Artykuły

Pustka po Kongresie Kultury

Przepraszam, że chcę znów powrócić do niedawnego Kongresu Kultury. Ale wciąż zdumiewa mnie milczenie dookoła tej imprezy. Jak to jest możliwe? A może nam się tylko wydaje, że tam się coś zdarzyło? - pyta Jerzy Stuhr w Polsce.

Dla mnie ważnym wynikiem Kongresu był zastrzyk odwagi, aby dostrzegać to, co najważniejsze. Michał Boni wyjaśniał, że zapomnieliśmy, co to znaczy: publiczny. Postawiliśmy znak równości między publicznym a państwowym i dlatego tak nam trudno rozmawiać o telewizji.

Może więc sama telewizja świadomie jest taka oficjalnie wyciszona, bo przecież żaden polityk nie wypuści jej z rąk? Trzeba zatem głośno mówić o odbudowaniu pojęcia "publiczny". Panie Ministrze, to jest nasz główny postulat z Kongresu i wpływa do Pana jako obiecany pakiet dyskusyjny do Sejmu.

Trzeba mieć oczywiście przygotowaną ustawę i choćby ją potem Pan Prezydent zawetował, to będzie go można spytać, dlaczego uważa, że obywatele w państwie obywatelskim nie mogą mieć pieczy nad telewizją, która nie jest państwowa, lecz publiczna. A publiczna to znaczy nasza! Sam bym chciał zadać za parę miesięcy pytanie tego dotyczące. Komuś. Nie wiem komu. Na pewno dziennikarze będą to drążyć. I przypuszczam, że w ciągu listopada i grudnia pomysł takiej ustawy musi się wykluć.

Nawet była mowa, że wszystkie postulaty środowiska, które zostały zgłoszone, do końca listopada mają wpłynąć do ministerstwa. A w styczniu odbędzie się debata. Nad wszystkim, co zostanie zgłoszone.

Bo np. z innej dziedziny: jeśli zgłoszę postulat, że uczelnie artystyczne są jedyną autonomiczną władzą w sensie wprowadzania procesu bolońskiego, to co się stanie? Jakby to zostało wzięte pod uwagę, to tu, na naszej uczelni, senat zbiera się w marcu i mówi: proszę państwa, wracamy do czteroletniego cyklu kształcenia. Urzędnicy pewnie powiedzą, że mamy swobodę, ale chodzi o efekty kształcenia.

Na Kongresie była mowa o tym, że akurat efekty naszych artystycznych szkół na tle europejskim wypadają bardzo dobrze i nie ma się co bać, że obniżymy poziom. Lecz obniżymy, gdy sztucznie wydłużymy studia, albowiem nie będzie co robić!

Gdyby każdy z podstolikowych zespołów był taki konkretny jak ten zajmujący się szkołami artystycznymi, to już byłby wielki materiał do dyskusji. Nie lubię malkontenckich głosów dziennikarskich, że takie dyskusje są niepotrzebne... i że będzie po polsku, czyli nic się nie uda. Oczywiście, nieudane spotkania też były.

Filmowcy np. uśpieni są istnieniem Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej i powodzeniem gdyńskiego festiwalu, który środowisko uznało za rewolucyjny. Tymczasem nie przesadzajmy: zaledwie zaświeciło światełko... Bywało lepiej! Na przykład prezes filmowców Jacek Bromski przypomniał rok, gdy w jednym konkursie festiwalowym były "Ziemia obiecana", "Noce i dnie" i "Zaklęte rewiry". To był prawdziwy sukces!

Ale to obecne milczenie dookoła Kongresu wzbudza jeszcze inne podejrzenie: że wyrosło pokolenie takich odbiorców, którym to zaczyna być niepotrzebne. Ja sam, gdy o tym myślę, wpadam w poczucie coraz większej samotności. Może przeszły czasy, by o coś walczyć, a zasady trzeba sobie pielęgnować samemu dla siebie?

Te pokolenia, które się wychowały w czasie wolności, już nie odczuwają potrzeby walki o cokolwiek. Nie nauczyliśmy ich tej gotowości, a może i nie wychowaliśmy? Lata 90. to były lata wielkiego chaosu. Jeszcze niektórzy myśleli o swoich karierach, nie było cierpliwości, by wytłumaczyć zasady, i teraz zbieramy owoce...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji