Artykuły

Postać sprzed lat

- Długo nie schodziłem poniżej arystokratów, ale Porter i Olivier też niżej lorda i barona nie schodzili - śmiał się. - Choć w latach 50. grywałem głównie sekretarzy partyjnych szczebla powiatowego, którzy musieli być szlachetni i mieć maniery - mówi Zdzisław Tobiasz.

Telewizja co jakiś czas sprawia nam przyjemność, powtarzając serial 07 zgłoś się. Dzięki temu kolejne pokolenie, śledząc przygody porucznika Borewicza, polskiego Bonda lat 70., poznaje klimaty ówczesnej Polski. Co ciekawe, sierżant 0lszańska, porucznicy Borewicz, Zubek i Jaszczuk oraz ich szef, major Wołczyk, zyskują kolejnych, coraz młodszych fanów. Ba, tworzą się fan kluby serialu. Twórcy i aktorzy zgodnie przyznają, że nie mogli o tym marzyć w najśmielszych snach. Nic dziwnego, że coraz częściej pojawia się szatańska myśl, by podwładni majora raz jeszcze stawili się na jego rozkazy...

Jego major Wołczyk rozumiał młodość

Pewnie nigdy do tego nie dojdzie, niemniej Zdzisław Tobiasz, grający szefa "młokosów", pokazał, że nawet wtedy mógł istnieć oficer o ludzkim podejściu do podwładnych. Uczłowieczył majora. Dzięki ironicznemu poczuciu humoru i wyrozumiałości ze sztywniaka tworzy sympatycznego zwierzchnika, który rozumie, że młodość musi się wyszumieć i nawet socjalistyczny oficer, żeby pójść do łóżka z dziewczyną, wcześniej niekoniecznie musi z nią wziąć ślub.

Zdzisław Tobiasz w swoich kreacjach aktorskich starał się bronić swojego bohatera. Tak było chociażby w przypadku Sagi rody Forsythe'ów, gdzie użyczył głosu angielskiemu aktorowi Erykowi Porterowi, który grał Somesa. - Zwracano mi uwagę, że go bronię i uszlachetniam - mówił. - Robiłem to z rozmysłem. Swojego głosu użyczył też w serialach: "Belfegor", "Kobieta w bieli", "Henryk VIII", "Elżbieta, królowa Anglii", "Żegnajcie moje 15 lat". Do dubbingu wciągnęła go wybitna reżyserka Zofia Dybowska-Aleksandrowicz. - Lubiłem to robić, choć praca wymaga ogromnej umiejętności skupienia. Ale też refleksu, wielkiej techniki aktorskiej, nieskazitelnej dykcji. Do historii polskiej szkoły dubbingu oprócz roli Somesa przeszły również jego kreacje w Henryku VIII, Elżbiecie, królowej Anglii. - Długo nie schodziłem poniżej arystokratów, ale Porter i Olivier też niżej lorda i barona nie schodzili - śmiał się. - Choć w latach 50. grywałem głównie sekretarzy partyjnych szczebla powiatowego, którzy musieli być szlachetni i mieć maniery. Cenił też sobie pracę w radiu. - Zbigniew Kopalko nauczył mnie radia - mówił. Uczeń okazał się godzien mistrza. Jego mistrzostwo doceniono, nagradzając go w 1991 roku Złotym Mikrofonem. I pomyśleć, że do szkoły aktorskiej przyjęto go z zastrzeżeniem, że ma "głos za wysoki do postawy i źle wymawia głoski "sz, rz i cz". Przyjął to do wiadomości i rozpoczął intensywną pracę nad jego obniżeniem. Po trzech miesiącach głos brzmiał doskonale, ale on, z natury perfekcjonista, nadal nad nim pracował. Nigdy żadnego występu nie potraktował ulgowo. Po 40 latach z taką samą starannością przygotowywał się do roli. Pan Zdzisław mógłby wszystkim młodym aktorom przekazać następującą radę: - Przed pójściem do radia nie należy jeść obiadu, bo odgłosy pracy brzucha niweczą wysiłek kolegów.

Musimy go przyjąć, by nie został szpiegiem

Z jego pracą w radiu wiąże się zabawna anegdota. - W trakcie audycji zgasło światło w studiu. Ponieważ szła na żywo, dalej czytałem tekst przy maleńkim światełku monitora. Jednocześnie machałem rękami do reżyserki. Nikt nie reagował. W pewnej chwili nie wytrzymałem i ryknąłem w eter: "No, do cholery, dalej już nie mogę!".

Czy marzył o aktorstwie? W 1947 roku zdał maturę i przeczytał ogłoszenie o zapisach do szkoły teatralnej. Wspomina to tak: - Poszedłem, nie bardzo wiedząc, dlaczego. Plotłem, że chcę być aktorem, bo to pozwala inteligentnie żyć, codziennie coś nowego. Zmienia się postać i twarz. I wtedy ktoś z komisji zauważył z uśmiechem: - Powinniśmy go przyjąć, bo jeszcze zostanie detektywem albo szpiegiem. Pierwszy na jego talencie poznał się Leon Schiller. Gdy przenosił się z łódzkiej szkoły, by objąć stanowisko rektora PWST w Warszawie, zabrał cały rok Tobiasza z sobą. Po studiach w 1951 roku pan Zdzisław otrzymał angaż do Ateneum, któremu to teatrowi był wierny (z czteroletnią przerwą na teatry w Olsztynie, Lublinie i Szczecinie) aż do 1991 roku.

W jego towarzystwie człowiek szlachetnieje

Znajomi aktora podkreślają, że jest jednym z najskromniejszych ludzi. Nigdy się nie spóźnia. Kawaler. Samotnik z natury, potrafi być duszą towarzystwa. Sposób bycia, maniery, serdeczność, jaką Zdzisław Tobiasz okazuje ludziom, sprawiają, że obcując z nim mimo woli człowiek szlachetnieje. Mieszkanie aktora jest równie stylowe i eleganckie jak on sam. Miłośnik pięknych miejsc. Mieszka w pobliżu Łazienek i parku Ujazdowskiego, więc nie doskwiera mu brzydota stolicy. Lubi słuchać radia, lubi czytać i lubi dobrą muzykę.

Dlaczego tak wielką wagę przywiązywał do głosu i słowa? - Tajemnica dobrego dialogu polega na tym, żeby na myśl odpowiadać myślą. Głos potrafi kłamać, a słowa nie zawsze przekazują myśli, dlatego było mi bardzo przyjemnie, kiedy Andrzej Seweryn w wystąpieniu telewizyjnym powiedział, że Zdzisław Tobiasz nauczył go sztuki dialogu.

Urodzony: 13 V 1926 roku w Nowych Miedzach k. Sieradza

Znany: popularność przyniosła mu rola majora Wołczyka w serialu 07 zgłoś się. Ważne filmy: "Ludzie z pociągu" (debiut). "Jutro", "Krótki film o zabijaniu", "Dekalog V". Jest jednym z najwybitniejszych aktorów dubbingu - znakomite role w "Sadze rodu Forsythe'ów", "Elżbiecie, królowej Anglii" i "Henryku VIII". W 1991 roku otrzymał Złoty Mikrofon. Przez 42 lata związany był z warszawskim Teatrem Ateneum.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji