Artykuły

Ksantypa i igrce

Giraudoux, Cecteau czy Anouilh, opracowując starożytne mity dla sceny, podkreślają przede wszyst­kim ich ogólnoludzki, filozoficzny charakter, rozbudowują je i aktua­lizują, szukając przy tym nowych rozwiązań formalnych. Szczególnie chętnie posługują się anachronizmami. Po podobnej linii idą nie­którzy nasi dzisiejsi autorzy dramatyczni, np. Flukowski, autor "Ody­sa u Feaków", czy przede wszyst­kim, Świrszczyńska w swoim "Or­feuszu ".

W inny sposób tematy starożytne opracowuje Ludwik Hieronim Morstin. Zachowuje on pozory realizmu scenicznego, koloryt lokalny, w realiach trzyma się dość wiernie mi­tów. Równocześnie jednak z tradycyjnych opowieści wydobywa ich bardzo ludzką, zawsze aktualną treść i uprawia rewizjonizm. W wystawionej w pierwszym roku po wojnie "Penelopie" zajął się zaga­dnieniem stosunku legendy do rze­czywistości - podobnie jak w zu­pełnie inny zresztą sposób, Szania­wski w "Żeglarzu"'. Wznowiona ostatnio w Teatrze im. Słowackiego "Obrona Ksantypy" jest znowu, jak już sam tytuł wskazuje, rewizja tradycyjnej anegdoty o małżonce Sokratesa, której kłótliwość stała się przysłowiową. W swoim inteligentnym i kulturalnym ujęciu sce­nicznym rozwija tutaj Morstin zagadnienie współżycia wielkiego człowieka ze zwykłą, realnie myślącą kobietą. Los żony genialnego filozofa nie jest do pozazdroszczenia. Sokrates żyje w kręgu swych dociekań filozoficznych i estetycznych, praktykuje swoje "położnictwo duchowe" w stosunku do wiernych słuchaczy, w których budzi głębo­kie, ludzkie wartości. Nie istnieją dlań natomiast w ogóle sprawy powszedniego dnia. Nie troszczy się o to - a nawet nie widzi tego, że w jego domu panuje nędza, że dzieci nie mają co na siebie włożyć nie raz nie mają co jeść. Sokrates uczy Ateńczyków o prawdach wiecznych, ta szczytna misja nie przy­nosi mu jednak żadnych dochodów. Cały ciężar utrzymywania rodziny spada na żonę. I co najważniejsze, Sokrates, dobry i wyrozumiały mąż, nie rozumie w ogóle psychiki kobiety, jej potrzeb i tęsknot. Jego logika intelektu mija się z logiką uczucia żony. Stąd wynikają ciągłe konflikty. Winą tych konfliktów ob­ciąża Morstin konsekwentnie uczo­nego filozofa.

Komedia Morstina z punktu wi­dzenia dramatycznego jest dość wątła, jest to utwór oparty przede wszystkim na dialektyce. Poza literackimi posiada on jednak niewątpliwe wartości sceniczne, a to przede wszystkim dzięki plastyce z jaką autor zarysował postać tytułowej bohaterki.

Odtworzyła ją Zofia Jaroszewska zupełnie inaczej niż jej poprzedniczki w przedstawieniach przedwo­jennych. W logiczny i zgodny z tekstem sposób umotywowała ona pozory, które stworzyły krzywdzącą, zdaniem Morstina, legendę Ksantypy. Jaroszewska zagrała tę postać z duża prostotą, bardzo po ludzku, bez żadnej deklamacji i patosu. Bardzo dobitnie podkreśliła przy tym jej zewnętrzne cechy, gwałtowny temperament, krzykliwość, wyrażającą się chwilami w dość nawet pospolity sposób. Pod tą zewnętrzną, odpowiadającą tra­dycyjnej legendzie formą, kryje się jednak ta druga, morstinowska Ksantypa, bardzo kobieca, wrażliwa, trzeźwo patrząca na życie i świat, a przy tym głęboko przywiązana do męża i boleśnie odczuwająca dziejącą się jej krzywdę. To połączenie krańcowych na pozór właściwości charakteru w jednej postaci, znakomicie wprost podkreśliła Jaroszewska w szczególności w ostatniej, bardzo dramatycznej scenie sztuki, kiedy Ksantypa ostatecznie rezygnuje z zamierzonego protestu i buntu, i postanawia wypełnić do końca swój obowiązek: otaczać macierzyńską opieką, usuwać wszel­kie prozaiczne przeszkody z drogi życia wielkiego myśliciela i czło­wieka. Być dlań wierną i uległą żoną.

Odpowiedzialną rolę Sokratesa opracował Janusz Puluszkiewicz, również w bezpośredni i prosty sposób, zwycięsko pokonując niebez­pieczeństwo wpadnięcia w grotes­kę, zwłaszcza w arcytrudnej scenie tańca.. Niezbyt ponętny fizycznie Sokrates ma być kontrastem w stosunku do młodej i pięknej Ksantypy, nie może być jednak ani odrażają­cy, ani śmieszny, lecz winien nosić w sobie znamię wielkości. Role pary niewolników zagrali bardzo zabawnie Opaliński i Chaniecka, jak na ogólny charakter komedii Morstina, byli jednak nieco przerysowani. Postać eleganckiej półkurtyzany Mirryny kulturalnie odtworzy ta Gerson - Dobrowolska. Jacewicz dał Charmidesowi, niedoszłemu ko­chankowi Ksantypy swoje dobre warunki zewnętrzne i wyraźnie podkreślił przemianę, jaka w tym człowieku zachodzi pomiędzy dru­gim a trzecim aktem sztuki. Holoubek, jako przedstawiciel satyrycz­nie potraktowanej władzy Epistates, wykazał szeroką skalę swych uzdolnień aktorskich. Woźnik za­grał niezbyt wdzięczną, ściśle konwersacyjną rolę zamożnego ateńczyka Agatona, w którego domu odbyła się przed podniesieniem kurtyny przed trzecim aktem, uczta z filozoficzną improwizacją Sokrate­sa.

Fulde, jako pijany lekarz Eryksymach miał pole do pokazania swo­jej siły komicznej. Inne role drugoplanowe wypadły słabiej, w szczególności zawiódł tym razem Kondrat, jako artysta malarz Parrasjos, Sheybal zaś przesadnie wyjaskrawił swój epizod wieśniaka, sprzedającego amfory. W ogole były tutaj pewne nieporozumienia w obsadzie i interpretacji pomniejszych ról. Wyreżyserował sztukę Karol Borowski, zręcznie rozplanowując sytuacje i sceny zbiorowe. Dekoracje skomponował Jan Kosiński, przy czym bardziej interesująco wypadł przekrój domu Sokratesa na tle dominującego nad całą sztuką Akro­polu, niż wnętrze pałacu Agatona na tymże samym tle. Ilustrację muzyczną interesującą zwłaszcza w sce­nach tanecznych, opracowali Karol Stromenger i Zbigniew Jeżewski.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji