Artykuły

Zwietrzałe atrakcje

PAMIĘTAM z jaką przyjemnością połączoną z niecierpliwym oczekiwaniem chodziliśmy swego czasu do teatru na kolejne prapremiery sztuk Friedricha Durenmatta. Było to jednak dawno, a sztuki Szwajcara były wówczas - w drugiej połowie lat pięćdziesiątych - absolutną nowością. A ponadto zawsze były grywane przez najbardziej doborową stawkę aktorską. Jedną z takich premier było przedstawienie "Romulusa Wielkiego" w warszawskim Teatrze Dramatycznym z wielką kreacją Jana Świderskiego w roli tytułowej. Chodziło się więc na Świderskiego, bo już wówczas starsze pokolenie szydziło sobie z filozofijki, zawartej w owym dziele. Już wówczas prawdziwi koneserzy teatru przepowiadali szybki zmierzch tej twórczości. Wtedy takie twierdzenia bardziej od nas doświadczonych teatromanów wydawały się memu pokoleniu wręcz obrazoburstwem. Durenmatt wydawał się nam wówczas niezwykle nowoczesny i odważny.

Cóż, mija od tych naszych olśnień circa 30 lat i ze smutkiem stwierdzam, że to jednak ówczesne starsze pokolenie miało rację. Nie tylko Mrożek wietrzeje w zastraszającym tempie, ale także tak niezwykle modni dramaturdzy dewizowi. Mówię o tym z głębokim smutkiem, ponieważ człowiek jest z natury rzeczy istotą dość konserwatywną i wołałby wracać do swych ongiś ulubionych książek, filmów czy dramatów teatralnych bez uczucia zażenowania. Dziś jednak trudno nawet wyartykułować powody, dlaczego tak bardzo się nam wówczas podobał ten cały Durenmatt. Uczucie zawodu pogłębia się zresztą z każdym na nowo odczytanym dziełem. Po znakomitym przedstawieniu "Wizyty starszej pani" w tymże Teatrze Dramatycznym z uczuciem gorzkiego zawstydzenia obejrzałam superfilm z samą Ingrid Bergmann w roli tytułowej.

SŁAWNY I niewątpliwie utalentowany dramaturg szwajcarski jest synem pastora, działającego w spokojnym kantonie berneńskim. Studiował teologię, filozofię i historię sztuki, a przez pewien czas pracował jako rysownik, grafik oraz recenzent teatralny tygodnika "Weltwoche". Jest nadal człowiekiem, który może rokować duże nadzieje - bo jak na dramaturga o światowej sławie jest stosunkowo młody - obecnie ma 64 lata. Myślę, iż to, że jest obywatelem spokojnego mieszczańskiego i sytego kraju, spokojnego o swe losy mieszczaństwa, dało mu niewątpliwą przewagę nad pisarzami innych krajów Europy: chłodny dystans i sarkazm w stosunku do wielu problemów, pasjonujących pokolenie osobiście zaangażowane w II wojnę światową i wszelkie powojenne kłopoty.

Jego wiwisekcje intelektualne mogły w pewnym okresie imponować swym chłodem j dystansem pokoleniu uwikłanemu we wszelkie niepokoje powojennego świata. Zapewne niektórzy spośród współczesnych wielbicieli Durenmatta cenią go właśnie za ten chłód i dystans, prezentowane w dramatach quasi historycznych. To co mogło się wydawać oryginalne frapujące w latach pięćdziesiątych, stało się obecnie tak samo schematyczne, jak niegdysiejsze sztuki produkcyjne czy dramaty o wyborze między wielkim uczuciem, a obowiązkiem wierności dla swych rewolucyjnych ideałów. Durenmatt nie okazał się klasykiem l jego gorzka komedia o Romulusie nie śmieszy. Co prawda, na widowni rozlegają się pojedyncze rechoty, ale zaraz milkną, bo teraz dowcipy szwajcarskiego intelektualisty już zwietrzały. Komizmu sytuacyjnego także brakuje - .wtręty o wyprzedaży dzieł sztuki z galerii rodzinnej przez antykwariusza-aferzystę także już nie bawią.

Przewrotność władcy, który celowo chce doprowadzić do upadku własna imperium, ponieważ wydaje się mu ono dosyć anachroniczne i antyhumanitarne, trąci myszką w świetle znanych nam z autopsji władców, uciekających z ogromnymi skarbami z własnych państw. Humanitaryzm Durenmatta wydaje się podobnej próby, jak szlachetność działaczy Szwajcarskiego Czerwonego Krzyża, wizytujących niemieckie obozy koncentracyjne w okresie II wojny.

REŻYSEROWAŁ komedię sam Kazimierz Dejmek, a dosyć dziwaczną scenografię robił Jan Polewka. l koncepcja reżysera, i scenografia zakładała jakieś kosmiczne głębie intelektualne, których nie ma w pokazywanym tekście. Zabrakło tu . także żelaznej ręki: aktorzy prezentują tu różne konwencje, rodem z różnych gatunków od 'farsy do krwawego dramatu w szekspirowskim stylu z cyklu "nawet suflera zamordowano". Stosunkowo najlepiej z całej komedii wypadły te fragmenty, w których szydzi się z poczucia patriotyzmu czy obowiązku wobec ginącego państwa. Te kwestie przerabialiśmy już parokrotnie w naszych dziejach i najlepiej potrafimy je przekazać. Stąd i aktorzy nie mieli z tym szczególniejszych trudności.

Tytułową rolę zagrał Gustaw Holoubek, wykazując, dużą odwagę, bo po Świderskim trzeba było zaproponować coś całkowicie odmiennego. Jakoż zaproponował nam wersję filozofa, zniżającego się do poziomu poddanych. Miejscami przypominał trochę Leszka Kołakowskiego. W sumie jednak nie wytrzymywał na wysoko podniesionym cokole własnego pomnika. Nudził. A nuda jest najstraszliwszą rzeczą dla teatru. Tzw. współczesne aluzje rozbawiły salę tylko na momencik. Ludzie przyszli w dobrej wierze na komedię. Najbardziej obronną ręką wyszli z przedstawienia reprezentanci Germanów, czyli Maciej Maciejewski i Marek Barbasiewicz. Może dlatego, że krótko byli na scenie? Panie Halina Łabonarska i Jadwiga Cieślak-Jankowska nie bardzo mogły się zdecydować, w jakiej sztuce grają. Nie był to jednak z całą pewnością Durenmatt. Krzysztof Nowik próbował ocalić dla potomności honor żołnierski, tyle tylko, że także z innej sztuki. Zawsze z przyjemnością oglądam Igora Śmiałowskiego, najbliższego chyba z całej obsady koncepcji autora i Jana Matyjaszkiewicza, choć wystąpił ,tu w roli Karczmarza z "Wesela" - ale w jakiej formie.

Ponadto można było jeszcze obejrzeć jednego z Horacjuszy wedle Racine'a i syntezę kapitalisty według Brechta. Ale to może na tym polega ta wyższa intelektualna szkoła jazdy? Tylko profani nie mogą tego ani rusz odczytać prawidłowo i nudzą się w teatrze. Dobranoc, miły książę,..

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji