Artykuły

Konfrontacje, chluba lubelskiej kultury

Z zainteresowaniem przeczytałam polemikę prasową wokół lubelskich Konfrontacji Teatralnych wywołaną napastliwym artykułem Grzegorza Józefczaka pt. "Na Konfrontacjach Teatralnych wieje prowincją". Nie dziwię się, że Janusz Opryński zdenerwował się i napisał list do Redakcji, bowiem tekst był nie tylko obraźliwym atakiem personalnym, ale przede wszystkim ferował oceny na podstawie fałszywych twierdzeń, którym przeczą fakty - pisze Agnieszka Koecher-Hensel z redakcji "Pamiętnika Teatralnego".

Zgadzam się w pełni z polemicznym artykułem Łukasza Drewniaka, jego oceną festiwalu, ale jeszcze dorzucić pragnę parę istotnych argumentów i zaprotestować przeciw publikowaniu w "Gazecie" informacji niezgodnych z prawdą, uzupełniając też list Janusza Opryńskiego.

Po pierwsze, w ostatnim pięcioleciu - od 2004 roku bywałam regularnie na lubelskich Konfrontacjach - "sale nie świecą pustkami". Wręcz przeciwnie, przed każdym prawie spektaklem czeka grupa oczekujących na wolne miejsca. I w tym roku o publiczność nie trzeba było "walczyć". Z zadowoleniem, wraz z Anną Garlicką - dyrektorem "konkurencyjnego", szczecińskiego Festiwalu Kontrapunkt, skonstatowałyśmy w trzecim dniu Festiwalu, że mimo długich i trudnych nieraz przedstawień, w obcym języku - młodzież na ogół nie zna rosyjskiego - studenci dzielnie oglądają je. Świadczy to dobrze zarówno o młodzieży jak programie festiwalu. I cieszyło nas to, że lubelska publiczność, podobnie jak szczecińska, ciekawa jest sąsiadów, chce poznać i zrozumieć ich kulturę. Na fascynującym wykładzie prof. Cezarego Wodzińskiego o filozoficzno-religijnych źródłach wielkiej rosyjskiej literatury, który dawał istotny klucz do interpretacji pokazywanych wcześniej spektakli i filmów, brakowało wolnych miejsc. Kilkadziesiąt osób - w tym pisząca te słowa - słuchała na stojąco ponad godzinnego wykładu i dyskusji. To była znakomita puenta poważnego dialogu o kulturze i naturze człowieka, dialogu poprzez sztukę teatru, toczonego od wielu lat przez Janusza Opryńskiego, jego Teatr i Festiwal.

Po drugie, nieprawdą jest jakoby ten Festiwal "niczego nie generował". Wręcz przeciwnie! Generuje premiery, które zawsze są nie tylko tematycznie związane z ideą kolejnych edycji Festiwalu, ale są też przeważnie na najwyższym, profesjonalnym poziomie. Są później zapraszane na prestiżowe światowe festiwale, przynosząc chwałę Konfrontacjom Teatralnym jako współproducentowi, animatorowi przedsięwzięcia i Lublinowi, w którym te premiery się odbyły. Dla przykładu: "Ślub" Gombrowicza Teatru im. Horzycy w reż. Estończyka - Elmo Nüganena, z udziałem wybitnego litewskiego - aktora Vladasa Bagdonasa i Teatru Slovensko Mladinsko (Lublana) dały początek próbom interpretacji polskich arcydzieł i problemów poprzez doświadczenia artystów ukształtowanych przez inną, nie polską kulturę. Oba przedstawienia promowały później polską literaturę za granicą. Toruński "Ślub" miałam okazję po raz drugi oglądać w Pilznie.

Dwa lata temu na lubelskich Konfrontacjach odbyła się premiera petersburskiego Teatru Satyry na Wasiljewskiej "Rosyjskich konfitur", a w ubiegłym roku Daniela Steina - tłumacza rosyjskiej autorki światowej sławy, Ludmiły Ulickiej, w reżyserii polskiego artysty wykształconego w Rosji, Andrzeja Bubienia. Oba przedstawienia wybitne, co potwierdzają oceny krytyków zagranicznych i rosyjskiego środowiska teatralnego, nominacje do moskiewskiej "Złotej Maski", liczne zaproszenia na festiwale i występy gościnne; od Wilna i Tallina począwszy, przez Lizbonę, Niceę, Mediolan, Paryż, na Seulu kończąc. Za te spektakle Andrzej Bubień w ubiegłym roku otrzymał prestiżową nagrodę "Załatoj safiet" ("Złota rampa") przyznawaną dorocznie przez krytyków petersburskich dla najlepszego reżysera roku. Te fakty, jak wiele innych, nie świadczą o prowincjonalności lubelskich Konfrontacji. Potwierdzają zaś wysokie kwalifikacje Janusza Opryńskiego jako dyrektora artystycznego Festiwalu, jego profesjonalizm, odpowiedzialność, konsekwentne myślenie.

Łukasz Drewniak, jak sam wyznał, przez ostatnie dwa lata nie był na lubelskich Konfrontacjach, a w tym roku zachęcił go do przyjazdu interesujący program. Nie zawiódł się. A mnie zwabił ten program zwłaszcza dlatego, że widziałam w nim rozwijanie wcześniej nawiązanego ze mną dialogu, możliwość pogłębiania refleksji, coraz szerszej i głębszej penetracji kultury naszych wschodnich sąsiadów. I też się nie zawiodłam.

Jeśli Lublin zostanie Europejską Stolicą Kultury, to z pewnością - między innymi - dzięki takiemu konsekwentnemu myśleniu i działaniu artystów, którzy mądrze promują kulturę i nie walczą o widza schlebiając mu i oferując spektakularne atrakcje.

A artykuł Grzegorza Józefczaka przynosi kulturze lubelskiej i "Gazecie" wstyd .

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji