Artykuły

Mądzik dokumentowany

Ukazała się efektowna książka - album "Leszek Mądzik" dokumentująca dokonania artystyczne Leszka Mądzika (teatr, scenografia, warsztaty, fotografia, plakaty). Po monografii Dominiki Łarionow "Przestrzenie obrazów Leszka Mądzika", wiemy o twórczości autora "Ecce homo" coraz więcej. Jednak album znakomicie uzupełnia ikonograficznie, pracę autorki - pisze Andrzej Buck w Lubuskim Piśmie Literacko-Kulturalnym Pro Libris.

Autorami tekstów, które poprzedzają poszczególne rozdziały są reprezentujący najwyższą klasę autorytetów: wprowadzenie Wojciech Skrodzki, teatr (Janusz Degler), scenografia (Agnieszka Koecher-Hensel, warsztaty (Krystyna Zachwatowicz-Wajda), fotografia (Adam Bujak), plakaty (Stanisław Wieczorek).

Po monografii Dominiki Łarionow zatytułowanej "Przestrzenie obrazów Leszka Mądzika", wiemy o twórczości autora "Ecce homo" coraz więcej. Jednak album znakomicie uzupełnia ikonograficznie, pracę autorki.

Ostatnio obserwujemy wysyp prac o twórcy Sceny Plastycznej KUL w Lublinie: "Leszek Mądzik, Mój teatr", "Leszek Mądzik, Fotografie", "Teatr obrazu Leszka Mądzika (40 lat twórczości)", "Pejzaże wyobraźni (sztuka, teatr, fotografia, plakat)" i in.

Co ciekawe świeżo pojawiła się na rynku praca zupełnie odmienna od dotychczasowych autorstwa Dominiki Leszczyńskiej zatytułowana "Podróż", dodajmy zapis dziejów rodziny Mądzików oraz drogi artystycznej, jaką odbył reżyser i scenograf. Zresztą jest to podróż, która się jeszcze nie skończyła.

Leszek Mądzik jest przedstawicielem teatru obrazu, bezsłownej prawdy, teatru wyobraźni, twórcą Sceny Plastycznej KUL Prezentował swoje spektakle na kilkuset festiwalach teatralnych na całym świecie. W swej twórczości krąży wokół tematu czasu, przemijania, jego wpływu na kondycję ludzką pomiędzy sferą sacrum i profanum. Poszukując najlepszego sposobu wyrażenia napięć i lęków ukrytych głęboko w człowieku - artysta odszedł od słowa, zwrócił się w stronę teatru wizualnego, który umożliwia współodczuwanie z widzami.

Ale jest w tej książce - albumie coś, na co chcę zwrócić uwagę z perspektywy zielonogórskiej "małej ojczyzny", mianowicie cykl fotografii (autorstwa Andrzeja Wierdaka) ze spektaklu "Strumień" Leszka Mądzika w jego reżyserii i scenografii z muzyką Andrzeja Zaryckiego (wybitnego kompozytora krakowskiej Piwnicy pod Baranami). Prapremiera odbyła się 30 września i 1 października 2006 w Lubuskim Teatrze. Jest też plakat, którego projekt Mądzik przygotował na premierę. Wszystko to wśród fotografii ze spektakli realizowanych przez artystę poza Sceną Plastyczną Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. A takich przedstawień zrobił Mądzik niewiele. Przypomnijmy: "Korozja" w Teatrze Pleciuga w Szczecinie, "Źródło i Blask" we Wrocławskim Teatrze Lalek, "Tygiel" dla 18 Festiwalu Muzyki Chrześcijańskiej w Częstochowie oraz "Namanha Makbunhe" wg "Makbeta" Szekspira w Teatrze Narodowym w Lizbonie. Zatem spektakl zielonogórski mieści się w precedensie artystycznym i przekroczeniu granicy dotąd nieprzekraczalnej przez Mądzika.

Leszek Mądzik znalazł się w Zielonej Górze nieprzypadkowo. Wcześniej Mądzik w Zielonej Górze prezentował prawie wszystkie spektakle Sceny Plastycznej KUL (m.in. Wrota, Odchodzi, Bruzda), prezentował wystawy plakatu i fotografii a też poprowadził warsztaty z aktorami Lubuskiego Teatru (etiuda prezentowana była podczas Nocy Poetów w roku 2004).

Mądzik nigdy nie formułuje scenariusza swoich przedstawień. Twórca natomiast chętnie mówi o idei każdego przedstawienia. Ideę ową zawiera zawsze w tytule. To jest trop. Przytoczmy jego wypowiedzi dotyczące idei realizowanej w Zielonej Górze:

"Strumień - zawsze jest życiodajny, jest pragnieniem spełnienia. Ono realizuje się też wobec drugiej osoby. Zamknięty w skorupie człowiek opuszcza ją w poszukiwaniu bliskiej osoby, strumień nadziei i wielka motywacja bohatera powodują, że pancerz lęku pęka i odpada- warstwa po warstwie ukazuje się prawie nagie ciało, zanurzając się w tajemniczy ogród, witalny, pełen ufności i nadziei. Czas płynie i weryfikuje pragnienia. Iluzja pięknej, powabnej przygody znika, ulatnia się jak upragnione marzenia. Na swojej drodze nasz bohater napotyka na pierwszą przeszkodę. Będą się one teraz mnożyć. Otchłań samotności i braku zrozumienia zbiera pierwsze żniwo. Trakt, którym człowiek podąża staje się mało przyjazny. Próby nawiązania kontaktu z drugim człowiekiem są daremne. Na szachownicy życia choć spotyka wiele postaci z żadną z nich nie udaje się spotkać. A jeżeli już rodzi się nić relacji- nie wytrzymuje próby czasu. On jest bezwzględny, zabiera nam urodę, patynuje. Pozostaje tylko sfera tęsknot, marzeń, czyli sfera ideału- odległego od rzeczywistości. Zanurzamy się w ten dziwny świat iluzji. On nas pochłania i ogrania. A strumień nadziei oddala się, wygasa. Zastępuje go cisza i samotność. Jakaś dziwna pustka, choć postaci wkoło nas wiele. Dostrzegamy je jak za dziwną taflą szkła. Jakaś niemoc w dotarciu do drugiego człowieka. Kiedy nam się wydaje, że go dotykamy, jakaś przeszkoda tę perspektywę oddala. Pustka jest jedyną konkluzją z tych pragnień. Zamykamy się w swoich wnętrzach pełnych beznadziejności, w których perspektywie nie widać światła. Czerń nas pochłania i prowadzi na kolejne bocznice kolei życia. Nie mamy już nic do stracenia. Możemy się pozbyć ostatniego przyodzienia, które ujawni naszą bezradność, nagość. To co ubieramy przez lata w pragnieniach, snach, teraz zdejmujemy, wieszamy na wieszaku przegranej, której na imię samotność." - twierdzi L. Mądzik.

"Kamień, głaz, a może porzucony wór. Niepokoi swoim kształtem i martwotą. Milczy. Po jego grzbiecie płynie strumień czystej, srebrzystej wody. Płynie długo i monotonnie. Ma swoje rezultaty. Nasącza skorupę ledwo widocznego garbu, powoduje jej ożywienie. Korpus bryły pulsuje odrzucając poszczególne warstwy. Ujawnia ukrytą męską postać. Kiedy wydawało się, że droga przed naszym bohaterem stoi otworem, pełna nadziei, witalności i uczuć, następuje nieoczekiwany upadek. Pęka iluzja rajskiego ogrodu, pełnego tajemnic. Czas zbiera swoje żniwo. Wędrówka trwa, ale ogród już nie ten, poszarzał. I choć pełen postaci, nie koi on zapachem, wonią ani powabem. To dziwna samotność ludzi jakby sobie obcych. Zatrzymane w kadrze patrzą gdzieś daleko Wzrok nie spoczywa na drugim człowieku. Te postaci płyną w dziwnej przestrzeni. Dryfują w różnych kierunkach, a gdy się przez przypadek spotkają nie rodzą żadnych uczuć. Każda ma swoją próżnię, swój świat- dziwny pozbawiony uczuć." - definiuje dalej swoje myślenie Mądzik.

W "Strumieniu" wystąpili aktorzy Lubuskiego Teatru: Marta Artymiak, Beata Beling, Marta Frąckowiak, Tatiana Kołodziejska, Kinga Kaszewska-Brawer, Wojciech Brawer, Wojciech Czarnota, Tomasz Karasiński, Andrzej Nowak.

Premierę "Strumienia" (przygotowaną z okazji 55 lecia Sceny Zawodowej Lubuskiego Teatru w Zielonej Górze) poprzedziło otwarcie wystawy fotograficznej Leszka Mądzika pt. Spojrzenia, bardzo osobisty zapis z teatralnych podróży po świecie.

Autor napisał wówczas w katalogu:

"Spojrzenia. Na osobę, przedmiot, przestrzeń, naturę. Wzrok biegnie po tym, co kusi, intryguje. Ślad zniszczenia, korozji, patyny umiejscawia przedstawione obrazy (fotografie) w jakiejś logice, porządku, rzeczywistości Dopiero przez przeczucie, by nie powiedzieć rozumienie upływających chwil dostajemy komunikat o nas samych, o naszej przygodności. Ostatnie moje wędrowanie w 2006 roku przez Nowy Jork, Edmonton, Calgary, Teherean, Persepolis, Shiraz czy Tibilisi pomimo, że dotyka różnych kultur, religii i miejsc, znajduje w swych mikro-scenach przekaz o naszej tajemnicy zanurzonej w czasie."

Warto odnotować, że "Strumień" przyniósł Lubuskiemu Teatrowi nagrody i udział w festiwalach teatralnych podobnie jak w przypadku "Zabijania Gomułki" wg. Pilcha (Festiwal Prapremier w Bydgoszczy, Festiwal Komedii Talia w Tarnowie, Festiwal Genius Loci w Nowej Hucie, Konkurs na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej w Warszawie, itd.).

"Strumień" brał udział w Festiwal Sztuki Sakralnej w Częstochowie (2007) pokazywany w Teatrze im. Adama Mickiewicza, w Festiwalu Kultury Chrześcijańskiej w Łodzi (2007) prezentowany na scenie Teatru Nowego im. Kazimierza Dejmka. Peregrynację ze Strumieniem zespół LT kontynuował w Lublinie, mieście w którym od 40 lat tworzy Leszek Mądzik, gdzie w Teatrze Juliusza Osterwy (2007) odbyła się lubelska premiera spektaklu Mądzika. Wreszcie dzięki Strumieniowi została zdobyta - w rozumieniu symbolicznym - scena legnicka, na którą zaprosił spektakl Jacek Głomb (2007).

Przy tej okazji warto na koniec podjąć próbę zapisu tego spektaklu, który epatuje obrazem, światłem i dźwiękiem. Nie ma on jednak rejestracji wizualnej, ani też scenariusza w tradycyjnym rozumieniu.

Oto zapis w którym wykorzystuję zapisy wypowiedzi samego reżysera i scenografa tego zdarzenia oraz obserwację uczestniczącą.

Idea i obrazy plastyczne

W moim teatrze nie ma słów. Jedynym słowem jest tytuł na afiszu, który ma uruchomić i ukierunkować wyobraźnię widza. Bezgłośne dialogi odbywają się pomiędzy postaciami. Bohaterami, którzy grają własnym ciałem. Pomiędzy wykreowanymi obrazami. W przestrzeni znaczonej ciemnością i światłem. Zanurzonej w muzyce.

Drążę temat sacrum, odchodzenie od biologii, erotyki - to przecież towarzyszy nam przez całe życie. Pewne stany i sytuacje są w życiu wieczne. Były i będą. Perspektywa czasu, zdobytego doświadczenia pozwala nam w każdym spektaklu mówić o tym w inny sposób. Staram się, aby coraz głębiej drążyć nieznane nam warstwy struktury człowieka. Aby wydzierać - Bogu i Kosmosowi - ukryte w nas tajemnice. Staje się to za sprawą głębokiego przeżycia, które pozostaje na krawędzi zrozumienia.

Nowa przestrzeń teatralna umożliwia pokazanie totalnego obrazu. Strumień zawsze jest życiodajnym pragnieniem ludzkiego spełnienia. Człowiek myśli o spełnieniu własnym i nie zapomina o najbliższych osobach.

Ciemność, mrok, noc to synonimy wyciszenia, czasu jaki mamy dla siebie. Kiedy już nic nas nie zajmuje, wszystkie bodźce z zewnątrz przestają nas dotykać, odrywać od sedna. Noc niesie ukojenie, uspokojenie, równowagę. Bardzo tego potrzebujemy.

Zasłona pełni rolę znaku, który wskazuje na głębię tajemnic, jaką kryje świat wobec człowieka i jego zagadki bytu najpierw w biologicznym, a potem metafizycznym wymiarze.

Zanurzamy się w muzyce. Bohater poddaje się losowi. Porusza się wolno, jego stopy określają kierunek wędrówki. Czas wyznacza rytm ludzkich przemian.

Skorupa

Kamień, głaz a może porzucony wór. Niepokoi swym kształtem i martwotą. Milczy. Człowiek bywa zamknięty w organicznej przestrzeni. Po jego grzbiecie płynie strumień czystej, srebrzystej wody. Płynie długo, monotonnie. Nasącza i ożywia skorupę ledwo widocznego garbu. Strumień nadziei to wielka motywacja bezbronnego człowieka. Sprawia, że pęka pancerz lęku. Korpus bryły pulsuje. Ujawnia ukrytą męską postać.

Bohater opuszcza skorupę w poszukiwaniu bliskiej osoby. Opadają kolejne warstwy troski. Spod nich wyłania się prawie nagie ciało. Wola życia jest tak ogromna, że bohater zanurza się w tajemniczy ogród. Daje mu się wchłonąć i pozostaje pełen ufności i nadziei. Rozświetlone klatki ukazują postaci, ludzkie części ciała, nogi, dłonie, głowy.

Brama

Bohater przechodzi do innej świetlistej przestrzeni. Przekracza bramę, granice samotności i lęku. Pokonuje ograniczoną wyobraźnię i otwiera się na nowe przeżycia. W spokoju i z rezygnacją odbiera wszelkie razy, przyjmuje ciosy, poddaje się losowi. Z mroku wyłaniają się inne postaci, które żyją.

Zderzenie naszej koniecznej przypadkowości, chwilowości z wiecznością i transcendencją.

Czas płynie i weryfikuje pragnienia. Iluzja pięknej powabnej przygody znika, ulatnia się jak upragnione niedosiężne marzenia. Doznane uprzednio cierpienie potęguje w człowieku świadomość przemijania i ziemskiej ułudy. Bohater ustępuje miejsca Kobietom. Leżą na ziemi, czują się zjednoczone.

Kobieta - Matka

Noc niesie ukojenie, uspokojenie, równowagę. Przygotowuje do spełnienia snu o miłości i macierzyństwie. Jest symbolem aktu oddania ciała i duszy.

Biologiczność która jest ziemskim, poniekąd banalnym lecz i dokuczliwym aspektem bytu ludzkiego, zostaje ukazana jako coś sprzężonego z transcendencją. Poprzez biologię doświadczamy piękna, miłości oraz czasu. To z biologii bierze się nasz egzystencjalny niepokój. To biologia czyni chwile życia dwuznacznymi, tak jak rozchylone nogi kobiety mogą przywodzić na myśl i narodziny i seks. Kobieta jest istotą naznaczoną. Kocha. To, co dzieje się z duszą i ciałem w kolejnych fazach życia można pokonać.

Narodziny

Kiedy wydawało się że przed bohaterem, pełnym nadziei, witalności i uczuć wieczność stoi otworem, następuje nieoczekiwany upadek. Bohater napotyka na swojej drodze pierwszą przeszkodę. Przeszkody będą się teraz mnożyć. Otchłań samotności i braku wzajemnego zrozumienia zbiera pierwsze żniwa. Świat którym człowiek podąża, jest mało przyjazny. Daremne też są próby nawiązania kontaktu z drugim człowiekiem. Mimo, że w swoim życiu bohater spotyka wielu ludzi to z żadnym z nich nie udaje mu się spotkać. Jeśli nawiązuje się nić porozumienia, nie wytrzymuje ona próby czasu.

Pęka iluzja rajskiego ogrodu, pełnego tajemnic i piękna. Czas zbiera swoje żniwo.

Miłość

Czas jest bezwzględny. Zabiera kobiecie urodę. Patynuje. Pozostaje sfera wspomnień, marzeń, tęsknot. Sfera ideału jest bardzo odległa od rzeczywistości. Intymne spotkanie z ludzkim ciałem przynosi gorzkie rozczarowania. Tymczasem tajemnica czasu wpisana jest w ludzkie ciało. Tajemnica spojrzeń i odczuwania w różnym wieku. Zanurzamy się w dziwny świat iluzji, który nas pochłania i ogarnia.

Wędrówka trwa, ale ogród nie jest już ten sam. Poszarzał, posmutniał, zmienił się. Jest pełen postaci., jednak już nie pachnie wonią życia.

Obcość

Strumień nadziei oddala się. Wygasa. Zastępuje go cisza i samotność. Dziwna, obca pustka, choć ruchu i światła wokół tak wiele. Wszystkie postaci dostrzegamy niczym za dziwną taflą szkła. Prosty obraz człowieka samotnego pod nieboskłonem ma porażającą moc. Wyczuwamy niemoc w próbie dotarcia do drugiego człowieka. Kiedy zdaje nam się, że już go poznaliśmy, nieznana przeszkoda oddala perspektywę porozumienia. Jedynym efektem tych pragnień jest wszechogarniająca pustka. Zamykamy się w swoich własnych, pełnych złości urazach. W ich perspektywie nie widać światła, które dotąd sprzyjało wędrowcom.

Starość

Jesteśmy skazani na przemijanie i śmierć. Każda upływająca minuta, każdy nasz krok nieustannie ku niej zmierza. Ciemność etyczna to symbol zła, grzechu, tego co bezbożne, odległe od Boga. Ciemność to symbol niewiedzy, ale i lęku.Wrogo usposobionych do człowieka mocy, symbol nieszczęść i nadchodzącej śmierci.

Odejście

Czerń nas pochłania i prowadzi w miejsca nieprzyjazne. Odstawia na bocznicę życia. Nie mamy już nic do stracenia. Możemy się pozbyć ostatniego odzienia, bo ujawni naszą bezradność. Wstydliwą nagość. Nadszedł moment, w którym to, co przez lata uzbieraliśmy w najskrytszych pragnieniach i snach, tracimy. Czujemy się zmieszani i pokonani. Wieszamy na przedziwnym wieszaku, któremu na imię samotność. To dziwna samotność ludzi bliskich, ale jednak obcych sobie wzajemnie.

Postaci są zatrzymane w kadrze a jednocześnie gdzieś daleko. Wzrok nie spoczywa na drugim człowieku. Bohaterowie płyną. Dryfują w różnych kierunkach. Jednak nawet podczas przypadkowego spotkania nie mają dla siebie cieplejszych uczuć. Pozostali nieczuli i obcy. Żyją własnym, pozbawionym miłości, życiem. Przegrani.

Leszek Mądzik, "Teatr, scenografia, warsztaty, fotografia, plakat", Lublin 2009

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji