Artykuły

Pamiętniki ostatniej dekady

Duża sala w Schronisku Brata Alberta w Nowym Porcie w Gdańsku jest gotowa do akcji "Zima". To stołówka, do której kiedy nadchodzą mrozy, a z nimi bezdomni, wstawiane są metalowe łóżka, szafki i taborety.

Ludzie, którzy tu dziś przyszli, nie szukają noclegu. Przyjechali na spektakl o bezdomności, który wystawia teatr Wybrzeże. Monodram Tomiry Kowalik oparty jest na wspomnieniach Anny Łojewskiej "Pamiętnik z dekady bezdomności" w adaptacji Pawła Demirskiego. Łojewska w początkach lat 90. straciła pracę i przez dziesięć lat nie miała domu, mimo że nie pasuje do stereotypu bezdomnego: jest wykształcona, zna języki, aktywnie szuka pracy. Opisała bezdomność jako trudną do wyleczenia chorobę, skrytykowała system opieki oparty na noclegowniach, który nie przygotowuje do samodzielnego życia, ale uzależnia od pomocy. Kowalik wciela się w postać kobiety, która szuka oparcia w kolejnych organizacjach i schroniskach. Udaje cyniczną dziennikarkę przeprowadzającą wywiady z bezdomnymi ("Powiedz panu, jak się tu znalazłeś"). Na koniec włącza dyktafon z nagranym głosem autorki, która czyta fragmenty wstrząsającego dziennika, a my słuchamy, siedząc na łóżkach, które lada dzień zajmą następni bohaterowie Łojewskiej.

Sceniczne dokumenty

Prekursorem był legnicki Teatr im. Modrzejewskiej z "Balladą o Zakaczawiu" (2000) opartą na wspomnieniach mieszkańców jednej z dzielnic. Teraz takich spektakli są dziesiątki. Stary Teatr w Krakowie wystawił sztukę Pawła Sali "Gang Bang" o polskim porno-biznesie. Materiałem były wywiady z uczestnikami bicia seksualnego rekordu, które autor nagrał podczas targów porno w Warszawie. W Szczecinie odbyła się teatralna prapremiera sztuki "Łucja i jej dzieci" Marka Pruchniewskiego zainspirowanej reportażem o dzieciobójczyni opublikowanym w "Gazecie". W Düsseldorfie powstało polsko-niemieckie przedstawienie według sztuki Andrzeja Stasiuka "Noc", która nawiązuje do opisywanej w "Gazecie" historii jumaczy - polskich złodziei napadających na sklepy jubilerskie w Niemczech. Polska premiera - 3 lutego w Starym Teatrze.

Poza spektaklami powstają całe akcje obudowane dyskusjami z publicznością. Krakowskie stowarzyszenie Łaźnia przygotowuje z dramaturgami z grupy G 8 sztukę o mieszkańcach Nowej Huty, na początek artyści zebrali kolekcję pamiątek i związanych z nimi wspomnień, które posłużą do napisania scen. W Jeleniej Górze teatr rozpoczął akcję "Pisanie miasta", w ramach której młodzież rejestruje i prezentuje na spotkaniach wspomnienia mieszkańców. Te materiały posłużą do napisania dramatu, którego premiera ma być w następnym sezonie.

Fragmentem większej całości jest także "Pamiętnik z dekady bezdomności". To kolejna stacja Szybkiego Teatru Miejskiego, projektu teatru Wybrzeże, który nawiązuje do doświadczeń rosyjskiego teatru "doc" i brytyjskiej metody verbatim. W jego ramach powstały już reportaże teatralne o żonach żołnierzy z Iraku ("Padnij"), polskich neonazistach ("Nasi"), prostytutkach ze Wschodu ("Kobiety zza wschodniej") i podziemiu aborcyjnym ("Przebitka").

Nie ma dzisiaj tematu, do którego nie zabrałby się teatr.

Prawda poszukiwana

Teatr dokumentalny ma w Polsce tradycję. W latach 70. przenoszono na scenę reportaże m.in. Hanny Krall ("Zdążyć przed Panem Bogiem"). W 1981 roku Izabella Cywińska wystawiła w Poznaniu spektakl "Oskarżony: Czerwiec '56", który był próbą rekonstrukcji wypadków poznańskich opartą na zeznaniach świadków i przemówieniach polityków zderzonych ze współczesną poezją.

Jednak dopiero dziś zeit theater, jak go nazywają Niemcy, przeżywa renesans. Jedną z przyczyn jest zniesienie cenzury i dostęp do nowoczesnych mediów. Ale nie tylko. Teatr dokumentalny odpowiada na potrzebę bliskiego spotkania z rzeczywistością, która przenika całą kulturę. W odpowiedzi na inwazję fikcyjnych światów artyści szukają kontaktu ze światem realnym. Kompozytorzy wykorzystują dźwięki nagrane w halach przemysłowych, w telewizji jest coraz więcej fabularyzowanych dokumentów. Artyści sztuk wizualnych uczynili obiektami artystycznymi ludzkie ciało, wypchane zwierzęta, a nawet przestrzeń miasta - jak Paweł Althamer, który w 2000 roku zamienił w dzieło sztuki blok na warszawskim Bródnie.

Prawda stała się towarem pożądanym w sztuce, pytanie tylko, na ile wykorzystanie na scenie autentycznych świadectw zbliża nas do niej. Wraca spór o to, czy krew w teatrze jest przekonująca wtedy, kiedy jest sztuczna, czy kiedy jest prawdziwa.

Autorzy mają na to różne recepty. Jedni, jak Marek Pruchniewski czy Andrzej Stasiuk, przetwarzają materiał zaczerpnięty z gazet czy własnych poszukiwań. U Pruchniewskiego historia kobiety, która pod presją otoczenia zabiła swoje nowo narodzone dzieci, jest ujęta w strukturę antycznej tragedii. Stasiuk w kryminalnej historii o jumaczach umieszcza scenę, w której zabity podczas napadu złodziej rozmawia z własną duszą, jakby żywcem przeniesioną ze staropolskich dialogów. Inni - jak Paweł Sala - są wierni źródłom. Sala, z zawodu dokumentalista, zachował w "Gang Bangu" nawet błędy językowe, aby podkreślić autentyzm wypowiedzi dziewczyn z porno-biznesu. - Nie fantazjuję, bo fantazja nie poraża, a autentyzm daje kopa - mówi.

W ten sposób innymi słowami powtarza to, o czym mówią goście Salonu Warszawskiego w "Dziadach" Mickiewicza. Historia męczeństwa Cichowskiego opowiedziana przez naocznego świadka, pełna drastycznych szczegółów, wywołuje niesmak w salonowych poetach sławiących w wierszach "sadzenie grochu". Zdanie "Czemu to o tym pisać nie chcecie panowie" mogłoby stać się mottem teatru dokumentującego rzeczywistość.

Bohaterowie własnych historii

Na tym tle gdański spektakl jest wyjątkowy. Nie budowano noclegowni na scenie, jak to zrobił kilka lat temu Krystian Lupa we wrocławskim spektaklu "Azyl" według Gorkiego, artyści weszli w rzeczywistość autentyczną.

"Pamiętnik" jest też szczególny ze względu na udział bezdomnych. Trzej z nich pojawiają się w przerwach monologu aktorki, przedstawiają z imienia, nazwiska i wieku, opisują swoją drogę do bezdomności, a następnie tańczą i recytują wiersze. Są przecież w teatrze.

Spektakle z udziałem prawdziwych bohaterów historii zawsze rodzą wątpliwość, czy artyści mają moralne prawo robić z cudzej krzywdy rozrywkę. Jedna z amerykańskich recenzentek tańca odmówiła w latach 90. napisania recenzji z przedstawienia Billa T. Jonesa "Still/Here", w którym wykorzystano głos i wizerunki chorych na AIDS. Gdański spektakl broni się przed podobnym zarzutem w sposób przewrotny. W pewnym momencie bezdomni przerywają aktorce i przejmują przedstawienie. "Wszyscy sobie teraz robią teatrzyki o wszystkim, pani też robi teatrzyk o nas, udaje bezdomną. Po co? Czy ja nie wiem, jak mi źle?" - mówi jeden. Nagle stajemy twarzą w twarz z ludźmi, dla których zupa na jednym ziemniaku czy para butów na dwóch nie jest teatralną fikcją, ale rzeczywistością.

- Dla nas wygraną jest nagłośnienie tematu. Od premiery rozmawiamy nie o sztuce, ale o problemie. Jak przywracać tych ludzi do "domności", jak wyrobić w nich nawyk pracy, co zrobić z ośrodkami, którym nie zależy na zmniejszaniu bezdomności, bo dostają duże pieniądze na utrzymanie bezdomnych? I jak blisko bezdomności jesteśmy my sami - mówi Wicza-Pokojski.

Autorzy gdańskiego przedstawienia wiedzą, że nie rozwiążą problemu bezdomności. Dadzą jednak do myślenia widzom, którzy kupią bilet do gorszego życia. A aktorzy? Jeden z nich dzięki przedstawieniu odnalazł znajomych ze szkoły, których nie widział od lat. Umawiają się już na klasowy zjazd. Może to pierwszy krok do "domności"?

Na zdjęciu: "Pamiętnik z dekady bezdomności" w Teatrze Wybrzeże w Gdańsku.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji