Artykuły

Teatr mój widzę

Maria Seweryn i Michał Żebrowski już wkrótce powitają widzów na własnych scenach. Ósmy i dziewiąty prywatny teatr w Warszawie! Jak tak dalej pójdzie, za trzy lata będzie ich więcej niż państwowych - pisze Max Fuzowski w dodatku Newsweek Polska

Kino Ochota [na zdjęciu] zamienia się w Och-Teatr. Od 8 lat niszczał unikatowy modernistyczny budynek autorstwa Mieczysława Pipreka. Właściciel chciał go zburzyć, ale na to nie zgodził się konserwator zabytków. Teraz trwa w nim intensywny remont. To pomysł Krystyny Jandy na kolejną scenę w Warszawie. Gwiazda prowadzi już popularny Teatr Polonia, dyrektor artystyczną Och została jej córka, aktorka Maria Seweryn. - Nie chodzi o ambicje czy rosnący apetyt, tylko potrzebę. Mamy ogromną liczbę tytułów w repertuarze. Odłogiem leżą rzeczy, na które publiczność ma ochotę przychodzić, ale nie mamy ich gdzie pokazywać - mówi Seweryn. Och miał tymczasowo rozpocząć działalność już pod koniec października. Ze względu na przedłużający się remont ruszy w styczniu. - Rozpoczniemy "Wassą Żeleznową" Maksyma Gorkiego w reżyserii Andrzeja Wajdy - zapowiada Maria Seweryn. Kolejny prywatny teatr w Warszawie nikogo nie dziwi. Dziś mamy już siedem profesjonalnych scen tego typu i co najmniej drugie tyle amatorskich. Co ciekawe, prywatne teatry otwierają się w momencie, gdy państwowe radzą sobie nie najlepiej.

Gwiazdy Ateneum czy Współczesnego zdecydowanie przygasły. Znakiem czasów jest zamknięcie Teatru Małego. Oficjalnie skończyła się umowa na wynajem sali. A naprawdę chodzi o to, że od kilku lat nikt nie miał pomysłu na prowadzenie powołanej do życia przez Adama Hanuszkiewicza w 1973 roku sceny. A jeszcze trzy lata temu sytuacja wyglądała inaczej. Gdy 3 grudnia 2006 roku Krystyna Janda pokazała w Polonii pierwszą premierę - "Trzy siostry" Antoniego Czechowa - w Warszawie działał tylko jeden prywatny teatr, Buffo Janusza Józefowicza i Janusza Stokłosy. Janda chciała stworzyć scenę dramatyczną. Dziś Polonia to jedna z ważniejszych, ale też popularniejszych scen w Polsce. - Nie mnie oceniać, czy odnieśliśmy sukces artystyczny. Na pewno za sukces można uznać, że działamy od 3,5 roku, mamy widzów i wyprodukowaliśmy 30 premier - mówi Roman Osadnik, dyrektor Teatru Polonia. Sukces Jandy da się zmierzyć także tym, że to właśnie ona wywołała modę na tego typu przedsięwzięcia. Jednym z największych jest otwarty w kwietniu Teatr Kamienica Emiliana Kamińskiego. Sceny w piwnicznych magazynach budowano 7 lat za około 10 milionów złotych, z których większość udało się pozyskać z unijnych funduszy. - Chcę zarabiać na teatrze tyle, żeby mógł funkcjonować, a cała ekipa i rachunki zostały opłacone - mówi Kamiński. - Chcę zaproponować Warszawie teatr różnorodny. Spektakle oparte na dawniejszym repertuarze, ale też takie, które podejmują współczesne tematy w sposób przystępny dla widza. Jednak o ile fizyczna wielkość jego teatru robi wrażenie, o tyle repertuar już niekoniecznie. Choć faktycznie różnorodny, jak na razie brak w nim przedstawień, które zachwycałyby realizacyjnym kunsztem. Ani satyryczna sztuka "Botox", ani "Pamiętnik z Powstania Warszawskiego" nie zachwyciły krytyków. Ale na brak publiczności Kamiński nie może narzekać. Bilety sprzedają się niemal co do jednego miejsca. To zasługa samego właściciela, który sprawia, że widzowie czują się wyjątkowi. Wita i żegna ich po spektaklach, wpuszcza na próby, tłumaczy, co się dzieje na scenie. Kamienica to teatr, który wie, jak dbać o publiczność. A to główna siła prywatnych instytucji. Nie zamykają się w wakacje, grają, kiedy tylko się da, często oferują tańsze niż państwowa konkurencja bilety. Niektóre ulegają pokusie wystawiania sztuk łatwych i przyjemnych, bo jasne jest, że na nich się zarabia najlepiej. Przykładem otwarty w zeszłym roku Teatr Capitol aktorki Anny Gornostaj. Zaczął od "Bajek robotów" Lema w wersji popowej, a teraz można w nim oglądać m.in. "Smak mamrota", czyli serial "Ranczo" w wydaniu scenicznym. Teatr wydaje się dodatkiem do klubu, który w nim działa. Podobnie Bajka, gdzie brylują Katarzyna Skrzynecka i Piotr Gąsowski, kojarzeni nie z teatrem, a raczej z "Tańcem z gwiazdami". Ale dziś mało wybrednym gustom schlebiają nie tylko prywatne sceny. Wystarczy spojrzeć na przedstawienia utrzymywanych z publicznych środków teatrów Kwadrat czy Komedia. W pierwszym gejowska telenowela "Berek", w drugim tandetny musical "Boyband". W porównaniu z nimi Capitol czy Bajka robią przedstawienia, które są widowiskowe i świetnie przygotowane pod względem technicznym. A przecież dysponują mniejszymi budżetami, bo nie mogą liczyć na dotacje z kasy miejskiej. Do jednego biletu w państwowym teatrze z publicznych pieniędzy dopłaca się nawet 100 złotych, teatr prywatny może liczyć najwyżej na 5 złotych dotacji i to tylko na konkretny projekt. A ceny biletów w państwowych i prywatnych teatrach są podobne. - Uczciwe wobec widzów jest produkowanie przedstawień finansowanych samemu. Model, w którym za wszystkie błędy artystyczne płacą twórcy, a nie podatnik, jest chyba najlepszym rozwiązaniem - twierdzi Michał Żebrowski, którego prywatny teatr ruszy na przełomie jesieni i zimy w Warszawie. Kiedy dokładnie - jeszcze nie wiadomo, wciąż trwa remont sali.

Żebrowski już od czterech lat wraz z reżyserem Eugeniuszem Korinem prowadzi firmę ProSkene, produkującą i sprzedającą przedstawienia. Aktor nie chce zdradzić, jak będzie nazywała się scena. Co ciekawe, całe przedsięwzięcie jest finansowane w ramach partnerstwa publiczno-prywatnego. To Urząd Miasta Warszawy wyremontuje salę na szóstym piętrze Pałacu Kultury i zaopatrzy ją w fotele, sprzęt nagłaśniający i oświetleniowy. Teatr Żebrowskiego będzie ją wynajmował przez co najmniej 180 dni w ciągu trzech lat. Wydatki mają się zwrócić ratuszowi w postaci czynszu. Miasto dodatkowo będzie mogło zarabiać na wynajmie przestrzeni innym podmiotom. To pierwszy tego rodzaju przypadek w Polsce. Scena Żebrowskiego może stać się poważnym konkurentem Polonii i Och-Teatru. Nie tylko nazwisko znanego aktora ma przyciągać widzów, lecz także ambitniejszy repertuar. - Stworzymy z Eugeniuszem Korinem teatr, który będzie śmieszył, nie błaznując, wzruszał, nie popadając w ckliwość i prowokował do myślenia, nie nudząc. Taki teatr środka oparty na najlepszej literaturze dramatycznej i aktorskim rzemiośle - zapewnia Michał Żebrowski. Założyciele prywatnych teatrów są zgodni co do tego, że jest miejsce na kolejne sceny. A zdrowa rywalizacja wyjdzie na dobre i twórcom, i widzom, choć grozi wyjściem publiczności z teatrów państwowych.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji