Artykuły

"Chopin w Ameryce"

Teatr Rampa odbiega swoimi propozycjami od innych scen warszawskich nie tylko poczuciem humoru, ale i poziomem profesjonalnego przygotowania zespołu. Jednak ostatnio sły­szało się zarzuty, że scena na Pradze serwuje zbyt wiele składanek, a jej szef, Andrzej Strzelecki jest po prostu dyrektorem leniwym. I Strzelecki wziął się do roboty. Sięgnął po stary po­mysł Stanisława Dygata i Andrzeja Jareckiego "wielkiego eks­portowego show". Jego założenia ideowe-historyczne Dygat sformułował następująco: "Rok 1832. Paryż. Fatalna sytuacja we Francji, w Polsce, w całej Europie. Zawleczona z Azji choro­ba cholery. Krwawo tłumione przez Gwardię Narodową wciąż żywe odruchy rewolucyjne. W Polsce okrutne akty zemsty cara­tu po powstaniu listopadowym. Osobista sytuacja Chopina jest równie beznadziejna. Jego bliscy opuścili Paryż. Jest samotny, bez pieniędzy, bez nadziei ich zdobycia. Popada w depresję i wzorem wielu innych polskich emigrantów zaczyna myśleć o wy­jeździe do Stanów Zjednoczonych".

Oczywiście nasz największy kompozytor nigdy naprawdę nie wyemigro­wał, ale od czego wy­obraźnia... Towarzyszymy Fryderykowi, który dos­łownie i w przenośni zszedł z pomnika i odby­wa podróż po Ameryce. W tym wielonarodowym kraju spotyka przedsta­wicieli różnych narodów i oczywiście wszyscy uważają, że taki geniusz mógł się narodzić tylko w ich nacji. Tak twierdzą Niemcy, Chińczycy, Żydzi, Włosi, Murzyni i, rzecz jasna, kowboje i Indianie. Nie ma sensu ujawniać wszyst­kich perypetii, które spotkały mistrza fortepianu, ale na kilka spraw w tym naprawdę udanym przedstawieniu warto zwrócić uwagę. Przede wszystkim Strzelecki zrobił po raz pierwszy od wielu lat spektakl spójny, z wyraźnym wątkiem przewodnim. Całość wpisał jeszcze w konwencję próby-rozmowy z młodą Autorką (Elżbieta Zającówna), która "wciska" mu realizację swojego pomysłu. Reszta jest już na poziomie, do którego Rampa nas przyzwyczaiła. A więc świetnie zaśpiewane i zatań­czone piosenki. Ale jest wśród nich jedna, która śmiało mogła­by konkurować o polskiego "Oscara piosenkarskiego", gdyby taki istniał. Mam na myśli utwór "Bracie nasz". Jeśli tylko po­wiem, że rozgrywa się ona w... całkowitych ciemnościach, to powinna być wystarczająca zachęta, by wybrać się na Targó­wek.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji