą tacy potentaci, jak IBM, Panasonic, Sony Poland, Philips Polska. - Rozumiemy, że cyfryzację archiwów trzeba sfinansować. Ale ostatecznie i tak zapłaci klient. Każde nowe obciążenie firmy natychmiast włączą do ceny.

Izba szacuje tegoroczną sprzedaż sprzętu audio-wideo, komputerów i komórek na ponad 28 mld zł. Jeden procent tej kwoty to przeszło 280 mln zł. Ale nowa opłata nie obejmie wszystkich urządzeń, więc oszacowanie rzeczywistych wpływów jest na razie trudne.

- To my wymyśliliśmy tę opłatę - przyznaje Merczyński. - Argument jest jeden: wszyscy producenci elektroniki użytkowej korzystają na filmach, programach telewizyjnych i radiowych. Jeśli zostaną one profesjonalnie scyfryzowane i udostępnione, a ludzie będą po nie sięgać, to wzrośnie sprzedaż urządzeń potrzebnych do odtwarzania. Bez jakościowych treści te wszystkie telewizory, odtwarzacze i smartfony będą miały ograniczone zastosowanie.

Jarosław Neneman, były wiceminister finansów odpowiedzialny za podatki, uważa, że jeden procent od ceny detalicznej nie zachwieje rynkiem, ale idea jest zła: - Bo niektóre wydatki muszą być finansowane z budżetu. Inaczej ciągle byśmy szukali producentów towarów i usług powiązanych z naszą aktualną potrzebą, którą powinno sfinansować państwo. I na wiele fajnych rzeczy można by tak zdobyć środki, ale np. na więzienia już niekoniecznie.

Neneman przypomina, że Polski Instytut Sztuki Filmowej żyje z pieniędzy stacji TV, sieci kablowych, platform cyfrowych i kin. - Te koszty zrzucono na podatników, ale nie są oni tego świadomi. W przypadku NInA będzie to trudniejsze, bo sprzedawcy pewnie wyszczególnią te opłaty na paragonach - dodaje.

Paweł Potoroczyn, dyrektor Instytutu Adama Mickiewicza promującego polską kulturę na świecie: - Jako podatnik mam duszę liberała, ale jako człowiek kultury - duszę lewaka. Nasze dziedzictwo jest warte tych pieniędzy. Państwo, które daje na kulturę 0,5 proc. budżetu, skazuje dziedzictwo narodowe na zagładę. Może zapytać Polaków w sondażu, czy gotowi są płacić więcej za odtwarzacz DVD, by "Jacek iAgatka" albo "Kabaret Starszych Panów" zostały scyfryzowane? Nie wiem, czy 1 proc. to nie za mało, by nasze dzieci wiedziały, skąd pochodzą. Może przez pierwsze pięć lat pobierać 2-3 proc., by cyfryzować szybciej?

80 proc. światowych archiwów może zniszczeć w ciągu najbliższych 20 lat, jeśli nie zostaną scyfryzowane - ostrzega UNESCO

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji