Artykuły

Jesteśmy "Made in Legnica"

- Marką "Made in Legnica" firmujemy najbardziej promiejski teatr w kraju. Byłoby rewelacyjnie, gdyby zauważono to w magistracie! - mówi JACEK GŁOMB, dyrektor Teatru im. Modrzejewskiej.

Z dyrektorem Teatru im. Heleny Modrzejewskiej w Legnicy, Jackiem Głombem [na zdjęciu], rozmawia Paweł Jantura:

Przed tygodniem na łamach "Konkretów" prezydent Tadeusz Krzakowski nie zostawił na panu suchej nitki. Skrytykował pana jako menedżera. Zarzucił, że pana placówka nie zarabia, ale wręcz generuje koszty, wyprowadzając teatr z budynku teatru. Uważa się pan za kiepskiego zarządcę?

- W roku 2004 wypracowaliśmy prawie 1,7 mln zł przychodów, które od lat mają tendencję rosnącą. To prawie 75 proc. środków, jakie zapewniło nam w ubiegłym roku miasto - dotacja wynosiła ok. 2,5 mln zł. Czy taki efekt finansowy może być skutkiem działania kiepskiego zarządcy? A poza tym gdybym był złym menedżerem, nie pracowałbym w teatrze dziesięć lat. Gdy przyszedłem do legnickiego teatru, był on w opłakanej sytuacji. Zastałem mały, prowincjonalny teatr. Byłem autorem zmian strukturalnych, bo pamiętajmy, że wtedy istniało jeszcze Centrum Sztuki - Teatr Dramatyczny, taki dziwaczny dom kultury z aktorami na etatach instruktorów. Przez dziesięć lat przeszliśmy wiele zawirowań, łatwo nie było. Miałem czterech szefów: dwóch wojewodów i dwóch prezydentów. Pracowałem w różnych konstelacjach politycznych i nieciekawej sytuacji gospodarczej, która zresztą trwa do dziś. Uważam, że udało się legnicki teatr zmienić. Dziś jest on znany i ceniony w kraju i za granicą. To zasługa nie tylko moja, ale całego zespołu. Świetnych aktorów, zespołu technicznego, pracowników warsztatów teatralnych, ludzi promocji, administracji, księgowości. A przecież przez te lata to ja odpowiadałem za politykę kadrową. Ja ściągnąłem do teatru wielu świetnych pracowników. W efekcie za niewielkie pieniądze robimy - zacytuję twórcę i wieloletniego szefa wrocławskiego Ośrodka Teatru Otwartego "Kalambur", dziś senatora Bogusława Litwińca - najlepszy teatr w Polsce. Można zatem powiedzieć, że to najlepiej wydane pieniądze na ogólnopolską promocję Legnicy. Na dobrą promocję. Ale także na nasz legnicki wkład w tworzenie współczesnych dóbr kultury ogólnonarodowej, tej z najwyższej półki. Mam liczne dowody, że na zewnątrz budzi to uznanie i szacunek. Ostatecznie szefa instytucji artystycznej trzeba oceniać, porównując wydatki z artystyczną jakością produktu. Nie boję się takiej oceny. Legnica ma się czym w tej mierze pochwalić.

Prezydent nie wyklucza zmian w teatrze. Coraz głośniej w ratuszu mówi się o rozdzieleniu funkcji dyrektora naczelnego i artystycznego. Pan miałby zostać tym drugim. Przystałby pan na takie rozwiązanie?

- Uważam, że kierowanie teatrem winno być jednoosobowe. To pozwala na skuteczniejsze działanie. W 95 procentach polskich teatrów rządzi jeden dyrektor. Narodowym Starym Teatrem w Krakowie rządzi wielki artysta i sprawny dyrektor Mikołaj Grabowski, który prosił nawet ministra o takie właśnie rozwiązanie (by łączył funkcje i był dyrektorem naczelnym i artystycznym). Krytyczna ocena mojej pracy, jaką przeczytałem w "Konkretach", jest dla mnie wielkim zaskoczeniem. Pan prezydent wcześniej nie zgłaszał wątpliwości wobec mojej osoby. Za jego kadencji dwukrotnie dostałem nagrodę dyrektorską! Zatem coś tu nie gra. Przecież ledwie kilka tygodni temu otrzymałem od pana prezydenta sympatyczny jubileuszowy list z takim oto fragmentem: "Proszę przyjąć moje szczere gratulacje. Legnicki Teatr im. Heleny Modrzejewskiej zapisze minione dziesięciolecie w swojej historii jako czas bardzo kreatywnych poszukiwań i sukcesów artystycznych, promujących nasze miasto. Życzę Panu dalszych zawodowych osiągnięć... itd.". Skąd ta nagła zmiana? Nie rozumiem...

Czy teatr jest instytucją, która musi zarabiać na siebie? Bo według prezydenta Legnicy, tak.

- Teatr to nie fabryka śrubek i jeśli wypracuje około 25 procent budżetu, to już dużo. My w ubiegłym roku zarobiliśmy 800 tys. zł. Razem z ministerialną dotacją daje to kwotę prawie 1,7 mln, co stanowi ok. 75 proc dotacji miejskiej, która wynosi 2,5 mln! Co ważniejsze jednak, teatr ma do spełnienia misję społeczną. Społeczny charakter teatru jest naszym znakiem firmowym. Jak żadna scena w kraju jesteśmy osadzeni w legnickiej rzeczywistości. "Ballada o Zakaczawiu", "Wschody i Zachody Miasta", a ostatnio projekt "Scena na Piekarach". Nawiązując do tytułu jednej z ostatnich naszych premier, mogę stwierdzić, że marką "Made in Legnica" firmujemy najbardziej promiejski teatr w kraju. Byłoby rewelacyjnie, gdyby zauważono to w magistracie! Bo jeśli mamy dbać jedynie o ładne liczby, to grajmy wyłącznie farsy i chałtury. Tyle, że ja nie będę firmował swoim nazwiskiem teatralnego "Świata według Kiepskich". Nasze projekty są wysoko oceniane przez ministerstwo. Właśnie dlatego w ubiegłym roku dostaliśmy od niego 900 tys. zł. Na projekty, które realizujemy poza budynkiem teatru. Legnicki podatnik nie dopłaca do naszych spektakli poza murami teatru. Dzięki tym właśnie spektaklom odnieśliśmy sukces. Mamy rozpoznawalny w Polsce swój charakter pisma. Nie ma sensu go zmieniać. Jesteśmy dumni, że mamy swój artystyczny język. Nasze spektakle wygrywają przecież w rankingach sumujących miniony sezon.

Budynek teatru stoi pusty, a aktorzy grają po zrujnowanych halach i magazynach.

- To mit. Zanim coś takiego się powie, warto zajrzeć w nasze statystyki. Są bezwzględne. Budynek teatru jest maksymalnie wykorzystany. Zdecydowanie więcej gramy w nim niż na zewnątrz. Pan prezydent dostanie nasze opracowania statystyczne i wierzę, że wtedy zmieni zdanie. Warto jednak pamiętać, że teatr to nie tylko premiery, nie tylko spektakle. To także próby, działalność młodzieżowego Klubu Gońca Teatralnego, miejsca pracy i zarządzania teatrem, a nie tylko scena i widownia. Nawiasem mówiąc, czy sala obrad rady miejskiej jest pełna, gdy nie ma sesji?

Ale ożywianie legnickiego rynku, co kiedyś pan zapowiadał, wychodzi chyba średnio?

- Powiedziałem o tym po Pierwszym Wielkim Zjeździe Legniczan. Miała temu służyć teatralna kawiarnia Modjeska. Z różnych przyczyn pomysł ten nie wypalił, co też było ostatnio tematem prasowych publikacji. Ale wierzę, że Modjeska w nowym kształcie wkrótce stanie się elementem ożywiającym rynek. Z drugiej strony nie mogę odpowiadać za otaczającą nas legnicką rzeczywistość. Za to, że mamy w centrum sklepy chemiczny, a nie galerie lub kawiarnie. Ożywianie rynku? Proszę bardzo. Wiosną ekipa TVP zacznie kręcić zdjęcia do "Wschodów i Zachodów...". To w ciągu trzech lat druga telewizyjna adaptacja naszych spektakli. Inne miasta wielkości Legnicy mogą nam tylko pozazdrościć.

Może dyrektor Głomb dostaje po łapach, bo nie jest typowym dyrektorem. Jak coś mu się nie podoba, to wywiesza czarne flagi, puszcza z głośników muzykę żałobną i głośno krytykuje prezydenta. Rzecz nie do pomyślenia, by tak samo zrobił prezes wodociągów czy innej komunalnej firmy. Nie "przegina" pan trochę?

- Nie "przeginam"! Porównywanie teatru do ZGM-u czy wodociągów nie wydaje mi się trafne. Ja nie stosuję metod niedemokratycznych. Nie blokuję ratusza, nie obrażam prezydenta. Zwracam tylko uwagę na istniejące problemy. Jeśli protestuję, to w obronie bytu moich pracowników, w obronie zabytkowych obiektów, za których stan jestem odpowiedzialny. To nie jest prywatna akcja dyrektora, ale głos w sprawie wartości. Byłoby inaczej, gdyby między teatrem a ratuszem istniała lepsza komunikacja. Kiedyś były spotkania dyrektorów instytucji kultury. Dziś ich nie ma. Myślę, że gdy prezydent coś planuje w sprawie teatru, to od niego powinien wyjść sygnał w moją stronę, by spotkać się, porozmawiać osobiście.

Szefowie wielu innych firm komunalnych nie wywieszą czarnej flagi, ponieważ wielu z nich ma za sobą doświadczenia z minionej epoki. Nie sprzeciwią się głośno, bo mają inną, gabinetową mentalność. Ja należę do innego pokolenia. Używam demokratycznych instrumentów, bo do takich należą także spór, nawet publiczny protest i konflikt, dla rozwiązania którego szuka się kompromisu. Przecież nasz protest w żaden sposób nie zakłócił pracy teatru. Więcej, w tym czasie odbyła się premiera kolejnej legnickiej opowieści - "Pomnika Wdzięczności" i miał miejsce bardzo udany bal sylwestrowy. A że dyrektor teatru jest "pyskaty"? Ja po prostu mówię głośno i publicznie, co myślę. To źle? Mam mówić jedno, a szeptać drugie? Nie potrafię...

Dziękuję za rozmowę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji