Artykuły

"Hamlet": loz niezłomny

ABY nasycić "Hamleta'' w największym stopniu współczesnością, rozognić wszystkie pytania w nim zawarte, wystarczy dochować wierności tekstowi. Jest to bowiem dramat, którego struktura jest nieruchoma, jak struktura kryształu, i jak ona - zmienna. Ożywia ją każda realizacja, która nie bierze jej w krzyżowy ogień wymyślnych koncepcji. Kryształ ogniskujący zbyt wiele promieni traci własne światło, niknie wessany przez przestrzeń.

Światła z zewnątrz trzeba "Hamletowi"' tylko tyle, aby mógł się jarzyć własnym blaskiem. Adam Hanuszkiewicz, twórca nowej inscenizacji "Hamleta" w Teatrze Narodowym zrozumiał, że wniknąć w zamysł Szekspira, to przejąć jego dystans, jaki żywić musiał wobec własnego dzieła, dystans równy wyrzeczeniu i ograniczeniu inwencji, jeśli poprzestał Szekspir na zarysowaniu konfliktów nie wdając się w szczegóły; jeśli więcej uwagi poświęcił niepewności bohaterów, niż intrydze; więcej jednak intrydze niż historii; mniej z kolei determinacjom wydarzeń, a znacznie więcej determinacjom losu i nastrojów, przesilających się we zwątpieniu i buncie.

Stąd wywodzi się nowa wersja dramatu, "wersja Horacego", jak ją nazywa w szkicu zamieszczonym w programie Jerzy S. Sito, któremu zawdzięczamy też nową, wręcz rewelacyjną polską wersję językową "Hamleta". Spojrzenie Horacego, najbliższego powiernika Księcia jest spojrzeniem świadka, który daje nam dostęp do dramatu, zanim jeszcze dramat przemieni się w przypowieść, moralitet; z akcji wyprowadza nie alegorię, ale tragedię. Dlatego w inscenizacji Hanuszkiewicza Horacy tak mało ma do powiedzenia. Dlatego Hamlet tak bardzo jest samotny.

Książę duński żyje w świecie pełnym wydarzeń, próbuje dochodzić ich znaczenia, przyczyn i celów. Okazuje się, że są to dziedziny martwe. Odłogiem leży przeszłość i przyszłość. Zewsząd napiera na Hamleta bezduszność dnia bieżącego. Bezduszność dojrzałości? Kiedy to marzenie trzeba zastąpić kalkulacją, kompromisem; przyjaźń - wyrachowaniem; namiętności - żądzą. Wraz ze śmiercią Ojca zmarło zbyt wiele. Dlatego cała uwaga i tęsknota Hamleta zwraca się ku Ojcu.

Duch Ojca niewiele ma w tym spektaklu ze zjawy. Zwłaszcza dla Hamleta. Gdy pojawia się strażom, jest jeszcze w cieniu, jest tylko domysłem zbiorowej, rozproszonej tęsknoty. Z Hamletem wiedzie już rozmowę bezpośrednią, równie jak Hamlet realny. Jego bytowanie, przywołanie go na scenę można porównać do zabiegu, jaki jest stosowany w naukowym postępowaniu hipotetycznym, które konstruuje pewne wartości fikcyjne, aby przy ich pomocy, jak przy pomocy protezy dojść do wartości realnych. Znakiem, że Hamlet wartości realne osiągnął, będzie ponowne pojawienie się Ducha jako świadka rozmowy, syna z Królową. To nic, że Królowa go nie widzi, także Hamlet widzi go po raz ostatni, osiągnął już wiedzę, której pragnął, Duch nie jest mu więcej potrzebny - może odejść.

Hamlet nikogo nie wskrzesza, niczego nie ożywia. Narzuca natomiast swemu otoczeniu niepożądaną wiedzę i świadomość martwoty. Odtąd prawda, że "Dania jest więzieniem" przestaje być wyłącznie prawdą Hamleta. Czy Hamlet jest spiskowcem? Wbrew pozorom, jakie stwarza przysięga złożona przez świadków pojawienia się Ducha, nie mamy tu do czynienia ze spiskiem politycznym. Hamlet, pochłonięty własną rozterką, odrazą do całego świata nigdy nie rozwinie spisku. Może myśl ta błyśnie mu raz jeszcze podczas spaceru po krużgankach, kiedy z książką w dłoni zastaną go dawni przyjaciele Rosenkrantz i Guildenstern. Odkrywszy jednak, że przedzierzgnęli się z przyjaciół w policjantów i szpicli, czego zresztą nadmiernie nie tają, Hamlet umocni się w swej odrazie do świata. Spisek zastąpi manifestacją, złośliwym nękaniem, presją moralną. "Biedny chłopiec z książką w ręku...". To określenie Wyspiańskiego mija się z tym spektaklem. Podobnie minąć musi się z celem pytanie: co czyta Hamlet? Być może, rzeczywiście "Próby" Montaigne'a, jak chce tradycja. Ale dlaczegóż by nie "Księcia" Machiavell'ego czy "Dziennik boliwijski"? A wszystko z tą sarną nieufnością: "Słowa, słowa, słowa..."

ZWRACA uwagę przytłumienie, stuszowanie monologu "Być albo nie być''. W więzieniu jest to alternatywa nieco ironiczna. Metafizyka odeszła na drugi plan, Hamletowi starcza siły, by rekonstruować pewne normy moralne, z których zresztą wywodzi bunt, ale i bezwzględność (zabójstwo Poloniusza, odtrącenie Ofelii), nie ma natomiast już ani siły, ani czasu, aby odbudować świat, dać mu perspektywę metafizyczną, oddech, bez którego udusi go własny bunt, jak Króla dusi własna nieprawość; Królową zaś i Ofelię bierność, zniewolenie płynące z posępnej namiętności.

Inscenizacji Hanuszkiewicza, mimo jej niewątpliwych inspiracji egzystencjalnych, nie można wiązać z koncepcją jednej filozofii. W tej wersji Hamlet nie tyle dokonuje wyborów, co zyskuje świadomość stanu rzeczy: jasną, oślepiającą. Idzie nie od sprzeciwu wezwania, ale od sprzeciwu - do sprzeciwu, nie tracąc napięcia woli. Daniel Olbrychski stworzył kreację dościgającą najwyższych szczytów aktorstwa. Jego Hamlet spala się w tragicznym proteście, rzucając światło na zatajone momenty rzeczywistości. Jest żywą pochodnią. Mają doń dostęp wszystkie uczucia, poza jałowym frasunkiem. Bywa piękny i odrażający, sprawny i zniedołężniały, jak zniedołężniały może nam się wydać zawodnik, który dopiero co zwyciężył w wielkim biegu. Olbrychski osiąga w grze zdumiewające zapamiętanie się, z którego wraca do statyczności, spokoju. Kreacja Olbrychskiego powinna stać się przedmiotem oddzielnego opisu i szczegółowej analizy. Sukces to tym pełniejszy, że osiągnięty w nieułatwionych warunkach poważnej skali porównawczej.

Jerzy Kamas zarysował postać Króla w sposób bardzo dramatyczny, czyniący zeń jedną z postaci najwyrazistszych. Porażony własną nieprawością. Król jest jedynym bohaterem dramatu dorównującym tragizmowi Hamleta. Monolog Króla należy do kulminacyjnych momentów inscenizacji. Zofia Kucówna znakomicie łączyła trudną, podwójną rolę matki i królowej, zbudowała tę postać środkami prostymi. Z ciemnego nurtu biernej namiętności wyrywa ją dwukrotnie wybuch rozpaczy, rozegranej w sposób wyjątkowo ekspresywny. W roli Poloniusza Mariusz Dmochowski odnalazł akcenty mądrej, przewrotnej ironii, która jednak nie może być tarczą, ani usprawiedliwieniem. Wyzbyty ironii, wszelkiego dystansu, ale i namysłu jest syn Poloniusza, porywczy Laertes, którego sprawnie i szlachetnie gra Damian Damięcki. Ewa Żukowska w roli Ofelii w interesujący sposób przekazała klasyczne już kwestie obłędu, pozostając jednak w cieniu zarówno biegu wydarzeń, jak i kunsztu aktorskiego innych wykonawców. Doskonale wywiązali się ze swych zadań dwaj wysoce utalentowani aktorzy Teatru Narodowego Zdzisław Wardejn i Andrzej Nardelii. W epizodzie "pułapki na myszy" wyróżniają się Ewa Pokas i Henryk Machalica. Pełną plebejskiej mądrości i werwy scenę cmentarną stworzyli Gustaw Lutkiewicz i Jerzy Turek. Horacy Tadeusza Janczara nazbyt może pogrążył się w cieniu, dopiero w finale udzielając swego wspaniałego głosu poezji szekspirowskiej. Szczególnie czysto brzmiały też kwestie Ducha Ojca w wykonaniu Adama Hanuszkiewicza. Znakomity układ pojedynku zawdzięczamy Waldemarowi Wilhelmowi. Scenografia Mariana Kołodzieja odznacza się rzadką sugestywnością, adekwatnością i urodą.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji