Artykuły

Kraków. Agonia Łaźni przy Paulińskiej

Miało być lepiej, sprawniej i ciekawiej. Jest nudno i pusto. Nowi gospodarze Łaźni, która współtworzyła kiedyś artystyczny klimat Kazimierza, przegrywają w walce z legendą miejsca. I wkrótce prawdopodobnie polegną całkowicie.

Przy ul. Paulińskiej 28 przez kilka lat warto i trzeba było bywać. Spektakle, spotkania, festiwale, wernisaże - tętniło tam życie. Teraz Club Łaźnia świeci pustkami. Pełniej jest tylko podczas koncertów (nieznanych grup, np. Riff Raff) i organizowanych sporadycznie wernisaży słabego malarstwa. - Obecny zarządca nie ma za dużego pojęcia o sztuce czy teatrze - ocenia Tadeusz Jakubowicz, przewodniczący Gminy Żydowskiej Wyznaniowej, do której należy kamienica.

Plany Clubu? Skromne: musical według piosenek Freddie'ego Mercury'ego i koncerty lokalnych grup rockowych. Dawni bywalcy zgodnie twierdzą, że wraz z odejściem twórcy Łaźni Bartosza Szydłowskiego, który tworzy teraz w Nowej Hucie miejską instytucję kulturalną pod nazwą Teatr Łaźnia Nowa, piwnice obumarły.

Club Łaźnia ruszył kilka miesięcy temu. Zmieniono szyld, inaczej sprofilowano klientelę, postawiono na potańcówki w rodzaju "didżej Mietek zaprasza - szaleństwo do białego rana". Szybko jednak się okazało, że formuła dawnej Łaźni jest zbyt kusząca, aby z niej nie skorzystać - przy większości imprez eksponuje się wciąż nazwę "Łaźnia", odtworzono Poetycką Wolną Trybunę (na edycje z Anną Dymną przychodziły tu niegdyś tłumy). - Próbują coś robić - ocenia Grzegorz, jeden z bywalców dawnej i obecnej Łaźni. - Doceniam, że nie chcą walczyć z dorobkiem stowarzyszenia.

Inaczej działalność Clubu odbiera zaprzyjaźniony z Szydłowskim artysta. - To plagiat naszego pomysłu - twierdzi. - Łagodna, wygładzona wersja dawnej Łaźni, z żenująco niskim poziomem własnej inwencji.

- Nudno tu - potwierdza mieszkający na Kazimierzu od kilku lat Mateusz. - Mylą mi się już te wszystkie Łaźnie, tej pierwszej chyba nic nie zastąpi.

- To nie ma nic wspólnego z działającym tam przez osiem lat stowarzyszeniem, teatrem ani moją osobą - ucina Szydłowski. Koncentruje się teraz na działalności w dawnych warsztatach mechanicznych na os. Szkolnym. Z mieszkańcami Nowej Huty przywitał się festiwalem Genius Loci, którego poprzednie edycje odbyły się na Kazimierzu.

Tymczasem przy Paulińskiej - jak twierdzi ćwiczący tam wokalizy a la Freddie Mercury młody śpiewak - "drży artystycznie". Pytanie tylko, czy równie dobrze jak za najlepszych czasów i czy będzie miało szanse zadrżeć na dobre?

Szef Gminy Żydowskiej, która wyrzuciła Szydłowskiego, nie pozostawia złudzeń: - To miejsce nie ma szczęścia do wynajmujących. Ani Bartosz Szydłowski, ani obecny właściciel nie spełnili naszych oczekiwań. Obaj zalegali z czynszem, prowadzili zbyt intensywny wyszynk, zaniedbywali nieruchomość. Nasz adwokat podjął już rozmowy w sprawie odebrania tego miejsca obecnemu zarządcy

***

Łaźnia przy Paulińskiej

W 1996 roku absolwent reżyserii krakowskiej PWST Bartosz Szydłowski skrzyknął kilkoro znajomych i w ciągu kilku miesięcy w zrujnowanej, żydowskiej mykwie otworzył połączony z klubem offowy teatr. Przez kilka lat Łaźnia biła rekordy popularności, goszcząc w swych progach takie znakomitości jak Krystian Lupa, Sławomir Mrożek, zespoły Kroke, Derewo, była miejscem spotkań studenckiej bohemy, młodych artystów, literatów. Działające przy Paulińskiej 28 Stowarzyszenie Teatralne "Łaźnia" przygotowało tam kilka interesujących spektakli, m.in. "Ryszarda III" Szekspira, "Pokojówki" Geneta, "Skórę węża" Snajdera, "Pana Pawła" Dorsta, "Zabawę" Mrożka czy "Miłość Fedry" Kane.

Kłopoty zaczęły się trzy lata temu - narastał konflikt z Wyznaniową Gminą Żydowską, frekwencja zaczęła spadać, klub tracił etykietkę "najbardziej zapalnego miejsca Krakowa", a stowarzyszenie popadło w tarapaty finansowe. Rok temu zajmowane przez teatr Szydłowskiego pomieszczenia zajął w asyście ochroniarzy skłócony z nim wspólnik, który porozumiał się z Wyznaniową Gminą Żydowską. Od kwietnia działa tam Club Łaźnia.

***

Opinie dla Gazety

Michał Czachor, aktor

Kilka lat temu bywałem w Łaźni często. Można tam było spędzić miło czas, spotkać ludzi, których łączyło pokrewne myślenie o ważnych sprawach. Prezentowane w Łaźni przedstawienia nie zawsze były dobre, ale mimo to warto było tam zaglądać. Przez pewien czas "gotowało się" tam coś bardzo ciekawego. Niektóre imprezy, np. sylwestry, bywały zamknięte, a obecność na nich równała się ze zdobyciu prestiżu, nobilitacji w towarzystwie. Nie wiem, co dzieje się teraz przy Paulińskiej. W dawnym miejscu została pewnie nazwa, stoły, krzesła, urządzenia do nalewania alkoholu. Trudno jednak znaleźć duszę w samych tylko przedmiotach.

Łukasz Czuj, reżyser teatralny

W pewnym momencie Szydłowskiemu udało się stworzyć przy Paulińskiej coś naprawdę wartościowego. Ale po kilku latach początkowa energia gdzieś uleciała. Nie chcę dociekać - dlaczego, być może każde miejsce potrzebuje zmian. Dobrze więc, że Bartek wyemigrował z Łaźnią do Nowej Huty. Na razie wprawdzie więcej planuje, niż działa, ale jestem dobrej myśli. Skoro udało mu się ożywić Kazimierz, powinno udać się też z blokowiskami Huty. Paulińska 28 w dawnym kształcie nie ma szans na reanimację. Sprawa jest prosta: powinni zmienić nazwę i zacząć wszystko od nowa.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji