Artykuły

Paryż, Gombrowicz, Sofokles

- Wolę szukać w "Antygonie" tego, co napisał w niej Sofokles, co typowe dla czasów, w których powstawała, niż szukać w niej mojego problemu "Solidarności" - mówi ANDRZEJ SEWERYN.

W miniony wtorek [11 stycznia] ze stosem luźnych kartek z fragmentami "Dzienników" Witolda Gombrowicza wszedł na scenę Bałtyckiego Teatru Dramatycznego w Koszalinie. Zasłuchany w XIV kwartet Beethovena... usiadł na starym fotelu, poprawił okulary na nosie, z typową dla siebie nienaganną dykcją, lekkością słowa i gestu, przemówił do publiczności. Za klasę, świeżość, szczery chichot, zadumę, krzyk płynący ze sztandarowych, niełatwych Gombrowiczowskich "Dzienników", publiczność podziękowała mu owacją na stojąco! Równie gorącymi oklaskami przywitała go po przedstawieniu w teatralnym foyer, gdzie wpisywał autografy i rozmawiał z tymi, którzy chcieli się z nim spotkać.

Kilka godzin wcześniej na zapleczu teatru spotkaliśmy się z Andrzejem Sewerynem. Niemal w każdym zdaniu podkreślał pokorę wobec zawodu, który z pasją i dużym wyrzeczeniem wykonuje od 25 lat, głównie poza granicami kraju. Oto, co czołowy aktor paryskiej Comedie Francaise powiedział nam o sobie, o Gombrowiczu, o Paryżu...

Brakuje mi Polski, ludzi...

- Jestem bardzo szczęśliwy, że przyjechałem do Polski. Od 25 lat w niej nie mieszkam. Bywam tu jedynie... Bardzo mi Polski brak... Te dwa tygodnie jakie mam teraz dla niej, postanowiłem spędzić na zwiedzaniu. Znam przecież tylko Warszawę, Kraków. Tak więc jestem w Koszalinie na wycieczce! Z "Dziennikami" Gombrowicza. Pokazałem, je przed kilkoma dniami w małym klubie w Jaworznie, w domu kultury w Czechowicach-Dziedzicach, w teatrze w Tychach, a teraz w Koszalinie. Cieszę się ze wszystkich tych występów, ze spotkań z ludźmi. Cieszę się, że tu jestem, że mogę spotkać się z mieszkańcami, zwyczajnie z nimi porozmawiać... Znalem to miasto ze studenckich czasów teatralnych. I to, co mówię, to nie banialuki. Bo Bóg wie, że mówię szczerą prawdę.

No właśnie, nie chciałbym, żebyście mnie wy dziennikarze, jak w Gombrowiczu, upupiali! Nie mówcie o mnie "filar Comedie Francaise". Nie podoba mi się to: Mickiewicz wielkim poetą był, Słowacki wielkim poetą był, a Seweryn, co? Jest filarem Comedie Francaise... i Przepraszam zresztą za to zestawienie... - powiedział na dzień dobry.

Ja, Paryż i Gombrowicz

Andrzej Seweryn wystawia "Dzienniki" w różnych językach, w różnych krajach. Za każdym razem specjalnie dobiera inne fragmenty. - Niektóre są mi bardzo bliskie. Może przez to, że ja też jestem długi czas na obczyźnie...

Zaprzecza doniesieniom krytyków: - Nie chcę robić z nich tekstów interwencyjnych, załatwiać nimi spraw ważnych w danym państwie, prezentować nimi własnych poglądów. To mało eleganckie, nieliterackie... To tak, jakby się chciało być bardziej inteligentnym na przykład od Szekspira... Tak więc nie czytam na przykład w Polsce dzienników, które ostro krytykują Polskę. Uważam, że i tak jest dziś wystarczająco krytykowana. Proszę poczytać gazety... Poza tym, czy z utworu można dowiedzieć się więcej o Polsce niż z ulicy, z gazet?

Czytajcie Gombrowicza!

- Cenię Gombrowicza za stawianie świata pod znakiem zapytania. Mówi o ciekawych i ważnych sprawach. Często kontrowersyjnie. Na przykład twierdzi, że Luwr jest najgłupszym miejscem na świecie! I chyba ma rację... (śmiech). Obok dzieł Michała Anioła są tam dzieła Leonardo da Vinci! Wszystkich zebranych tu cudów nie da się ogarnąć, ułożyć w głowie, porównać... Nie można do nich wszystkich dotrzeć! Jaki to ma więc sens?

Albo taki tekst Gombrowicza o komunizmie... To Gombrowicz mówił, że żeby pokonać wroga, trzeba go najpierw dobrze poznać...

O pracy aktora...

Andrzej Seweryn nie lubi, gdy na scenie błyszczy reżyser czy aktor, a nie dzieło, którym przemawiają do widza. Nie lubi udziwnień, sztucznych uwspółcześnień. Z pokorą podchodzi do tekstu. I do swojej misji. Bo właśnie misją nazywa to, co robi. - Wychodząc na scenę staram się nie myśleć o sobie. Wiem, to brzmi jak utopia. Uważam, że trzeba dokonywać nadludzkiego wręcz wysiłku, żeby próbować zrozumieć to, co w utworze przekazane, zapisane. A jeśli nie uda mi się zrozumieć, to moim obowiązkiem jest przynajmniej przeczytać tekst logicznie. Tak, by nie przeszkadzać widzowi. Widz może go lepiej zrozumieć niż ja! Tak więc służę widzom, by przekazać im sztukę najjaśniej jak potrafię. Wolę szukać w "Antygonie" tego, co napisał w niej Sofokles, co typowe dla czasów, w których powstawała, niż szukać w niej mojego problemu "Solidarności". Ten, kto prześladował ludzi w dawnych czasach, także w Koszalinie, zna przecież ten problem lepiej niż ja, niż Sofokles...

Na zdjęciu: Andrzej Seweryn na planie telewizyjnej "Antygony".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji