Artykuły

Cięcia narodowe

Dla dotowanych przez ministerstwo scen i instytutów największym problemem jest uczucie niepewności. Dotacje są nadal w procesie negocjacji, tymczasem plany sezonów artystycznych dawno musiały być już gotowe, a umowy z artystami podpisane - piszą Dorota Jarecka i Joanna Derkaczew w Gazecie Wyborczej.

Na wrześniowym Kongresie Kultury Polskiej środowiska artystyczne sformułowały postulat, by państwo nie wycofywało się z mecenatu nad kulturą, a nawet go poszerzyło, bo tylko to daje szanse rozwoju kultury niezależnej i nowatorskiej. Minister Zdrojewski dał twórcom do zrozumienia, że ten postulat popiera. Teraz pora powrócić do rzeczywistości. Informacje, jakie w ostatnich tygodniach napływały z tzw. narodowych instytucji kultury - czyli bezpośrednio zależnych od ministerstwa i przez nie finansowanych - nie były wesołe. Już na Kongresie Kultury rozeszła się wiadomość, że Teatr Stary w Krakowie ma obciętą dotację. Minister Zdrojewski temu zaprzeczył, ale jego wypowiedź nie brzmiała bardzo pocieszająco: "Budżety dla instytucji artystycznych zostały tak zaplanowane, aby zagwarantować środki na koszty stałe i minimalną działalność". Z zebranych przez nas informacji wynika, że narodowe instytucje kultury otrzymały na rok 2009 dotacje mniejsze niż na rok poprzedni, a docierające do nich zapowiedzi na rok 2010 były jeszcze gorsze. Tymczasem Kongres Kultury obudził nadzieję na nową politykę kulturalną, bo prawie wszyscy mówili tam to samo: żeby w Polsce normalnie funkcjonował system kultury, zamiast pół procent państwo powinno wydawać na ten cel jeden procent z budżetu.

(...)

Instytuty, teatry i filharmonie

Dla dotowanych przez ministerstwo scen i instytutów największym problemem jest uczucie niepewności. Dotacje są nadal w procesie negocjacji, tymczasem plany sezonów artystycznych dawno musiały być już gotowe, a umowy z artystami podpisane.

(...)

- Proces tworzenia dzieła operowego jest najdłuższy, a kalendarze artystów zapełnione na trzy lata do przodu - tłumaczy Grzegorz Chełmecki, zastępca dyrektora naczelnego Teatru Wielkiego - Opery Narodowej. - Ponieważ dotacja zawsze przyznawana jest tylko na rok, i tak za każdym razem ryzykujemy, angażując twórców na dalsze terminy. Wycofywanie się ze zobowiązań w tak małym środowisku jak operowe oznaczałoby spalenie kontaktów, utratę twarzy i wiarygodności.

(...)

Racjonalizacja wydatków, wewnętrzne audyty, szukanie oszczędności to ostatnio główne zajęcia dyrektorów teatrów.

- Przestawiamy się z własnych produkcji na koprodukcje z innymi teatrami, zlecamy firmom zewnętrznym usługi, które nie są naszą podstawową, misyjną kompetencją, jak sprzątanie czy ochrona budynku, planujemy więcej premier na małej scenie, co pozwala połączyć mniejsze koszty produkcji z szansą na debiut reżyserów spoza opery - wylicza Grzegorz Chełmecki. Problemem opery jest także to, że mieści się ona w największym budynku teatralnym w Polsce, przez co wzrosty cen na rynku powodują gigantyczne różnice w kosztach ogrzewania czy oświetlenia.

Mikołaj Grabowski, dyrektor Starego Teatru w Krakowie, wylicza, że w ciągu dwóch lat dotacja zmniejszyła się o 10 proc, czyli o 1,3 mln. Pieniędzy wystarczało dotąd na dziewięć premier w sezonie - po trzy na trzech scenach. Przy zapowiadanych cięciach teatr będzie mógł pozwolić sobie jedynie na dwie premiery, zabezpieczenie kosztów stałych i granie minimalnej ilości spektakli (w ciągu roku 300 spektakli na trzech scenach, co oznacza: tylko w weekendy). - Repertuar stały Starego Teatru jest ogromny, mamy co grać, na każdej scenie możemy zaproponować po 10-12 tytułów - mówi Mikołaj Grabowski. - Jednak rolą teatru jest przede wszystkim realizacja nowych wyzwań, tak by aktorzy mogli się rozwijać.

Dyrektorzy ciągle jeszcze liczą na pozytywny wynik rozmów z ministerstwem. Zwłaszcza że oba teatry związane są kosztownymi, lecz prestiżowymi programami międzynarodowymi, na których utrzymaniu powinno zależeć zwierzchnikom. Np. odbywające się co dwa lata wizyty Teatru Narodowego w Teatrze Aleksandryjskim w Petersburgu są wpisane w umowę o wymianie kulturalnej między Polską a Rosją.

Mówienie o tym, że dyrektorzy powinni szukać alternatywnych źródeł finansowania, brzmi rozsądnie, ale w rzeczywistości jest nie do zrealizowania. - Teatr Wielki jest postrzegany jako świetny produkt marketingowy, ale udział sponsorów w jego finansowaniu i tak pozostaje kilkuprocentowy. Zwłaszcza w roku kryzysowym, gdy wszystkie firmy obcinają wydatki - mówi Grzegorz Chełmecki.

Całość artykułu czytaj w Gazecie Wyborczej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji