Nudny Makbet
"Makbet" w reż. Piotra Kruszczyńskiego w Teatrze Polskim w Warszawie. Pisze Monika Powalisz w Wysokich Obcasach - dodatku do Gazety Wyborczej.
Monika Powalisz, dramaturg związana z grupą G8, reżyser, odradza "Makbeta" [na zdjęciu] wyreżyserowanego przez Piotra Kruszyńskiego.
Rzadko chodzę do Teatru Polskiego w Warszawie, bo wieje stamtąd jałową martwotą podlaną sosem solidnej, państwowej dotacji, która zwalnia od artystycznego ryzyka. Pierwszym zwiastunem, który pozwolił mi przełamać ten opór, był plakat do "Makbeta" - nowoczesny i sugestywny, zupełnie nie z ducha tego teatru. Również nazwisko reżysera (Piotr Kruszczyński) zapowiadało odmianę. Jednak rozczarowanie było bolesne. Obejrzałam inscenizację, która nic we mnie nie poruszyła i niczego nie dotknęła. Przedstawienie rozpadło się na cząstki elementarne, które nie ułożyły się w żadną całość. I każda z nich była z innej rzeczywistości: scenografia Mirka Kaczmarka przywodziła na myśl japoński minimalizm, muzyka Pawła Dampca - wiejską zabawę, głos Szpakowskiego - gry wojenne, gra aktorska - fałszujące instrumenty. Makbet okazał się wieśniakiem, czarownice dziećmi, nawet krew była różowa. Szaleństwa nie było. Z widowni sączyła się nuda, zniecierpliwienie i złość. Czy jedyna aktualność "Makbeta" miała polegać na tym, że jest on żołnierzem walczącym w Iraku?
William Szekspir "Makbet", reż. Piotr Kruszczyński, Teatr Polski w Warszawie.