Artykuły

Mistrz i Małgorzata

Michał Bułhakow: "Mistrz i Małgorzata". Przekład: Irena Lewandowska i Witold Dąbrowski. Adaptacja i reżyseria: Maciej Englert, scenografia: Ewa Starowieyska, muzyka: Zygmunt Konieczny. Teatr Współczesny w Warszawie, premiera w marcu 1987 roku.

Podczas ostatnich Międzynarodowych Spotkań Teatralnych w Warszawie największym powodzeniem u widzów cieszyło się przedstawienie przywiezione przez węgierski zespół. Czy to był najlepszy spektakl? Czy ów teatr cieszył się największą sławą? Skądże znowu. Chodziło o to, co pokazywano, a nie kto i jak. Ten sam zespół przywiózł przecież także inne, dużo lepsze i głośne w świecie przedstawienie sztuki Petera Weissa "Marat/Sade", a jednak rozgorączkowana publiczność oblegała teatr tylko wówczas, gdy grano "Mistrza i Małgorzatę", adaptację powieści Michała Bułhakowa.

Minęło kilka miesięcy i oto teraz Warszawa ma własną sceniczną wersję "Mistrza i Małgorzaty". I na tym przedstawieniu skupia się obecnie uwaga teatralnych kibiców. Tytuł książki Michała Bułhakowa przyciąga na ulicę Mokotowską również tych, którzy nie zwykli się plamić odwiedzaniem teatrów. Rzecz stała się modna, więc teatr szturmują nie tylko wielbiciele twórczości Bułhakowa (jest to podobno ogromna mafia, licząca w świecie miliony członków), ale również osoby, które powieści "Mistrz i Małgorzata" nie czytały, o jej autorze nie mają zielonego pojęcia, wiedzą jedynie, że w teatrze na Mokotowskiej dają coś atrakcyjnego, o co się ubiegają inni, więc jakże można przepuścić podobną okazję, też trzeba walczyć o bilet (w czasie przerwy pyta superelegancka paniusia: "O czym to jest? Czy jest to satyra na sity nieczyste?").

Tych, którzy kochają powieść Bułhakowa, żadna jej sceniczna wersja nie usatysfakcjonuje w pełni. Każda adaptacja, robiona nawet z największym pietyzmem, jest brutalną ingerencją w tkankę utworu. Utwór Bułhakowa smakuje się czytając go (ekstremista powie: najlepiej w oryginale).

Tym bardziej więc trzeba z uznaniem przyjąć to, czego udało się dokonać Maciejowi Englertowi i jego współpracownikom. Adaptator i reżyser w jednej osobie zdołał przenieść na scenę zasadnicze wątki "Mistrza i Małgorzaty", a co najważniejsze - myśl, ducha utworu. Gorycz i zadumę nad światem, w którym wszystko jest na opak. Mądrym i wyrozumiałym naprawiaczem krzywd i zła może być Szatan. Ten, kto mieni się uczniem Nauczyciela Miłości - przepełniony jest nienawiścią, zaś prawdziwym wyznawcą Nauczyciela staje się ów, który go skazał na śmierć, Piłat.

Bardzo trudno połączyć ze sobą różnorodne wątki. Węgierski reżyser nie umiał uporać się z wątkiem Piłata - został w tej wersji spłaszczony, strywializowany, wyzbyty duchowej głębi. Z kolei, jeśli idzie o adaptację i reżyserię Macieja Englerta - ta warstwa utworu jest głównym atutem jego przedstawienia. Piłat, postać tragiczna, rozdarta - nasz współczesny - rzuca cień na inne osoby. Mariusz Dmochowski, obsadzony w tej roli, ukazał piekło wewnętrznych rozterek Piłata, jego pragnienie ekspiacji. Doskonała jest scena, gdy Piłat rozmawia z Afraniuszem (świetnie zagranym przez Janusza R. Nowickiego), który w lot pojmuje, o co chodzi Piłatowi, gdy ten każe mu strzec Judy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji