Artykuły

Nie będzie weselej

"I będzie weselej" w reż. Piotra Waligórskiego z Teatru Bagatela w Krakowie na Festiwalu Boska Komedia. Pisze Joanna Targoń w Gazecie Wyborczej - Kraków.

Na każdym festiwalu teatralnym musi znaleźć się kandydat do tytułu kuriozum. Tak stało się również na Boskiej Komedii. W głównym konkursie pokazano przedstawienie Piotra Waligórskiego "I będzie wesele... j" z Bagateli.

Waligórski sam napisał tekst i go wyreżyserował. Akcja rozgrywa się w szpitalu psychiatrycznym, do którego przybywa terapeutka Teresa (Paulina Napora). Przybywa, prowadzi zajęcia, pije kawę z dyrektorem, zaprzyjaźnia się z pacjentami i prowadzi z nimi zajęcia teatralne. Waligórski podobno przed napisaniem sztuki bywał na zajęciach terapeutycznych. Ale ślady tego researchu są bardzo powierzchowne () Waligórski zaobserwował niewiele, zaledwie powierzchnię życia w placówce zdrowotnej. I w te wątłe obserwacje wtłoczył własne melodramatyczne historie - uczucie dwójki pacjentów Marysi (Magdalena Grąziowska) i Roberta (Przemysław Redkowski), tajemniczą traumę redzinną terapeutki Teresy, ujawniającą się podczas jej spotkania z ojcem (Sławomir Sośnierz), miłość pacjenta (Michał Kościuk) do terapeutki. Mizerny materiał literacki pogrążyło do końca fatalne aktorstwo i reżyserskie decyzje () Waligórskiemu nie chodziło o realistyczny obraz życia, chciał syntezy, metafizyki czy ja wiem zresztą - na pewno czegoś więcej niż realizmu. Może chodziło o to, że normalność od choroby dzieli cienka granica, a psychiatrzy i terapeuci sami powinni poddać się leczeniu. Do tej myśli - niezbyt oryginalnej - Waligórski nie pozwolił widzom dotrzeć samodzielnie, tylko wyłożył ją wielkimi literami zaraz na początku.

Terapeutka Teresa od początku jest nadmiernie nerwowa, głupio chichocze i głupio się jąka, ajej nerwowość wzrasta ze sceny na scenę. Równie nerwowy, tyle że z demonicznym odchyleniem (wybałuszanie oczu, kurczowe uśmiechy, przytłumiony głos), jest dyrektor przybytku (Krzysztof Bochenek), który co i rusz lubieżnie wpija się dłońmi w nagie torsy stanowiących dekorację sali przy Sarego gipsowych cherubinów.

I Napora, i Bochenek grają powierzchowne wyobrażenia o osobach z problemami, co skutkuje niezamierzonym komizmem () W szpitalu są również pacjenci - i każdy z aktorów znalazł sobie sposobik na granie wariata: kroczki, spojrzonka, ruszki, przyruszki. Oglądanie tych popisów sprawia ból - nie mamy na scenie osób, tylko wyprzedaż tandetnego aktorzenia.

Czemu ten nieciekawy, źle zagrany i fatalnie wyreżyserowany spektakl znalazł się w głównym konkursie Boskiej Komedii? Na miejscu dyrektora artystycznego festiwalu Bartosza Szydłowskiego starałabym się raczej ukryć to dzieło, a nie pokazywać jako reprezentację polskiego teatru.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji