Artykuły

Jubileusz Barbary Wronowskiej i Romana Kruczkowskiego

- Przyjechałem tu na jedną dobę i wróciłem z umowami, które od razu podpisaliśmy. Było to w roku 1966 i od tego czasu Lublin stał się naszym prawdziwym domem - rozmowa z jubilatami BARBARĄ WRONOWSKĄ i ROMANEM KRUCZKOWSKIM, aktorami lubelskiego Teatru im. Osterwy.

Z Barbarą Wronowską i Romanem Kruczkowskim, aktorami Teatru Osterwy, świętującymi 50-lecie pracy artystycznej, rozmawia Andrzej Z. Kowalczyk.

50 wspólnych lat w życiu i na scenie - niewiele par może się pochwalić takim jubileuszem. Jak to się zaczęło?

Roman Kruczkowski: Jak na teatr przystało - za sprawą losu. Zacząłem studia w Warszawie, ale w ich trakcie przeniosłem się do Wrocławia...

Barbara Wronowska: ...gdzie z kolei ja studiowałam...

R.K.: i - można powiedzieć - czekała na mnie. Szybko staliśmy się nierozłączni; razem zrobiliśmy dyplomy i razem trafiliśmy do teatru w Zielonej Górze. To był czas świetności tej sceny, pod dyrekcją Jerzego Zegalskiego, a potem Marka Okopińskiego.

A dla Państwa również szczęśliwy...

B.W.: Tak. Tam wzięliśmy ślub; najpierw oczywiście cywilny, bo takie były czasy, a kościelny - w sylwestra 1959 roku. Wesele mieliśmy prawdziwie aktorskie, bo na balu sylwestrowym w teatrze.

Potem były inne teatry i w końcu trafili Państwo do Lublina.

R.K.: Najpierw pracowaliśmy przez trzy sezony w teatrze w Wałbrzychu, którym kierowała ciotka Basi, a potem w Częstochowie, pod dyrekcją Augusta Kowalczyka.

B.W.: Z którym zresztą przyjaźnimy się do dziś.

R.K.: To właśnie on, kiedy odchodził do Warszawy, skierował mnie do Lublina, do dyrektora Jerzego Torończyka. Przyjechałem tu na jedną dobę i wróciłem z umowami, które od razu podpisaliśmy. Było to w roku 1966 i od tego czasu Lublin stał się naszym prawdziwym domem.

W ilu sztukach zagrali Państwo razem?

B.W.: Nigdy tego dokładnie nie liczyliśmy. Ale pół wieku to mnóstwo czasu, więc z pewnością będzie ich grubo ponad setka. Nawet jeśli odejmiemy pięć sezonów, które Roman spędził w warszawskim Teatrze Rozmaitości i późniejszy czas jego dyrektorowania w Chatce Żaka.

Jaki jest przepis na taką - powiedziałbym: harmonijną - długowieczność?

R.K.: Nie można całego życia opierać tylko na romantycznych uniesieniach, bo one zazwyczaj kiedyś się kończą. Najważniejsze jest, aby małżeństwo stało się parą prawdziwych przyjaciół. My mieliśmy szczęście, bo to się nam udało.

B.W.: Wspólna praca i pasja, jaką jest teatr, sprawia, że zawsze mamy tematy do rozmowy. W naszym związku nie ma miejsca na milczenie ani na nudę. To jest najważniejsze.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji