Artykuły

Ciągnęło mnie w tym kierunku

- Teatr muzyczny powinien być nowoczesny i na bieżąco z tym, co się dzieje w świecie muzyki. Na świecie hip-hop jest już obecny niemal w każdym aspekcie kultury, w filmie, w wideo, w teatrze, jest praktycznie wszędzie - mówi JAROSŁAW STANIEK, twórca "12 ławek" w Teatrze Muzycznym w Gdyni.

5 lutego w gdyńskim Teatrze Muzycznym odbędzie się premiera spektaklu "12 ławek". Po raz pierwszy w teatrze pojawi się hip-hop. "12 ławek" pokazuje młode pokolenie, w którym dominuje kultura hip-hopowa. Każda ławka symbolizuje rzeczy ważne dla młodych takie jak styl, impreza, Polska, jedzenie czy prawda. Zespół tworzy grupa 30 tancerek i tancerzy ulicznych specjalizujących się w breakdance, capoeira, street dance i funku. W projekt zaangażowani są m.in. czołowi polscy twórcy sceny hiphopowej, tacy jak O.S.T.R., Tede czy SiStars. Reżyserem spektaklu jest Jarosław Staniek [na zdjęciu], przed laty pierwszy mistrz Polski w tańcu breakdance i realizator takich hitów, jak: "Hair", "Jesus Christ Superstar" czy "Opentaniec".

Skąd pomysł na realizację tego projektu? Hip-hop w polskim teatrze pojawia się przecież po raz pierwszy.

- Taki pomysł nosiłem w głowie od bardzo dawna. Byłem pierwszym mistrzem Polski w breakdance, znam środowisko i ludzi. Ciągnęło mnie po prostu w tym kierunku. Bardzo pomógł mi dyrektor Teatru Muzycznego Maciej Korwin, który zachęcił mnie do tego projektu. To było prawie rok temu. Zacząłem obserwować środowisko tancerzy ulicznych, a dzisiaj jestem z tymi najlepszymi na deskach Teatru Muzycznego i finiszujemy z próbami. Castingi i poszukiwania tancerzy i tancerek trwały rok. Przygotowania do "12 ławek" to także niekończące się rozmowy z czołowymi polskimi hiphopowcami.

No właśnie. Jak środowisko hiphopowców podchodzi do tego projektu?

- Spotykam się raczej z życzliwością. Choć od razu muszę powiedzieć, że to strasznie nieufne środowisko. Teatr to dla nich duże wyzwanie i trochę inny świat. Ludzie, z którymi teraz pracuję, podkreślają na każdym kroku, że nie są żadnymi blokersami. To media tak ich kreują. Powiedzieli mi ostatnio, że ten tytuł "12 ławek" jest trochę przewrotny, bo tak naprawdę, to oni nie dadzą się zaszufladkować. Nie ma ławek. Jest kreatywność i poszukiwanie.

Podobno tancerze, z którymi teraz pracujesz, do posłusznych nie należą. Jakich metod użyłeś, żeby ich przekonać do wspólnej pracy?

- To prawda, że na początku musieliśmy wyjść na matę. Tak było jednak tylko na samym początku. Każdy z tych ludzi to wielki indywidualista i nie jest łatwo. Moment przełomowy nastąpił chyba wtedy, kiedy zrozumieli, że ja też wywodzę się z tego środowiska, że byłem mistrzem Polski w breakdance i co prawda jestem już teraz trochę starszy, ale wiem, o co w tym wszystkim chodzi. Bardzo długo nasza współpraca miała formę warsztatów. Spotykaliśmy się, a oni robili, co chcieli, bawili się i tańczyli. Wiem już jedno, że krzykiem nie da się nic z nimi zrobić. Mamy oczywiście scenariusz, jednak w "12 ławkach" będzie bardzo dużo improwizacji. Widzowie, którzy przyjdą na spektakl, sami się o tym przekonają.

Skąd pochodzą tancerze, którzy będą występować w sztuce? Kim są ci ludzie?

- Jest tu praktycznie cała Polska. Są m.in. ludzie z Wrocławia, Pomorza, Śląska. Bardzo zależało mi na tym, by scena teatralna ich połączyła. Oni na co dzień przeważnie rywalizują w pojedynkach tanecznych, a tutaj ze sobą współpracują i to jest fajne.

Na stronie internetowej www.12lawek.pl od razu w oczy rzuca się wielki napis "Projekt bez cenzury". Rzeczywiście będzie aż tak ostro?

- To zależy, kto jak co odbiera. Tak sobie myślę, że w mediach na co dzień jest więcej ostrych rzeczy niż w tym spektaklu. Ten tekst "Projekt bez cenzury" ma spełniać kilka funkcji. Przede wszystkim, jest to sygnał dla osób starszych, które nie są oswojone z hip-hopem, że przychodząc na to przedstawienie, mogą usłyszeć rzeczy, których w teatrze być może jeszcze nie słyszały. Jednych razi już sam tatuaż na plecach czy kolczyk w uchu, a innych nie. "Projekt bez cenzury" to także informacja o tym, że nic nie podlegało cenzurze podczas pracy nad spektaklem. Jeśli któryś z muzyków chciał powiedzieć coś ostro, nie cenzurowałem tego. Jednak działa to też w drugą stronę. Cenzury nie było w momencie, gdy raper chciał powiedzieć ciepło, romantycznie i z miłością o rodzinie.

Dlaczego na deski teatralne w Polsce wkracza właśnie hip-hop?

- To jest taki pokoleniowy proces. Były czasy hipisów i na scenie teatralnej pojawił się "Hair". Każde pokolenie ma swoją muzykę, którą chce coś przekazać. Teraz taką muzyką jest hip-hop. Najszybciej i najlepiej trafia on do współczesnego pokolenia. Można się przy tym zastanawiać, dlaczego tak się dzieje. Jeśli chcemy zrozumieć młode pokolenie, to powinniśmy słuchać jego muzyki, w tym wypadku hip-hopu. Wydaje mi się, i że teatr muzyczny w ogóle nie powinien dążyć do bycia klasycznym. Powinien być nowoczesny i na bieżąco z tym, co się dzieje w świecie muzyki. "Hello, Doiły" nie jest dla młodych ludzi magnesem, który ich do teatru przyciągnie. Na świecie hip-hop jest już obecny niemal w każdym aspekcie kultury, jest w filmie, jest w wideo, w teatrze, jest praktycznie wszędzie. W "12 ławkach" są elementy capoeira, raggae czy dancehall. Za 20 lat być może to właśnie one będą już czymś klasycznym.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji