Artykuły

Strach przed życiem prawdziwym

Życia nie da się orać garściami, przecieka przez palce. Bohaterowie "Trzech sióstr" Czechowa każdą sekundą swojego istnienia udowadniają tę prawdę. Gdybyż przynajmniej spróbowali uczynić życie znośnym. Ale oni nie robią nic, przyjmując, że i tak wszelkie działanie skazane jest na przegraną. Oszukują się, snują plany, sami nie wierząc, że kiedykolwiek je zrealizują. A najgorsze jest to, że te sceniczne postaci nie są wymyślone, mają odpowiednik w rzeczywistości - nas wszystkich.

Prapremiera "Trzech sióstr" odbyła się prawie równo przed stu laty - w 1900 roku. W konkretnej rzeczywistości społeczno-politycznej, imperium Romanowów chyli się ku upadkowi, narasta atmosfera buntu, podważa się dotychczasowe wartości. I właśnie w tym czasie powstają "Trzy siostry", niedługo potem "Wiśniowy sad". Czechow z szyderstwem wytyka współczesnym sobie: "zobaczcie jak marnie, jak nudno żyjecie". Minął wiek, imperium upadło, tysiąc rewolucji mamy za sobą, a czechowowska przestroga przed życiem z przyzwyczajenia pozostaje dramatycznie aktualna.

Spektakl zrealizowany przez Teatr Zagłębia został skierowany do współczesnej widowni, choć Czechow pozostaje Czechowem, i żadnych awangardowych pomysłów reżyser (Bogdan Ciosek) nie zaserwował nam tym razem (jak np. w realizowanym przez siebie "Tartuffie" w zabrzańskim Teatrze Nowym). Dekoracje, kostiumy, rekwizyty są jak najbardziej z epoki, ale w pewnym sensie umowne, i dlatego przedstawienie nie uspokaja naszego sumienia, że to tylko sztuka i, że dzieje się dawno temu...

Wszystkie aktorki odtwarzające role sióstr nadały postaciom wyraźne rysy. Irina (Barbara Lubos-Święs) była słodka i niewinna, zgrabnie poradziła sobie z przemianą od rozszczebiotanego dziewczęcia pełnego marzeń, po pogodzoną z losem kobietę, Olga (Iwona Fornalczyk) odpowiedzialna i przeraźliwie samotna, Masza (Maria Bieńkowska) doświadczona i rozpaczliwie szukająca choćby namiastki uczucia. I właśnie ta ostatnia wywarła na mnie największe wrażenie. Była prawdziwa w swoim szyderstwie, buncie i rozpaczy od pierwszej do ostatniej sceny. Równie krwiste postaci stworzyli Adam Kopciuszewski (Iwan Czebutykin, lekarz wojskowy) - to on jeden mówi wprost o nieudanym życiu, wszyscy inni ciągle jeszcze łudzą się i udają oraz Piotr Zawadzki (Wasilij Solony, sztabskapitan) -jest niesympatyczny do granic wytrzymałości, ale przecież jasne jest dla widzów, że arogancja to poza, którą pokrywa paraliżującą nieśmiałość.

Jako antidotum na "Trzy siostry" - na które warto pójść choćby po to, żeby przyjrzeć się własnemu życiu - proponuję lekturę nowej książki Josteina Gaardnera "Maja", tam autor usiłuje nam przypomnieć jaką wartość ma życie, jak krótko jest dane nam się nim cieszyć. Jak wielki cud oddano nam w posiadanie. Coś z tym cudem trzeba i warto zrobić.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji