Wznowienie - Londyn, r. 1968
Teatr Polski ZASP w Londynie pod kierownictwem artystycznym Leopolda Kielanowskiego wznowił "Rodzinę" w 50-lecie twórczości jej autora. Premiera w reżyserii Kielanowskiego i scenografii Tadeusza Orłowicza odbyła się 7 lipca b.r. Kierownictwo sceny objął Jan Smosarski, światłami zajął się Feliks Stawiński, a organizacją Olga Lisiewiczowa. Pięknie wydany program przedstawienia otwiera fotografia Antoniego Słonimskiego i dwa - zamieszczone obok - fragmenty poematu "Sąd nad Don Kichotem".
Primo:
Łatwo się mnie nie pozbędziecie.
Melodia, którą się pamięta,
Piosenka, której refren wraca,
Dowcip szyderczy, żart ulicy,
Rym celny, niespodziewana pointa,
To moi wierni sojusznicy.
W starej powieści, czy w dramacie
Mój gest i głos mój rozpoznacie.
Poczciwy truizm, banał z nagła
Dreszczem przebiegnie wam po grzbiecie
Lub szlochem skoczy wam do gardła,
Łatwo się mnie nie pozbędziecie.
Secundo:
Umierający chce być nagi.
Jeślim był kiedy małoduszny,
Jeśli zabrakło mi odwagi,
Chcę zrzucić z siebie ciężar duszny,
Szpitalne z nóg odrzucić brudy:
Umierający chce być nagi!
W krótkiej wypowiedzi zamieszczonej w programie Mieczysław Grydzewski pisze m.in. "...na żadnej sztuce nie byłem tyle razy z rzędu, jak na "Rodzinie". Pracę, która wypełniała mi każdy dzień niemal od świtu i prawie do północy, lubiłem i nigdy nie czułem zmęczenia. Ale czasem koło ósmej wieczorem, myśl że za kilka chwil mógłbym znaleźć się w teatrze i rozkoszować się kaskadą dowcipów oraz grą najświetniejszego jaki można wymarzyć zespołu, była zbyt wielką pokusą nawet w obliczu wyładowanego rękopisami stołu redakcyjnego. Dlatego nie chciałem wyrzec się przyjemności choćby krótkiego uczczenia zarówno mego przyjaciela Słonimskiego, jak jego arcydzieła, które ośmiesza w nieodparty sposób wszystkie aspekty rasizmu.
* * *
"Tak się złożyło, że wznowienie "Rodziny" zbiegło się z 50-leciem debiutu pisarskiego, ujawnieniem się Słonimskiego jako poety; w maju 1918 r. ogłosił trzy Sonety w "Kurierze Warszawskim", którego redaktor literacki Zdzisław Dębicki otworzył łamy "Kuriera" najmłodszym poetom, i to jak widzimy, niepośledniego gatunku".
A oto kilka uwag Mariana Hemara, wyjętych z jego wypowiedzi w programie londyńskiego wznowienia: "...Trudno dziś przypominać, jak ożywczy, jak odświeżający był dowcip i styl "Rodziny", jak wielu ludzi zachwycał, jak wielu oburzał, drażnił, prowokował, porywał. Poza słownym dowcipem tego najdowcipniejszego w Warszawie pisarza, z tekstu sztuki raz po raz wystrzelał dowcip najwyższej teatralnej miary, dowcip sytuacji i charakteru... Niewielu zdawało sobie wtedy sprawę, jak głęboka była w tej zabawie ideologia Słonimskiego. Był nią żarliwy, namiętny patriotyzm, uwielbienie Polski liberalnej, tolerancyjnej, sceptycznej, kpiącej, inteligentnej, Polski, która byłaby "sanatorium", uzdrowiskiem, domem wypoczynkowym dla fanatyzmów ze wschodu i zachodu...
"Jeśli zespół emigracyjny potrafi przedstawić tylko wiernie, skromnie i zabawnie trudny tekst Słonimskiego, już zasłuży sobie na wdzięczność. Zdaje mi się, że ile jest w Londynie młodzieży polskiej, wszystka powinna zobaczyć to przedstawienie. Więcej się zeń dowie o tym cośmy mieli, cośmy utracili, i z czego wciąż mamy prawo być dumni, niż z wielu uroczystych Akademii...".
[data ukazania się artykułu nie jest ustalona]