Artykuły

Piętno wrażliwości

ŚWIATŁO! Nie widzę was! Schodzicie powoli. Panowie elektrycy... co jest? Ma być do zera. Kompletna ciemność. Nasze cudowne siostry schodzą powoli. Muzyka idzie przez półtorej minuty... Krzysztof Babicki, urywa, bo z ciemności słychać stłumiony głos Ewy Kasprzyk: - Jak mam zejść? Kompletnie nic nie widać. Pozabijamy się! Babicki nie daje się zaskoczyć. Odpowiada nieomal natychmiast: - Ewo, schodzisz nadludzkim wysiłkiem woli. Nawet jeśli się potkniesz w ciemności, nie będzie słychać. Upadek zagłuszy muzyka...

Muzyka Stanisława Radwana na pierwszej próbie kostiumowej jeszcze jest... w Krakowie, ale przyjedzie już następnego dnia. Znakomity kompozytor, świetnie reaguje na termin. Zawsze zdąży, choć czasami w ostatniej chwili. Ale tym razem będzie kilka dni na próbowanie sytuacji z muzyką.

Teatr "Wybrzeże" od trzech miesięcy żyje Czechowem. I choć prawie co wieczór dzieje się coś innego, bo jakiś Konrad zawsze schodzi ze sceny - to przed wielka premierą nastrój jest specyficzny. Szekspir, Czechow, Molier, Mickiewicz... - te nazwiska elektryzują ludzi polskiego teatru niezależnie od czasu i epoki. Narasta specyficzna atmosfera ważnej premiery. Tworzą się nawet inne relacje między zaprzyjaźnionymi ludźmi, budują się napięcia, które niespodziewanie rozładowuje scena. Kto słyszy rytm i oddech teatru wie, że nawet w klubie aktora inaczej się żartuje przed Czechowem. W garderobach, pracowniach obowiązuje specyficzny rytm. Tak wiele detali jest ważnych. Realizuje się zespołowe marzenie. Pasja reżysera, scenografa udziela się aktorom. Marzenie o dobrym teatrze narasta.

Czechow wyzwala marzenia. "Trzy siostry" to sztuka o przekraczaniu czasu, o przemijaniu, szukaniu szczęścia... Niby nic się nie dzieje. Olga, Masza, Irina i Andrzej od 11 lat żyją w małym garnizonowym miasteczku. Ich ojciec był generałem, trafił na prowincję z czyjegoś tam rozkazu. Nie wiadomo, jaki był prawdziwy powód "zesłania" tak wysokiego oficera. Czechow tego nie wyjaśnia. To powinno zostać w sferze domysłów, interpretacji - podobnie jak wiele innych "drobiazgów". Generał kształcił swe dzieci, uczył języków: angielskiego, francuskiego, niemieckiego, a nawet włoskiego... Komu to wszystko potrzebne na zapyziałej rosyjskiej prowincji? Przecież nic specjalnego nie dzieje się w miasteczku, w którym nudzą się panowie oficerowie, a pannom przystoi nobliwość. Pożar? A to przypadek. Tak jak śmierć, narodziny. Życie jest zwyczajne... po prostu jest. To, że z niego rodzą się napięcia, każdy wie. ale nie każdy je dostrzega.

Olga nie wyszła za mąż. Jest nieszczęśliwa. Praca nie sprawia jej nadzwyczajnej radości. Masza ma męża nauczyciela Fiodora Kuługina, którego ongiś się bała, a teraz nie może kochać. Od siedmiu lat dusi się w tym związku. Przyjazd więc przystojnego oficera - Aleksandra Wierszynina będzie powodem radości, ale i szaleństwa. Ta miłość pogrąży Maszę - Irina - piękna i młoda, adorowana i marząca... Ona bardzo chce wyjechać do Moskwy, zgodzi się więc nawet na małżeństwo z nie kochanym człowiekiem, byle się wyrwać. Tęsknota do czegoś niezwykłego, pogoń za ułudą zwodzi trzy siostry. Nie umieją one podjąć decyzji i tak naprawdę nie wiadomo dlaczego. Każdy przecież chce się wydostać na wolność. Niemożność rodzi ból. Atmosfera więc jest duszna i gęsta, pulpująca. Miłość, zdrada, nienawiść, dobroć, naiwność, bezczelność - wszystko jest ważne. Wielkiego znaczenia nabierają nawet sprawy drobne, bo dzieją się wśród ludzi dotkniętych pięknem wrażliwości.

Krzysztof Babicki ponownie mierzy się z tekstem Czechowa. Przed dziesięcioma laty wyreżyserował "Wiśniowy sad" - także w Teatrze "Wybrzeże" w doborowej obsadzie: Halina Winiarska, Henryk Bista, Stanisław Michalski, Jarosław Tyrański... Wówczas młody reżyser zebrał tyle pochwal, co i zastrzeżeń za swego Czechowa. Bo był inny z piękną scenografią Anny Marii Rachel i pomysłowością Babickiego w odczytaniu "Wiśniowego sadu". Niektórzy reżyserskie skróty potraktowali jak eksperyment na Czechowie, a Babicki po prostu myślał już wówczas swoim Czechowem. Podobnie jest teraz... Potrzebował prawie dziesięciu lat, by dojść do własnej interpretacji "Trzech sióstr". Tekst grany jest prawie bez skrótów. Wszystko dzieje się blisko, gęsto, nieobojętnie. Widz jest w salonie, widz jest w środku...

Anna Maria Rachel przysiadła na schodkach. Ogląda próbę uważnie. Za chwilę z drugim scenografem - Grzegorzem Skawińskim - uzgadniać będzie szczegóły - od długości halki poczynając na kapeluszu i szaliku kończąc. Grzegorz Skawiński - rodem z Krakowa - "specjalizuje się" w mundurach. To Jego pasja. Dba o każdy szczegół, detal. Ważne są guziki i odznaczenia... Wszystko ma być zgodne z duchem epoki. Współczesność mieści się w interpretacji. Z Krzysztofem. Matuszewskim (rola Andrzeja) rozmawiają o szczegółach kostiumu, którym aktor także powinien zaznaczyć swą nieśmiałość. Sposób zachowania i ubrania - to jedność. Krzysztof Matuszewski na chwilę zatrzymuje Katarzynę Łukaszyńską - swą sceniczną żonę Nataszę. Muszą jeszcze raz spróbować, przećwiczyć - coś im nie pasuje. Dochodzenie do prawdy scenicznej, nawet w drobiazgach, trwa.

Śmiech na scenie niespodziewanie przerywa narastające napięcie. Jacek Mikołajczak (Aleksander Wierszynin) sypie tekst. "Pół szklanki za pół życia..." zaplątał się z wdziękiem. Na chwilę ulatuje duszny Czechow. Suflerka - Nina Górna niewiele ma do roboty. Siedzi oczywiście tekst, ale wszyscy poruszają się nieomal bezbłędnie, nawet Stanisław Michalski w roli Fieraponta, starego sługi.

Babicki w ogóle nie korzysta z egzemplarza. Nosi "Trzy siostry" w głowie. Notatki robi na luźnych kartkach. Partytura tkwi w nim jak zaklęta, ćwiczy więc tylko wirtuozerię niektórych taktów-scen. Omawianie próby to zawsze czas ważny dla wszystkich. Spokojnie, spokojnie - wątpliwości trzeba rozwiewać precyzyjnie. Tyle tygodni przy stoliku, analiza - to wszystko teraz procentuje.

Dorota Kolak - fascynująca Masza w czarnej sukni jest blada.

To rola wyczerpująca, wymagająca ogromnego skupienia. Akt furii, rozpaczy, namiętności - wszystko to musi się stać, musi zatrzymać uwagę innych na jej Maszy. Igor Michalski niespodziewanie zażartował. Rozładował atmosferę. Jego Wasilij Solony z pewnością będzie zaskoczeniem.

Czechowa gra się przez siebie, czyta przez siebie i takoż interpretuje. Czas, doświadczenie, wiedza, talent - tego osobistego myślenia Czechowa Babicki się nie boi. Wręcz przeciwnie - odsłania wątpliwości, analizuje napięcia. Widział wiele Czechowskich przedstawień, również te największe, najważniejsze.

Nie chce teraz wystawiać im ocen, nie chce analizować. Był na to czas. Teraz tworzy własnego Czechowa.

Aktorzy, sceny zbiorowe - to ważne. Czechow musi być precyzyjny. Przy stole siedzi 13 osób. Ważne jest światło, detale, ustawienie... Bieżące korekty, stała konsultacja z oświetleniowcem. Aktorzy muszą mieć wyraziste twarze, a jeszcze tak wiele trzeba rozegrać w półcieniach. Porozumienie się reżysera z Ewą Kasprzyk "idzie" prawie na migi. Pracują ze sobą nie pierwszy raz. Babicki potrafi zatrzymać Kasprzyk w pół gestu. Również Dorota Kolak reaguje błyskawicznie na każdą, nawet najdrobniejszą uwagę. Scena z Wierszyninem jest rozdzierająca. Poraża siłą miłości i rozpaczy. Fiodor Kułygin - mąż Maszy (Jarosław Tyrahski) - obserwuje tę scenę w niemym skupieniu. Tyrański jest wyciszony, inny. To-jego drugi Czechow z Babickim.

Tyrański wydoroślał wraz z rolą. Nie dowcipkuje nawet w klubie, wspomina przez chwilę sceny z "Wiśniowego sadu". One w nim tkwią. Ale ważniejszy wydaje się ten nowy spektakl.

Irinę - najmłodszą siostrę, gra Joanna Mastalerz - tegoroczna absolwentka PWSST w Krakowie. Na jej talencie i urodzie poznał się już Bohdan Hussakowski - zatrudnił ją na etat w Teatrze Słowackiego w Krakowie. Joanna jest ze znanej teatralnej rodziny. Ona z Radwanów, a więc nic

dziwnego, że teatr ma we krwi. Pięknie nosi kostium, wspaniale się porusza

i śmieje tak szczerze. Irina to dla młodej aktorki bardzo trudna rola.

Nawet Peter Stein - mówiąc o "Trzech siostrach" podkreślał, że największym

problemem jest obecność - zazwyczaj na scenie - dwóch i pół siostry. W Teatrze "Wybrzeże" może zdarzyć się inaczej. Szept Iriny słychać znakomicie, jej krzyk tęsknoty - przeszywa.

Natasza (Katarzyna Łukaszyńska) wpada na scenę z pieluszką. Podtyka jej zawartość pod nos Iwana Czebutkina - w roli poczciwego doktora oczywiście Jerzy Łapiński. Łapka - jak nazywają go przyjaciele - staje jak wryty. To drobna innowacja, a scena jest sugestywna. W pieluszce coś naprawdę jest, bo u Czechowa nie ma sytuacji pozornych. Jeśli pije się herbatę - to naprawdę, a popsuty samowar musi być dokładnie tak jak w tamtych czasach. Również czepeczek pełnej ciepła i dobroci Anfisy (Halina Słojewska) powinien zachować wszystkie stylistyczne uroki a buciory Staszka Michalskiego muszą być zabłocone.

- Podziwiam cię, Igor! - mówi nagle Babicki do młodszego Michalskiego. - Ta scena miłosna między Solonym a Iriną ma być właśnie taka... Oficer żebrze o miłość!

Igor Michalski z pewności zaskoczy fanki, które go adorują w związku z "Radiem Romans". Zmienił wygląd zupełnie, ale to tajemnica. Równie inna jest scena teatru, inaczej siedzą widzowie. Są w salonie trzech sióstr, blisko osób i akcji, dotykają tego, co się naprawdę dzieje.

Wierszynin mówi: "Zdaje się, że wszystko na świecie powinno się powoli zmieniać (...) 2a dwieście, trzysta czy tam wreszcie tysiąc lat - nie o termin ty chodzi - nastąpi nowe szczęśliwe życie. Udziału w tym życiu oczywiście my nie weźmiemy..." Ale oglądać możemy dzisiaj Czechowa, który utrwala lub burzy stereotypy. Odpowiedzi każdy szuka indywidualnie.

Premiera w niedzielę, 18 czerwca.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji