Artykuły

Trójmiejski teatr A.D. 2009

Aktywność Teatru Dada von Bzdülöw, świetna rola Justyny Bartoszewicz w "Kamieniu" oraz ciekawy debiut reżyserski Bartosza Frąckowiaka - czy jak na rok w trójmiejskim teatrze to dużo, czy mało? Odpowiedź zależy od tego, czy wierzymy w potencjał naszych scen, czy zgadzamy się z twierdzeniem, że Trójmiasto było i jest teatralną prowincją - pisze Mirosław Baran w Gazecie Wyborczej - Trójmiasto.

Dla Dady był to kolejny dobry rok. Grupa przygotowała trzy ciekawe premiery (w tym jedną w reżyserii Piotra Cieplaka w Teatrze Nowym w Łodzi), sporo grała, na dobre zadomowiła się na Malarni Teatru Wybrzeże. Justyna Bartoszewicz udowodniła, że stać ją na dużo więcej niż kreacje nierozgarniętych blondynek w kolejnych farsach. W "Kamieniu" [na zdjęciu pierwsza z lewej] w reżyserii Adama Nalepy wciela się efektownie w trzy role; to właśnie ona trzyma w ryzach cały spektakl. A Frąckowiak - osoba ze sporym już doświadczeniem teatralnym - udanie zadebiutował jako reżyser spektaklem "Ksiądz H., czyli anioły w Amsterdamie" w Wybrzeżu. Choć samo przedstawienie ma pewne niedociągnięcia, to jednak reżyser konsekwentnie zadaje trudne pytania, nie siląc się na banalne odpowiedzi, nieźle prowadzi aktorów i oryginalnie rozwiązuje formalnie większość sytuacji.

Sceną numer jeden w Trójmieście - pomimo spadku poziomu - pozostaje Teatr Wybrzeże. Ma on ciągle najrówniejszy zespół, czasem udaje mu się ściągnąć znanego reżysera. Choć nie zawsze oznacza to dobry spektakl, co boleśnie pokazały przygotowane na dużej scenie "Pieszo" Anny Augustynowicz i "Zmierzch bogów" Grzegorza Wiśniewskiego.

Sytuację w gdyńskim Teatrze Muzycznym można określić jako "stabilną" - czyli scena ta przygotowuje kolejne musicale, grane przy pełnej sali, zrobione przynajmniej poprawnie - szczególnie dla wielbicieli takiego typu teatru (choć ja do nich nie należę).

Najbardziej chyba niepokoi to, co dzieje się w Teatrze Miejskim im. Gombrowicza. Gdyńska scena zrealizowała w tym roku cztery premiery i - pomimo świetnych tekstów - wszystkie te przedstawienia stały na bardzo niskim poziomie. Już teraz można stwierdzić, że nie do końca sprawdza się pomysł nowego dyrektora Ingmara Villqista, polegający na wystawianiu samej klasyki XX wieku: zdecydowanie każdy teatr potrzebuje większego zróżnicowania repertuaru.

Nie najlepiej wypada także podsumowanie roku w trójmiejskim offie. Co prawda powstało sporo przedstawień (dużą aktywność zanotował między innymi taneczny Teatr Okazjonalny czy Teatr Zielony Wiatrak), jednak żadne z nich z pewnością nie zostanie zapamiętane na dłużej. Na tym tle bezkonkurencyjnie wypada Teatr Dada von Bzdülöw, który też nie miał spektaklu wybitnego, ale przygotował trzy dobre, równe, bardzo konsekwentne stylistycznie premiery.

Rok 2009 przyniósł parę zmian, które można nazwać "instytucjonalnymi". Przede wszystkim okrzepł Teatr w blokowisku, który pokazał wszystkim niedowiarkom, że na gdańskiej Zaspie można co tydzień grać spektakl niezależny, regularnie gromadząc na widowni kilkadziesiąt osób. Z kolei w klubie Żak ruszył nowy program "rezydencja/premiera". Co prawda w efekcie jego premierowej odsłony nie powstały szczególnie ciekawe produkcje, jednak pozostaje wierzyć, że w przyszłości to się zmieni. Poza tym warto odnotować tę inicjatywę jako kolejny przejaw zainteresowania instytucji teatrem tańca.

Wydarzeniem był z pewnością spektakl plenerowy "Aktorzy przyjechali!", uświetniający wmurowanie kamienia węgielnego pod budowę Gdańskiego Teatru Szekspirowskiego. Ponad pięć tysięcy ludzi chciało w poniedziałkowe południe oglądać blisko stu aktorów, recytujących fragmenty tekstów Williama Szekspira. Świadczy to przede wszystkim o tym, że teatralny potencjał w Trójmieście istnieje po stronie publiczności. (...)

Zaczynając pisać niniejszy tekst byłem przekonany, że kończący się rok w trójmiejskim teatrze był wyjątkowo słaby. Teraz nie jestem już tego aż tak pewien. W końcu różni się on od ostatnich lat tylko i wyłącznie brakiem jednego spektaklu lub roli, ocierających się o wybitność. Ocenę lat ubiegłych ratowały wyłącznie pojedyncze wydarzenia: popisowa gra Doroty Kolak w "Słodkim ptaku młodości" w Wybrzeżu, wyśmienita - a zagrana tylko pięć razy - "Święta Joanna szlachtuzów" Brechta przygotowana w Gdyni przez Jarosława Tumidajskiego, czy ciekawa adaptacja "Blaszanego bębenka" w reżyserii Adama Nalepy Gdyby nie te pojedyncze rozbłyski talentu, lata ubiegłe uznać należałoby za równie słabe, jak rok 2009.

Czy pozostaje się zatem zgodzić z coraz częściej powtarzanymi głosami, że Trójmiasto od paru dekad jest teatralną prowincją (a lata szefowania Macieja Nowaka w Wybrzeżu to spektakularny sukces dobrego PR)? Głęboko wierzę, że w lokalnych scenach - zarówno zawodowych, jak i niezależnych - tkwi ogromny potencjał. I mam nadzieję, że niedługo da on o sobie wreszcie znać.

Całość w Gazecie Wyborczej - Trójmiasto.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji