Artykuły

Między sacrum a profanum

O "Balladynie" Słowackiego w reż. Jarosława Kiliana w warszawskim Teatrze Polskim pisze Hanna Karolak.

Kiedy Jarosław Kilian realizował przed laty "Balladynę", wyeksponował przede wszystkim tragizm i baśniowość tekstu Słowackiego. Wystawiona dziś - na zakończenie obchodów dziewięćdziesiątej rocznicy otwarcia Teatru Polskiego w Warszawie - "Balladyna" pokazuje ewolucję przemyśleń twórcy o materii literackiej dramatu.

Kluczem do zrozumienia zamysłu reżysera jest przede wszystkim obsada sztuki. Dyrektor Kilian postawił na młodych. Dopływ świeżej krwi jest widoczny w dynamicznie prowadzonych rolach debiutantów: Jakuba Snochowskiego (Chochlik) i Moniki Pikuły (Skierka). Absolutnie niezwykłą kreację stworzyła Halina Łabonarska jako Wdowa. Jej metamorfoza od zapobiegliwej, krzątającej się po izdebce gospodyni, do zranionej matki, wybaczającej okrutnej córce, jest wstrząsająca. Ta dawno niewidziana aktorka ukazuje format swojej sztuki i swego człowieczeństwa.

Występująca w roli Balladyny Magdalena Smalara wydaje się być jedną z wielu współczesnych dziewczyn, nastawionych na karierę "po trupach". Pozbawiona instynktu moralnego, bez jakiegokolwiek kodeksu zasad, bez elementarnej wyobraźni o skutkach swoich czynów. Reżyser, nie odzierając sztuki z urody, dzieli się z widzem przemyśleniami na temat zalewającego nas morza zła.

Ten trop myślowy pozwala zachować dyscyplinę wobec dzieła, które sam autor nazywa "niby tragedią", a które łączy w sobie pełen grozy dramat, cudowność, patos, lirykę, które jest jednocześnie kryminałem, baśnią i moralitetem - rozpisaną na dialog sceniczny balladą.

Kodem, którego nie zlekceważył Kilian, są słowa autora: "Ludzie jednak, starałem się, aby byli prawdziwymi i aby w sercu mieli nasze serca". Czasem wydaje się, że ktoś im te serca z piersi wyrwał. Ze zastąpiła je żądza bogactwa. "Mieć" zastąpiło "być".

Balladyna postanawia żyć "tak, jakby nie było Boga". A więc oglądamy świat bez Boga. A jednocześnie wokół nas istnieje drugi świat, który przetrwał w wyobraźni "prostaczków". Świat, "poema naiwne". Świat z obrazków Nikifora, malowany sercem i wiarą. Ten świat za sprawą twórczej wizji wnosi na scenę autor scenografii Adam Kilian. To świat jarmarcznych malowanek, kolorowych wycinanek, serduszek z tektury, odpustowych fotografów.

Spektakl w Teatrze Polskim łączy zgrzebny realizm z metafizyką. Adam Kilian szuka inspiracji w sztuce ludowej, wciela w życie ideał "Balladyny" zrodzonej "z naiwnie ludowej wyobraźni". Zgrzebne sukieneczki bohaterek; wycięta z kartonu uboga chatka wdowy, pałac Balladyny jak z obrazu prymitywistów - w takiej scenerii poeci umieszczali zbrodnie. Bezradni wobec zła wznosimy oczy w niebo, czekając na wyrok pozaziemskiej sprawiedliwości.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji