Artykuły

Zanudzili, nie uwiedli

Dlaczego teatry upodobały sobie ostatnio dramaturgię Czechowa, nie potrafię zgadnąć. Być może działa tu zasada kontrasty, im bardzie; życie na rozsnuwa obrazy pustej, jałowej egzystencji, rozpaczliwej beznadziejności i nudy. Jeśli właśnie nuda, śmiertelną nieogarnioną niemożliwa do pokonania nuda jest tym, co teatr Szwedzka 2/4 postanowi zaofiarować swym widzom, to trzeba przyznać, że udało mu się nad podziw.

Spektakl "Trzech sióstr" wlecze się w tempie, w jakim zdychający z pragnienia żółw podąża piaszczystą drogą. Najpierw nie dzieje się nic. Solony (Mirosław Zbrojewicz) czyta książkę. Przewraca kartkę po kartce. Masza siedzi w fotelu. Mijają minuty. Czekamy. Nic. Wreszcie jakiś ruch. Lekkim krokiem wbiega Irina (Jolanta Łagodzińska). Obraca się powoli podziwiając zwiewność swej biało-liliowej sukni. Mijają minuty. Irina wciąż się obraca, W końcu opiera się o stół i na bose stopy zakłada baletki. Starannie, z namaszczeniem sznuruje tasiemki. Na jednej kostce. Na drugiej. Czekamy dalej. Irina kończy i staje przed lustrem. Stoi. Minuty płyną. Coraz dłuższe. Wreszcie wchodzi Olga (Magdalena Kuta). Siada w fotelu. Nic. Czekamy Minuty już nie mijają, nie płyną, utknęły w miejscu jak kamienie w jałowej głębieni tym kamiennym ciężarem gniotą widzów już do końca spektaklu. Przez trzy godziny. 180 minut. Męka.

To nieznośne spowolnienie rytmu jest oczywiście świadome i zamierzone. Zapewne po to, by zbadać, opisać, ukazać konsystencję owej straszliwej nudy, która trawi czechowowskich bohaterów, Tyle tylko, że przy okazji nuda strawiła bez reszty i samo przedstawienie. W tej nudzie rozpływają się, gasną i nikną wszystkie znamiona sensu, wszystkie walory wyrafinowanej estetycznie scenografii, wszystkie role aktorów - puste, niewyraźne, niedookreślone, jak sylwetki Iriny i Maszy (Beata Chwedorzewska), bądź też wyraziste, ale jednowymiarowe jak postać Olgi, wyzbytej uśmiechu, rozwibrowanej tłumionym, wewnętrznym napięciem.

Przed laty w warszawskim światku literackim krążyła anegdota o jednym z jego przedstawicieli. Tłumaczył on mianowicie kolegom, w jaki sposób uwodzi kobiety, "Ja po prostu nudzę - twierdził ponoć - nudzę i nudzę, aż tak zanudzę, że biedaczka gotowa jest na wszystko". Być może Krzysztof Kelm doszedł do wniosku, że tym sprawdzonym sposobem uwieść można nie tylko kobietę, ale i publiczność.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji