Artykuły

Rewaloryzacja Pucciniego

Przyjęta przez Mieczysława Dondajewskiego koncepcja artystyczna teatru otwartego na istotne zdobycze przeszłości i teraźniejszości wyraża się w różnorodnych działaniach poszczególnych realizatorów, których łączy jakby wspólna orientacja estetyczno-programowa. I stąd możliwa do uzyskania - jakże frapująca - wielojedność stylu teatralizacji muzyki scenicznej.

Z tej produkcji modelowej wywodzi się także "Tryptyk" Giacoma Pucciniego - w całości: "Płaszcz", "Siostra Angelica", "Gianni Schicchi" nigdy u nas nie wystawiany. Wbrew wyraźnym żądaniom kompozytora, by cykl trzech oper, pomyślany jako dzieło łączne, dawano podczas jednego wieczoru - nikt w naszej praktyce operowej nie respektował tej zasady. Przy czym realizacje przed- i powojenne (Warszawa, Kraków) obejmowały tylko trzecią z cyklu operę - "Gianni Schicchi" (dla dokładności: "Siostra Angelica", wystawiona półamatorskimi siłami w Katowicach w r. 1929, niewiele wnosi do sprawy).

Polska premiera "Tryptyku" - po upływie 62 lat od prapremiery w Nowym Jorku - wypełnia jedną z tych dotkliwych luk repertuarowych, których nagromadzenie doprowadziło do monotonnej żonglerki wciąż "tymi samymi tytułami, niwecząc nawet pozory inności i odrębności oblicza artystycznego owych scen. Co więcej: akt wierności intencjom Pucciniego, który obwarował swój "Tryptyk" rygorystyczną klauzulą bez podania równocześnie jakichkolwiek wyjaśnień - okazał się aktem w pełni twórczym.

Rozszyfrowanie zagadkowych żądań kompozytora a tym samym znalezienie odpowiedzi na pytanie dlaczego "Tryptyk"? - kosztowało realizatorów prawie dwa lata pracy, uwieńczonej przecież w rezultacie nadspodziewanym odkryciem. Mówi o tym pomieszczona w programie eksplikacja reżyserska Janusza Nyczaka: "Analiza muzyki i libretta doprowadziła do Dantego. "Tryptyk" to Pucciniowska interpretacja "Boskiej Komedii". Zaczyna się w XX wieku, by cofając się w czasie przez wiek XVI, dojść do okresu Dantego, a konkretnie do roku 1299. Puccini, jak każdy przeciętny Włoch, wyrósł na "Boskiej Komedii" i doskonale ją znał. Z niej też zaczerpnął wątek "Gianniego Schicchi"... Część I, "Płaszcz" - niezwykle dramatyczna, ponura, w finale wręcz makabryczna, zakończona śmiercią - to piekło. Piekło, jakie stworzyli sobie ludzie - zazdrość, nienawiść, brak miłości (co najwyżej pożądanie zmysłowe) doprowadzają do zabójstwa. Część II, "Siostra Angelica" - bardzo liryczna, poetycka, niezwykle uczuciowa, z fragmentami dramatycznymi - to czyściec. Czyściec podwójny: metaforyczny, będący pomostem między dramatyczną i tragiczną częścią pierwszą, a żartobliwą częścią trzecią, i anegdotyczny - miejsce gdzie Angelica pokutuje za swoje winy... I wreszcie część III, "Gianni Schicchi" - opera pełna humoru, życia, radości i miłości - to raj. Raj na ziemi, jaki się marzy Pucciniemu, w którym jedynym uczuciem między ludźmi będzie miłość... I to przesłanie dotyczące miłości stanowi, jak się zdaje, najważniejszy moment. To cel, ku któremu zmierzał kompozytor, wyjaśnienie, dlaczego napisał "Tryptyk"; przesłanie to przyświecało również autorowi "Boskiej Komedii".

Odnalezienie właściwego klucza do "Tryptyku" pozwoliło realizatorom zakomponować zborny w każdym calu - i muzycznie, i teatralnie - wieczór trzech oper, których łącznikiem szczególnie wyczuwalnym jest wspólny motyw śmierci.

Z tego wieczoru skontrastowanych pod każdym względem oper wynosi się nieodparte wrażenie jednorodności kompozycyjnej. Przejawia się w tym również jednomyślność artystyczna wszystkich partnerów - współtwórców wieczoru; ich różnorodne działania mają probierczy wspólny mianownik w postaci smaku i gustu. I tu sprawdzają się w równym stopniu i animatorzy przedsięwzięcia - kierownik muzyczny, reżyser, scenograf, i bohaterowie żywego planu - artyści śpiewacy.

Niemal prowokacyjnie wobec obrosłych w tradycje sposobików nurzania Pucciniego w werystycznych ingrediencjach melodramatycznego sosu - brzmi orkiestra pod Mieczysławem Dondajewskim. Jawi się niespodzianie inny Puccini, taki jaki jest naprawdę: nieobojętny na małe, ludzkie dramaty, ale wyczulony przede wszystkim na wielkość problemu człowieczeństwa, któremu stara się nadać rangę jak najwyższą w swej muzyce - równie przejmującej, co wykwintnej, rymującej się na swój sposób - toute proportion gardee - ze zdobyczami muzyki europejskiej początków stulecia.

W tym odczytaniu muzyka "Tryptyku" pobrzmiewa doskonałą znajomością Strawińskiego i Debussy'ego ("Płaszcz"), świadczy, że nieobce było Pucciniemu traktowanie orkiestry na sposób Wagnerowski, zaś chóru - po Schönbergowsku ("Siostra Angelica"), że wreszcie fascynował go bez reszty maestro Verdi ("Gianni Schicchi") - ale przy tym wszystkim Dondajewski potrafił uczynić obecną samodzielność myśli twórczej kompozytora, eksponując tak bardzo "Puccinowską" odrębność stylistyczną, inność współbrzmień harmonicznych i charakterystyczną dla twórcy "Tryptyku" wyrafinowaną finezyjność w malowaniu orkiestrą klimatu i nastroju akcji scenicznej.

Wielobarwną ekspresję wykonania muzycznego podchwycił Janusz Nyczak. Jako reżyser, znany z interesujących inscenizacji w teatrze dramatycznym, potrafił z równym powodzeniem wyposażyć w kształt wysoce artystyczny widowisko operowe. Czuje ten gatunek, ma niewątpliwą wrażliwość muzyczną i dużą kulturę teatralną, nie próbuje też mechanicznie przenosić doświadczeń z dramatu na scenę muzyczną.

Właściwie pojęta zasada teatralizacji muzyki scenicznej sprawia, że "Tryptyk" odbierany jako całość stanowi celnie rozwiązaną w każdym z trzech utworów propozycję trójoperowej formuły spektaklu. Jest to spektakl skromny, oszczędny w geście i ruchu, czytelny w zamyśle i klarowny w przekazie. Zagrany z ogromną koncentracją w przebiegu akcji scenicznej, urzeka mistrzowskim kunsztem w przeprowadzeniu akcji wokalnej, co główną już zasługą wspaniałych głosów, śpiewaczego rzemiosła i artyzmu wykonawców.

Wysokiej klasy umiejętności prezentują zwłaszcza: w części I - Bożena Porzyńska (Giorgette), Janusz Temnicki (Michele), Józef Kolesiński (Luigi), Jerzy Kulczycki (Talpa); w części II - Krystyna Kujawińska (Angelica), Aleksandra Imalska (Księżna); w części III - Barbara Mądra (Lauretta), Marian Kondella (Gianni), Edward Kmiciewicz (Simone). Pozostałym należą się zbiorowe słowa uznania.

Scenografia będąca tu efektem działania muzycznej wyobraźni artystów plastyków (Jerzy Juk-Kowarski i Michał Kowarski), może - jak się okazuje - nieodzownym komponentem wieczoru. Nadzwyczaj funkcjonalna, a jednocześnie nie pozbawiona osobistych znamion malarskiego talentu autorów, tworzy sugestywne tło akcji: w impresjonistycznym obrazku nad Sekwaną, na ocieplonym zabłąkanymi promieniami słońca dziedzińcu mrocznego klasztoru i w starowłoskim wnętrzu, kontrastującym powagą i surowością rysunku z humorystyczną warstwą zdarzeń.

Sprzężenie wszystkich wymienionych wyżej elementów powoduje w rezultacie, że "Tryptyk" można uznać za dzieło zbiór kreacji. I tak być powinno w teatrze operowym, jeśli ma on ambicje teatru integralnego.

Teatr Wielki im. Moniuszki w Poznaniu: "TRYPTYK" Giacoma Pucciniego. Przekład libretta: Tadeusz Kuczyński, Mirosław Łebkowski, Jarosław Werner. Kierownictwo muzyczne: Mieczysław Dondajewski, reżyseria: Janusz Nyczak, scenografia Jerzy Juk-Kowarski i Michał Kowarski. Premiera 27 11 1980

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji