Artykuły

Słupsk, Czepielówna i Calma

Powinno się zabezpieczać pamiątki, dokumenty, spisywać wspomnienia, analizować dorobek artystyczny, wydawać książki, monografie, albumy, swoich najlepszych artystów ocalać od zapomnienia. Tak dzieje się wszędzie, na całym świecie. Powinna tym zająć się polska muzykologia, a nie zajmować się tylko sobą - pisze Sławomir Pietras w swoim felietonie w tygodniku Angora.

Przy częstych utyskiwaniach na zanik sponsoringu na rzecz kultury czasem pojawiają się przykłady zaiste budujące. Od wielu lat PKO Bank Polski jest mecenasem Polskiej Filharmonii Sinfonia Baltica w Słupsku (co za męcząca nazwa!). Dzięki temu filharmonicy słupscy, również od wielu lat pracujący pod kierownictwem wszechstronnego dyrygenta Bohdana Jarmołowicza, corocznie koncertują gościnnie w pięknej gdańskiej sali nad Motławą. Wszechstronność ta ma odzwierciedlenie w różnorodności repertuaru; od symfoniki, koncertów instrumentalnych, muzyki lekkiej, jazzu, operetki, aż po estradowe wykonania arcydzieł operowych.

Muzyka w Słupsku ma wysoką pozycję z dwóch powodów. Wykształciła wierną swej Filharmonii publiczność, a od wielu lat rozwija się pod okiem prezydenta miasta Macieja Kobylińskiego, podobnie jak ja wykształconego w Poznaniu prawnika, człowieka wrażliwego na muzykę.

Ostatnio opowiadano mi, że prezydent przesiąknięty poznańską oszczędnością spowolnił dotowanie Filharmonii. Jeśli to się nie zmieni, muzycy zamiast IX Symfonii powinni odegrać pod ratuszem polską pieśń narodową "Umarł Maciek, umarł, i leży na desce". Muzyka nie może żyć w niedostatku w mieście festiwali pianistycznych, pomnika Karola Szymanowskiego, obelisku mistrzów klawiatury i parku im. Jerzego Waldorffa.

W październiku dzięki hojności PKO Banku Polskiego przygotowano estradowe wykonanie "Madame Butterfly" Giacoma Pucciniego. W dwa dni po koncercie w siedzibie powtórzono ten program w Gdańsku. Partię tytułową śpiewała Roma Jakubowska-Handke. Towarzyszyli jej tenor Krzysztof Bednarek, baryton Zbigniew Macias i mezzosopran Katarzyna Suska. Wszyscy na bardzo dobrym poziomie, Jakubowska - zachwycająca! Precyzyjnie i stylowo dyrygował Jarmołowicz, wrażliwie zagrała dobrze przygotowana orkiestra, a komplet publiczności dał owacje na stojąco.

Gdyby mnie chciano posłuchać, doradzałbym, aby we współpracy z PKO Bankiem Polskim zaprojektować cykl takich wydarzeń, gdzie co roku w Słupsku i Gdańsku prezentowano by opery, których fabuła związana jest z morzem. Po "Butterfly" niechby poszły "Legenda Bałtyku", "Poławiacze pereł", "Holender Tułacz" "Axur Król Ormuz" (Salieri) czy "Krzysztof Kolumb" (Milhaud).

W obawie przed procederami niektórych reżyserów niweczących pierwotny sens arcydzieł operowych poprzez wpychanie się ze swymi - pożal się Boże - koncepcjami na takie koncerty zaprasza się narratorów. Czasem przyjmuję tę rolę, aby zwłaszcza młodzi ludzie mogli poznać prawdziwe intencje twórców. Omawiam również tradycje interpretacyjne i wspominam wybitnych wykonawców.

W Gdańsku, mówiąc o "Madame Butterfly", wymieniłem Zofię Czepielównę i Wiktorię Calmę, wspaniałe śpiewaczki lwowskie, charyzmatyczne heroiny Pucciniego w latach 40. i 50. ubiegłego stulecia, Czepielówna najlepsze swe artystyczne sezony spędziła w Bytomiu, Wrocławiu, Poznaniu i Gdańsku. Calma tryumfowała na scenie w pierwszych latach Opery Śląskiej, potem w teatrach włoskich - z La Scalą włącznie. Zawiłe meandry ich karier sprawiły, że po śmierci na zawsze spoczęły w Trójmieście. Ale gdzie? Spytałem o to publicznie gdańszczan podczas koncertu.

Miłośnicy opery nie zawiedli. Dzięki ich informacjom nazajutrz przy bramie cmentarza w Sopocie czekał na mnie młody perkusista Piotr Shiller, wnuk Zofii Czepielówny. W dwie godziny później doktorostwo Kotulakowie wypatrzyli mnie u wejścia do gdańskiego cmentarza Łostowickiego i zaprowadzili na grób Wiktorii Kotulak, bo tak brzmi prawdziwe nazwisko Calmy.

Powinno się pamiętać o tych mogiłach. Powinno się zabezpieczać pamiątki, dokumenty, spisywać wspomnienia, analizować dorobek artystyczny, wydawać książki, monografie, albumy, swoich najlepszych artystów ocalać od zapomnienia. Tak dzieje się wszędzie, na całym świecie. Powinna tym zająć się polska muzykologia, a nie zajmować się tylko sobą.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji