Tak biednie jeszcze nigdy nie było
- Bardzo mnie cieszy ten drugi nurt istnienia Teatru TV, czyli Scena Faktu, ale wolałabym, aby pozostał drugim, a nie pierwszym. A żeby żyć na antenie, teatr potrzebuje teraz wsparcia ze strony ludzi i instytucji, którym ta tradycja jest bliska. Mamy wiele ciekawych projektów w teczkach redakcyjnych. Szukamy sponsorów - mówi Wanda Zwinogrodzka, szefowa Teatru Telewizji.
Małgorzata Piwowar: Czy zapaść finansowa telewizji dotknie w nowym roku Teatr Telewizji? Wanda Zwinogrodzka [na zdjęciu]: Owszem. Sytuacja spółki - a tym samym Teatru TV - jest bardzo trudna. Widz nie od razu to odczuje, bo premier na antenie będzie niewiele mniej niż w 2009 roku. Przewidując kłopoty, trzymamy dziesięć tytułów w zapasie. Jednak produkcja zostanie ograniczona, możliwe, że nawet o połowę lub więcej. Gdyby drastycznie spadała, w pierwszej kolejności będziemy rezygnować z lżejszego repertuaru. Projekty ambitne zatrzymać łatwo, ale wznowić je potem o wiele trudniej niż te o charakterze bardziej popularnym. Dla takiej marki jak Teatr Telewizji to sytuacja katastrofalna... - Stan defensywy, powiedzmy. Rzecz w tym, czy w tej defensywie uda się nam przetrwać zamęt wokół telewizji publicznej, czy nie. Teatr TV potrzebuje stabilizacji jak powietrza. To skomplikowana, czasochłonna produkcja, którą musimy planować z przynajmniej sezonowym wyprzedzeniem. Niepewność najbliższej przyszłości skutecznie ją paraliżuje. Zwłaszcza że warunki i tak są bardzo trudne.
W 2009 r. byłam na festiwalu Prix Italia, gdzie w sekcji TV Drama pokazywaliśmy naszą "Golgotę wrocławską". Prezentowane tam były podobne widowiska telewizji publicznych z całego świata. Kiedy powiedziałam kolegom z jury, że na produkcję spektaklu mamy osiem - dziesięć dni zdjęciowych, uznali to za niemożliwe, bo oni mają na ogół 20 - 25 dni.
A jak wypada porównanie ich budżetu z naszym?
- Wiadomość, że średni koszt spektaklu teatralnego TVP w ostatnich latach wynosi ok. 170 tys. euro, skwitowano: "no dobrze, ale kto w takim razie płaci honoraria?". Moim rozmówcom nie mieściło się w głowie, że ta suma zawiera także koszty osobowe. Zachodnie telewizje publiczne dysponują znacznie większymi środkami. A że koszty techniczne są porównywalne, u nas oszczędza się głównie na ludziach.
Coraz mniej osób zajmuje się Teatrem TV.
- W ciągu roku 2009 Teatr TV jako całość stracił 40 procent swego stanu osobowego. Próbujemy sprostać zadaniom z mniejszym zespołem.
Czujecie się osamotnieni?
- Nie, tego bym nie powiedziała, obecna dyrekcja TVP 1 docenia znaczenie teatru, czego wyrazem jest np. przywrócenie naszych emisji na godz. 20.20. Liczę, że i nowy zarząd pochyli się z troską nad tym fragmentem swojego gospodarstwa. Ale dobre chęci nie wystarczą, na tak kosztowną produkcję potrzebne są środki.
Za ile odcinków "M jak miłość" produkuje się jeden spektakl?
- Myślę, że za cztery, pięć.
Czyli gdyby środki przeznaczone na jedną telenowelę przekazać na Teatr TV, nie mielibyście takich kłopotów?
- To nie takie proste. Telenowela zbiera znacznie więcej wpływów z reklam, a te uzupełniają lukę, która powstała po abonamencie.
Emitowany ostatnio powtórkowy "Ożenek" miał bardzo dobrą 5-procentową oglądalność, podobnie premierowy "Prymas w Komańczy".
- Tak, lecz o dochodowości rozstrzyga nie tylko wielkość widowni, ale i liczba reklam, jaką dany program ściąga. Tych ostatnich telenowela zawsze będzie miała więcej, dlatego w stacjach prywatnych nie ma teatru.
Odczuwacie naciski, by produkcję Teatru TV przeprogramowywać zgodnie z oczekiwaniami rynku?
- Nie. Oczywiście dyrekcji TVP 1 zależy, by mieć dużą widownię, ale nam także, to wspólna troska. Żadna korzyść z emitowania choćby i ambitnych spektakli, których nikt nie obejrzy. Rzecz w tym, żeby zachęcić widzów do podjęcia wyzwania - niebagatelnego, zważywszy, jaką papkę umysłową proponuje im się przeważnie na ekranie. Takiej zachęcie służy lżejszy repertuar, stąd pewien eklektyzm w jego doborze.
Widzowie dają sygnały, że Teatr TV ich jeszcze interesuje?
- Owszem, dostajemy listy, także w formie elektronicznej na naszą stronę internetową. Ciągle rośnie liczba próśb z różnych instytucji o prawo do pozaantenowych pokazów naszych spektakli.
To nowe życie Teatru TV obok DVD wydawanych ze Złotą Setką i Sceną Faktu.
- Nakład Złotej Setki jest częściowo wyczerpany, Scena Faktu też nieźle się sprzedaje.
Może to wasza nowa droga?
- Bardzo mnie cieszy ten drugi nurt istnienia Teatru TV, ale wolałabym, aby pozostał drugim, a nie pierwszym. A żeby żyć na antenie, teatr potrzebuje teraz wsparcia ze strony ludzi i instytucji, którym ta tradycja jest bliska. Mamy wiele ciekawych projektów w teczkach redakcyjnych. Szukamy sponsorów.