Artykuły

U Stula, ale nie w Gdańsku...

W czasach, gdy poszukiwanie firm chętnych do sponsorowania teatru stało się chlebem powszednim dyrektorów, fakt, że nagle zjawia się w przybytku sztuki prywatny producent, trzeba uznać za szczęśliwe novum. Bardzo potrzebne i artystom, i widzom. Goszcząca niedawno w Gdańsku ze swoim Teatrem Tańca, dyr. Ewa Wycichowska na pytanie, jak się czuje, niezmiennie odpowiada, że bolą ją kolana. Uznałam, że po wielu latach uprawiania zawodu tancerki to normalne. Ale znakomitą choreografkę dyrektora-menedżera kolana bolą od klęczenia przed możnymi tego świata - trzymającymi kasę!

Tymczasem właśnie w Poznaniu, w Teatrze Nowym, zjawił się całkiem prywatnie Marek Bykowski, prezes Loży Patronów, działającej przy tej samorządowej instytucji kultury i zapłacił za wystawienie "Fredry dla dorosłych". Tytuł dobry na nasze skomercjalizowane czasy, w bliższym kontakcie okazał się być "Mężem i żoną" hrabiego Fredry. Bohaterowie odarci z hrabiowskich tytułów i konwenansów zostali przeniesieni w czasy biznesmenów z nieodłącznymi komórkami przy uchu. Zabawa pyszna, a teatr odwdzięczył się jak mógł najpiękniej, organizując specjalną premierę dla pracowników firmy pana Bykowskiego. Może to też jest sposób na braki w kasie, może gdańscy biznesmeni też zdecydują się zamówić sobie w którymś z naszych teatrów prywatną premierę?

Po spektaklu trafiłam do klubu środowisk twórczych "U Stula"! Mój Boże, przecież Stuło to nikt inny jak Stanisław Hebanowski, znakomity teatrolog, tłumacz, dyrektor i kierownik literacki teatru, także gdańskiego, w latach siedemdziesiątych. Z nami spędził ostatnie kilka lat życia. Na scenie Teatru "Wybrzeże" zaistniał znaczącymi artystycznie dokonaniami. Wystarczy przypomnieć "Maleńką Alicję", "Cmentarzysko samochodów", "Czekając na Godota" czy "Cyganerię Warszawską". Teraz klub w podziemiach poznańskiego Teatru Polskiego, z którym Hebanowski związany był wiele lat, zanim trafił do Gdańska, przyjął jego imię. Choć sam Stuło z artystyczną ferajną chadzał raczej na przeciwną stronę ulicy do sławetnego "Smakosza". Polski Teatr Tańca - Balet Poznański miałam okazję obejrzeć w Gdańsku, w Poznaniu poszłam więc zobaczyć jak w trudnych dla sztuki czasach radzi sobie z baletem jego dyrektorka Liliana Kowalska - też gdańszczanka. Prowadzi ona zespół baletowy w Teatrze Wielkim, zarządzanym przez Sławomira Pietrasa. Balet liczy prawie czterdzieści osób, jest sprawny i młody, z kilkoma wybijającymi się solistami. Warto zauważyć, że Kowalska pełni jednocześnie funkcję dyrektora artystycznego poznańskiej szkoły baletowej - wybiera więc zawczasu najzdolniejszych uczniów do swojego zespołu. Wieczór poświęcony Chopinowi uzupełniony został przez "Harnasi" Szymanowskiego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji