Artykuły

"Hamlet" w Narodowym

SAMOTNY człowiek w klatce z żelaza. Precyzyjniej, myślący człowiek, koniecznie młody - i świat. Świat jest tu, w tym przedstawieniu najczęściej klatką determinującą działanie. bo ograniczającą możliwości; może być więzieniem (tym słowem określa go bohater), ale może też być i tak, że ściany klatki rozsuwają się - na scenie raz z hukiem, a raz bezszelestnie - i świat poszerza się o upajający wymiar wolności wyborów. Cóż stąd, że klatka ma gdzieś tam jednak tę swoją tylną ścianę i wybór okazuje się mieć z góry określone elementy. Człowiek wypowiada te swoje "być albo nie być", tak jakby był w pełni przekonany, że jest to pytanie autentyczne, że rzeczywiście można wybierać. Tyle filozoficzna aura z spektaklu, a jego tkanka?

Młody, przedwcześnie rozwinięty chłopak zderzony z życiem w jego brutalnej i ostrej formie. Cierpi. Ma na imię Hamlet, jest królewiczem duńskim, zamordowano mu ojca, ciąży na nim jego testament: pomścić zbrodnię. Powinien w tym czasie kochać Ofelię, wprawiać się w szermierce, by potem, może - wprawiać się do rządów Danią. Powinien - tak uważają jego najbliżsi - "żyć i dać żyć innym". Zamiast tego przeżywa piekło podejrzeń, pewności, marzeń o odwecie. Na tym dworze, na którym wypadło mu żyć, jest postacią najwartościowszą ale i najbardziej rozdartą, patrzącą najostrzej.

Mógłby pewnie - przyzna mu to nawet obcy, który weźmie zamiast niego Danię - stać się kiedyś wybitnym człowiekiem - przerasta otoczenie inteligencją, wrażliwością, poczuciem moralności. Ale jest diablo arbitralny a to znaczy zawsze - bezkompromisowy, ale często też pełen kompleksów. Jego miłość nie jest dobra bo rani, jego przyjaźń nie jest dobra, bo nie ufa, jego szlachetność nie mierzy w konkret.

Hamlet, królewicz duński robi zbyt szybki użytek ze swojej inteligencji i twoich kompleksów. Zbyt szybko i pewnie, zbyt opacznie dojrzewa: fala poczucia krzywdy skojarzonego z wrodzoną skłonnością lotnego umysłu do analizy niesie go nieuchronnie w stronę zwątpienia we wszystko. Nie ufa już ani uszom, ani oczom, ani uczuciom (choćby i własnym), nikomu i niczemu w Elsynorze, czy raczej w owej żelaznej klatce, która - przejrzyście wielofunkcyjna - jest przestrzenią sceniczną idealnie utrafioną jako metafora miejsca zmagań ludzkich. Obudowana ruchomymi płaszczyznami z metalu, czasem (na początku i na końcu przedstawienia) zamknięta od strony widowni kurtyną przeciwpożarową; czasem tylko ażurowym rusztowaniem z żelaza, które służy jako podest dla instalacji elektrycznej i jako... krużganki zamkowe. Na tych krużgankach zobaczy po raz pierwszy Ducha ojca Hamlet stąd będzie rzucała swoje niby-kwiaty szalona Ofelia; tu będzie podsłuchiwał Hamleta z Ofelią sprytny i mądry Poloniusz; tu przerazi się na dobre "kuzynem" stryj - morderca król Klaudiusz; tu wreszcie złożą ludzie Fortynbrasa ciało Hamleta, za którego w końcu wybrano "nie być".

ADAM HANUSZKIEWICZ, dwukrotny odtwórca roli Hamleta sięgnął wreszcie po reżyserię tego dzieła, o którym sam powiada, że "powinno je grać każde pokolenie". I otrzymaliśmy - jak niezmiennie zawsze u Hanuszkiewicza - rzecz o nas samych: żeby nie było nieporozumień - o sprawach "trafiających" w ludzi naszego czasu i naszej formacji psychicznej. O stosunku do życia tych ludzi, o ich lękach, fascynacjach, słabościach. Wiadomo - "Hamlet" jest uniwersalny, "Hamlet"' jest o życiu w ogóle. Ale ten, w Teatrze Narodowym - o życiu jakim je często widzimy, lub jakim chcemy je widzieć - nie zawsze słusznie - my, dzisiejsi.

Człowiek w klatce - Hamlet - Daniel Olbrychski - znakomity i przejmujący od początku, od pierwszych sekwencji, gra na strunach, które dźwięczą mocno i znajomo. Ta niedojrzałość "Hamleta", ta jego żarliwość; to wyczulenie na zło i fałsz, takie bardzo młode swoją formą i skalą miary wartości. Ten jego "sposób bycia". Jego samotność absolutna (bo Horacy się przecież nie liczy) - cena za "gorycz poznana". I wreszcie owa, wypływająca przecież ze szlachetnych pobudek, a troiła działania, uwiąd instynktu posiadania czegokolwiek, rozbrat wzięty z miłością. Hamlet - Olbrychski kocha tylko matkę (Z. Kucówna), ale to już miłość "spisana na straty"; Ofelli - wbrew słowom - raczej nie kocha.

Co mu zostaje? Mit ojca, który był Naj... i jego nakaz. Ale jak wypełniać nakazy mitu, a w każdym razie jak nie mieć co do tego skrupułów? Więc Olbrychski me może się z tym uporać, jest coraz bardziej chory swoją prawdą i swoją rozterką. Mozę lubi swoją obsesję, bo dopóki była tylko ideą zemsty, stanowiła kuszącą możliwość wyboru. Była więc wolnością, marzeniem i o niej. Może. Umierający Hamlet zna już prawdę o tajemnicy życia; wie czy dobrze wybierał ale tej prawdy widz już nie usłyszy; " sierżant śmierci" nie chce poczekać. Hamlet umiera ze swoim objawieniem a może i ono nie było niczym innym jak kolejnym rozsunięciem ścian klatki?

PRZEDSTAWIENIE Hanuszkiewicza jest wstrząsająco "ludzkie", zasób doświadczeń psychicznych odbiorcy wpisuje w nie każdorazowo jaśniejszą lub ciemniejszą w tonacji treść. Zrobione nadzwyczaj czysto i czytelnie, środkami bardzo wstrzemięźliwymi fascynuje urodą "wszystkiego co ludźkie". Ma mnóstwo świetnych ról - znakomita Z. Kucówna jako królowa (która gra na dwu tylko nutach: godności kobiety-królowej i macierzyńskiej miłości do Hamleta); bardzo interesujący nieschematyczny Klaudiusz Jerzego Kamasa; rozsądny, rzeczowy (również "nietypowo" potraktowany) Poloniusz Mariusza Dmochowskiego. I jeszcze młodzieńczy i nieskomplikowany (jakże niepodobny do Hamleta) Laertes Damiana Damięckiego, i sugestywny, zgoła nieeteryczny Duch Ojca (Adam Hanuszkiewicz). Wreszcie scenografia, o której zaletach była już mowa - jedna z ciekawszych stron tego spektaklu (Marian Kołodziej).

Przedstawienie trwa 3 godz. 15 min., jest więc bardzo długie. Niech fakt, że się tego nie czuje twórcy przyjmą jako miarę swego sukcesu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji