Artykuły

Król mowy polskiej i aktorskiej etyki. Zbigniew Zapasiewicz (1934-2009)

14 lipca 2009 zmarł Zbigniew Zapasiewicz. Odszedł nagle i po cichu jeden z największych współczesnych aktorów polskich. Jeszcze w lipcu grał na wyjazdowym spektaklu w Gdańsku. Urodzony w roku 1934, pierwotnie studiował na Politechnice Warszawskiej, potem ukończył warszawską PWST. Debiutował w Teatrze Młodej Warszawy, w roku 1959 przeszedł do Teatru Współczesnego, w 1966 - do Dramatycznego. Przez ponad 50 lat związany był jako pedagog z warszawską Akademią Teatralną. Zagrał w 70 filmach, ale jego filmowy wizerunek to przede wszystkim filmy Krzysztofa Zanussiego ("Za ścianą", "Barwy ochronne", "Życie jako śmiertelna choroba przenoszona drogą płciową"). Ostatnim filmem, który zdążył ukończyć była Zanussiego "Rewizyta".

Był niezwykle wszechstronny, role komediowe i charakterystyczne (Pijak w Gombrowiczowskim "Ślubie", Kubuś fatalista, Paganini-Rzeźnik w "Rzeźni" Mrożka, Laurenty w "Na czworakach" Różewicza) były w jego wykonaniu równie perfekcyjne jak role dramatyczne (Konrad w "Wyzwoleniu", hrabia Kent w "Królu Learze", Konstanty w "Nocy listopadowej").

Cieszył się wielką przyjaźnią Herberta, który dedykował mu wiersz Kalendarze pana Cogito, był też najdoskonalszym wcieleniem tej Herbertowskiej postaci. Nie tylko jako aktor, także jako człowiek - sceptyczny inteligent z melancholijną ironią wędrujący przez współczesny świat. Wielokrotnie realizował Herberta ("Pan Cogito szuka rady" w 1984 w warszawskim Teatrze Powszechnym, "Powrót pana Cogito" w Teatrze STU w 1992, w Teatrze TVP - "Pan Cogito" w 1981, "Powrót pana Cogito" w 1992, Lalek w 1999).

Nienaganna dykcja, powściągliwość aktorskich środków, które płynęły z wnętrza, rozświetlanej osobowością Zapasiewicza postaci nadawały im niezwykłą prawdę. Nigdy nie była to gra "z dystansem", Zapasiewicz rzeczywiście się wcielał w cynicznego docenta z "Barw ochronnych", stoickiego lekarza z "Życia jako śmiertelnej choroby"..., Gombrowiczowskiego Pijaka czy Kubusia fatalistę. Ale nie był to też prosty mimetyzm - sobie tylko wiadomą tajemnicą Zapasiewicz równocześnie był graną postacią i sobą - tym Panem Cogito, który wyznaje parę prostych zasad. Wierzyło mu się właśnie dlatego, że kogokolwiek grał na scenie - najgłębsze promieniowanie szło "od środka", od filozofii życia Zapasiewicza-człowieka. Może jakaś cząstka tej tajemnicy kryła się w oczach aktora. Nawet w komediowych czy groteskowych rolach te oczy były ciemne: Zapasiewicz nie uśmiechał się oczami, jakby zapatrzony w niewesołą tajemnicę bytu.

W czasach, kiedy tylu wybitnych aktorów - bez najmniejszego zażenowania udziela się w reklamach - Zapasiewicz nie robił tego nigdy, nie schodził na poziom "aktora-kurtyzany", jak to kiedyś określił Grotowski. Z absolutną powagą traktował zawód aktora, uosabiał, jako jeden z nielicznych najwyższą etykę zawodową.

Nie zobaczymy go już jako Edka w Tangu, przygotowywanym przez Jerzego Jarockiego w Teatrze Narodowym. Po śmierci Tadeusza Łomnickiego i Gustawa Holoubka odszedł trzeci największy artysta sceny polskiej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji