Artykuły

Refleksje po Kongresie Kultury Polskiej

Czy ten Kongres wydarzył się więc naprawdę? To się okaże za kilka miesięcy, kiedy będzie już wiadomo, czy konkretne pomysły i postulaty zgłoszone w czasie obrad zostaną wcielone w życie. Jeśli tak się nie stanie, będzie to potwierdzenie towarzyszącej nam nieustannie intuicji, że dla polskich polityków kultura wciąż nie jest obszarem realnej polityki, a jedynie obszarem PR-owskich wybiegów i mityngów dla VIP-ów - uważa Łukasz Gorczyca, krytyk sztuki. Komentarze twórców po Kongresie Kultury Polskiej w Gazecie Wyborczej.

Joanna Mytkowska, dyrektorka Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie

Najważniejszym skutkiem Kongresu jest mobilizacja całego środowiska. Bardzo słaba obecność polityków na kongresie pokazała, że w skali państwa kultura, jako istotny warunek społecznego rozwoju, jest dziedziną jeszcze nierozpoznaną. Z tego wniosek, że musimy wziąć sprawy w swoje ręce.

Po Kongresie mnożą się inicjatywy i dyskusje, jest entuzjazm i wola walki, które pozwalają mieć nadzieję, że wspólnie mamy znowu szansę zmienić obraz i miejsce kultury w Polsce. I to nie dla dobra twórców, których zglobalizowany świat i wspólna Europa docenia i wspiera. Ale przede wszystkim dla dobra publiczności, odbiorców kultury.

Podstawowe zadanie to zasypanie przepaści pomiędzy Polską metropolii i Polską prowincjonalną, twórcami a biernymi odbiorcami. Wielokrotnie podkreślanym wspólnym postulatem Kongresu jest wzmocnienie lub stworzenie silnych i autonomicznych instytucji realizujących publiczną misję (zarówno instytucji państwowych, jak i pozarządowych). Te instytucje powinny być wspierane przez państwo, ale poprzez nowo powstałe eksperckie instytuty, wyposażone w nowe instrumenty finansowania kultury. Wskazówką, jak powinny działać, jest sukces funkcjonowania PISF.

Kongres wskazał też podstawowe problemy poszczególnych środowisk. Dla sztuk wizualnych taką kwestią jest brak wizji kolekcjonowania sztuki współczesnej. Dziś ogromne zasoby dzieł sztuki umykają zinstytucjonalizowaniu i upowszechnianiu. Jednym z postulatów środowiska jest więc uporządkowanie tej kwestii, nad czym oczywiście wspólnie z Ministerstwem Kultury i Dziedzictwa Narodowego chcemy pracować.

Leszek Bzdyl, tancerz i choreograf, twórca Teatru Dada von Bzdülöw w Gdańsku

Na filmie "Adres: Kultura", który reklamował Kongres, zobaczyliśmy różne dyscypliny sztuki: fotografię, rzeźbę, teatr. Tańca tam nie było. Taniec nie ma w Polsce autonomii jako dziedzina sztuki, włącza się go zazwyczaj do obszaru teatru lub muzyki. Tymczasem w Europie jest to naturalny adres, nikt nie kwestionuje, że zjawiska takie jak taniec współczesny, balet, teatr tańca są autonomiczną sztuką. Jako środowisko zaczynamy dopiero budować swoją tożsamość, stąd też nie oczekiwałem na Kongresie jakiejś systemowej zmiany. Pozytywne było to, że dyskusja na naszym sympozjum tańca dotyczyła szeroko pojętej dziedziny sztuki, a nie tylko partykularnych interesów specyficznej grupy twórców. Największym naszym osiągnięciem jest inicjatywa powołania Instytutu Tańca, który ma zająć się promocją, dokumentacją, badaniami nad tą specyficzną dziedziną twórczości. Mam nadzieję, że pomoże on zbudować tożsamość polskiego tańca. Postulowaliśmy zwołanie Kongresu Tańca, na którym dopracowane zostaną sposoby zarządzania i finansowania. Chcemy także powołać komisję ekspertów zorientowanych w specyfice tańca, którzy dzieliliby publiczne środki w tej dziedzinie sztuki. Czy to się wszystko uda? Jestem optymistą.

Łukasz Gorczyca, krytyk sztuki i kurator, współtwórca galerii Raster w Warszawie

Kongres miał dwa oblicza. Z jednej strony można było na nim odczuć pozytywną energię, zgłoszono propozycje konkretnych i koniecznych zmian w polityce kulturalnej i legislacyjnej. Z drugiej strony było to wydarzenie boleśnie fasadowe, pełne jałowych dyskusji o kulturze wysokiej i niskiej w zamkniętym gronie "osobistości kultury". Ze względów organizacyjnych zminimalizowano niemal całkowicie możliwość dyskusji podczas paneli i sympozjów. Kultura została po raz kolejny zdefiniowana jako obszar reprezentacji, luksusu i wykluczenia, czego dobitnym dowodem było zamknięcie na dwa dni dla zwiedzających gmachu głównego Muzeum Narodowego w Krakowie, aby wąskie grono uczestników obrad mogło tam zjeść darmowy obiad. XIX-wieczny sposób pojmowania kultury jako rozrywki dla elit społeczno-politycznych musi wreszcie ulec dekonstrukcji. Kongres tylko go utrwalił, również ze względu na nieobecność przedstawicieli kultury alternatywnej.

Czy ten Kongres wydarzył się więc naprawdę? To się okaże za kilka miesięcy, kiedy będzie już wiadomo, czy konkretne pomysły i postulaty zgłoszone w czasie obrad zostaną wcielone w życie. Jeśli tak się nie stanie, będzie to potwierdzenie towarzyszącej nam nieustannie intuicji, że dla polskich polityków kultura wciąż nie jest obszarem realnej polityki, a jedynie obszarem PR-owskich wybiegów i mityngów dla VIP-ów.

Bogna Świątkowska, Fundacja Bęc Zmiana

Kongres świetnie się sprawdził jako raport ze stanu kultury instytucjonalnej. Niestety, nie ma się z czego cieszyć; albo przeciwnie - jest, bo dzięki niemu wiadomo, jak wiele jeszcze jest do zrobienia.

Pojechałam, żeby słuchać i obserwować - bez złudzeń, że nastąpi gwałtowny przełom w sposobie bycia przedstawicieli kultury instytucjonalnej. Trzymam kciuki za powodzenie reform, ale bardziej mnie interesuje sytuacja kultury niezależnej. A po tym kongresie widać, że jest ona dla pracowników kultury nieinteresująca.

Nie dopuszczono przedstawicieli kultury niezależnej do głosu (do zabrania głosu w panelach nie został zaproszony ani jeden przedstawiciel organizacji pozarządowych), a nawet nie wpuszczono na Kongres artystów młodszego pokolenia (Roman Dziadkiewicz został wyrzucony przez ochronę). Gdyby nie wypowiedzi Andrzeja Wajdy, który zaproponował zwołanie Kongresu Kultury Niezależnej, i Andrzeja Mencwela, niezależne działania w sferze sztuki i kultury pozostałyby właściwie nieprzywołane.

Siłą naszego środowiska jest pasja, zaangażowanie i entuzjazm, a nie etaty i budynki. Naszym atutem jest szybkość, z jaką reagujemy na ducha naszych czasów, nasza zdolność proponowania scenariuszy rozwoju działań w sferze kultury, a także nasze doświadczenia z zawsze obecnymi w naszej pracy trudnościami finansowymi. Dzięki temu jesteśmy, zwłaszcza wobec treści, jakie się słyszało podczas paneli, doświadczonymi praktykami w sferze poszukiwania alternatywnych strategii.

Kongres pokazał dobitnie, że środowiska niezależne nie powinny budować swojej postawy na opozycji "my-oni", bo jak się okazało "oni" się nami nie interesują. Musimy pracować nad własnym programem, formułować go w sposób widoczny i czytelny dla wszystkich zaangażowanych w kulturę, pracować nad wprowadzaniem w życie pożądanych zmian - i w sposobie finansowania naszych działań, i w sferze regulacji prawnych.

Kongres opuszczałam ze złośliwym zadowoleniem. Mam wrażenie, że dzięki działaniom komisji dialogu społecznego ds. kultury współpracującej z Biurem Kultury miasta Warszawy, jesteśmy tu i w dyskusji o możliwościach finansowania kultury, ale też i w praktyce, lata świetlne przed tym, co dało się słyszeć na Kongresie. To przecież dzięki miejskiej dotacji Bęc Zmiana realizuje w tym roku cykl wykładów, seminariów i dyskusji prowadzony przez gości z całej Europy pod nazwą Wolny Uniwersytet Warszawy, mający na celu podnoszenie kompetencji środowisk zaangażowanych w tworzenie kultury.

Zwierzchnikiem organizacji pozarządowych realizujących projekty kulturalne, a jest ich tysiące, jest minister kultury. Mam nadzieję, że nie zapomni o tym, kiedy przyjdzie do faktycznej pracy nad podstawami prawnymi funkcjonowania kultury.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji