Artykuły

"Kordian" po nowemu

Najpierw wyznanie: bardzo trudno pisać na gorąco recenzje z "Kordiana" Adama Hanuszkiewicza. Jak uporządkować sprzeczne wrażenia? Na jaka zdecydować się ocenę ogólną? Są tu sceny zgoła, irytujące (oczywiście, mówię tu o własnych odczuciach) ale także wiele znakomitych pomysłów teatralnych. Słowacki został pokiereszowany niemiłosiernie, tekst powycinany. "Przygotowanie" wyrzucone, zakończenie zmienione. A jednak wahałbym się przed powiedzeniem, że to nie jest Słowacki - skrótów dokonano z wyraźnym sensem przewodnim, wydobyta myśl na pewno mieści się w "Kordianie" i została celnie podchwycona. Przedstawienie jest zimne, poezja słowa wyparowała w nim dość gruntownie, ale pozostała poezja teatru, ten "Kordian" interesuje i niepokoi. Jak się w tym wszystkim rozeznać?

"Kordian" Hanuszkiewicza rozgrywa się na estradzie wzniesionej na scenie ze zwykłych, odrapanych desek. Jedyny sprzęt w głębi - drabina; odegra ona w przedstawieniu ważna rolę. Ściany boczne również ze zgrzebnych desek wychodzą aż na widownie. Coś jakby wielka stodoła. Tło bez dekoracji: tylko surowy mur kulis teatru i elementy jego maszynerii. A więc rzecz dzieje się w teatrze. Ludowym, amatorskim, studenckim? Mniejsza o to. Chyba studenckim. Tym bardziej że na estradzie gra zespół Andrzeja Kurylewicza. Potem z niej schodzi i na szczepcie już tylko z rzadka bezpośrednio ingeruje w akcje. Ale muzyka sączy się ciągle z ukrycia. Świetna muzyka, przejmująca, podmalowuje nastrój. Przy jej wtórze odbywają się początkowo melodeklamacje, a także songi niby w jakimś musicalu.

Scena z Grzegorzem (ADAM MULARCZYK) wprowadza w sytuacje. Sceny z Laurą nie może uratować nawet ZOFIA KUCÓWNA. Scena w James Parku przechodzi bez wrażenia. Sceny z Violettą (EWA ŻUKOWSKA) rozbudowane są środkami artystycznie dość tandetnymi i z mało sensownym zakończeniom: Kordian chwyta za mikrofon i tańcząc śpiewa big-beatową piosenką (ze słowami Słowackiego). Scena z papieżem (ALEKSANDER DZWONKOWSKI) w stylu nieco pompierskim. I wreszcie Mont Blanc.

Kordian jest młodym wątłym chłopcem, intelektualista (w okularach). Bogaty panicz dość się napodróżował, naromansował, nacierpiał przez weltschmerze i frustracje. Buntuje się. Chce nadać życiu sens, zdobyć się na czyn, dla dobra narodu, na który - w kontekście całego świata - patrzy z wysokości Mont Blanc. U Hanuszkiewicza nie ma Mont Blanc, jest tylko zwykła, drewniana drabina. Bardzo wymowny znak teatralny. Ironiczny: takie to były nasze wzloty i filozofie narodowe - na wysokość drabiny. Drabina ta konsekwentnie zagra potem w scenie zamachu, kiedy Kordian walczy z sobą samym to znaczy z Imaginacją (Daniel Olbrychski) i Strachem (Krzysztof Wieczorek) oraz w szpitalu wariatów, kiedy mówi on o poświęceniu się dla ludu w rozmowie z Doktorem (Adam Hanuszkiewicz gra postać oznaczoną w programie trzema gwiazdkami, a łączącą Doktora, Szatana i samego Słowackiego).

Z okrzykiem Kordiana: Polacy! przenosimy się na Plac Zanikowy. Tu kilka scen tworzy jedną całość. Jak przy drabinie, myśli materializują się w znaki teatralne: dyndające w powietrzu korony carskie, cała scena koronacji widziana oczyma ludu warszawskiego. Ta metoda, sugestywna i poetycko frapująca zastosowana będzie także w dalszych scenach: w spisku w podziemiach ukaże się milcząca postać Cara, rozmowa Cara (JERZY KAMASZ) z Wielkim Księciem Konstantym (SEWERYN BUTRYM) odbędzie się w świadomości uwięzionego w celi Kordiana.

Jacy są ci Polacy, do których wraca Kordian? Mieszczanie szemrzą przeciw władzy carskiej, ale uginają przed nią kolana. Śpiewają "Boże coś Polskę": ... ojczyznę wolna pobłogosław Panie!, wolną w Królestwie Kongresowym, rządzonym przez Cara. Jednakże już dochodzi śpiew Nieznajomego, nie ten ze Słowackiego, ale nawołujące do boju o wolność strofy "Warszawianki", zapowiedź bliskich dni powstania. I dreszcz niepokoju przechodzi przez tłum.

Ten pięknie pod względem teatralnym zaznaczony kontrast i konflikt dwu postaw staje się osią dramatyczna sceny spiskowców w podziemiach, bardzo skondensowanej i wyrazistej. Żarliwość patriotyczna i czystość moralną wołającego o wolność Kordiana i trzeźwy rachunek polityczny Prezesa (Henryk Machalica) z zapytaniem: wolność, a potem?... Ile za tym trzeźwym rachunkiem kryje się egoizmu, bierności, wygodnictwa? Ile w owym szlachetnym zapale tkwi szaleństwa i młodzieńczej lekkomyślności? Te myśli wrócą jeszcze w rozmowie Kordiana z Księdzem (Andrzej Bogucki) w celi więziennej. Pytania dotykają najgłębszych naszych spraw narodowych. Przedstawienie nie próbuje na nie odpowiedzieć, po prostu stawia je pod rozwagę. W perspektywie historycznej nie przyznaje racji ani rozumowi politycznemu prezesów, który tak często okazywał się bezrozumny, ani młodym Kordianom, którzy tak często byli rozumni szałem. Ale w perspektywie moralnej Kordian zwycięża bezapelacyjnie. Ginie rozstrzelany, ułaskawienia carskiego w ogóle tu nie ma. Ale: "Niech się rojami podli ludzie plemia i niechaj plwają na matkę nieżywa, nie będę z nimi!..." W cudownych strofach Kordian broni sercem i myślą wartości najwyższych i niezniszczalnych. Tych, które czynią bezcennym "proch zamknięty w narodowej urnie". Tych, które są w niej diamentem wśród popiołu.

W przedstawieniu w Teatrze Powszechnym sylwetki aktorskie odchodzą w cień, na drugi pian wobec obrazów inscenizacyjnych. Pozostaje tylko jeden Kordian, który dominuje nad wszystkim. Gra go ANDRZEJ NARDELLI, autentyczny chłopiec, o dużym uroku scenicznym i jakiejś wewnętrznej kruchości czy miękkości. W swym debiucie jako Orcio w "Nieboskiej komedii" zwrócił na siebie uwagę talentem i umiejętnościami. Talent ten i chwalebne wysiłki widać też w jego Kordianie. Ale przy całej sympatii dla młodego aktora trzeba stwierdzić, że zabrakło mu sił do tej roli, czemu zresztą - zważywszy jego wiek i doświadczenie sceniczne - nie można się dziwić. Był to Kordian jeszcze bardzo szkolny, recytujący poprawnie, ale bez dotarcia do wagi, głębi i barwy słowa. Nie wierzyło się ani jego zapałom miłosnym, ani mocy przekonania ideowego. Nie zaznaczała się wyraźna przemiana 15-letniego chłopca, jakim jest na początku, w młodzieńca świadomego swych dążeń.

Jaki więc jest ten "Kordian" w Teatrze Powszechnym, dobry czy zły? Sami odpowiedzcie na to pytanie a tego, co napisałem i przede wszystkim z tego, co zobaczycie na scenie. I wybaczcie błędy autorowi. Oczywiście, autorowi recenzji.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji