Artykuły

Bryk z Żeromskiego, historii i teatru

Zespół gdyńskiego Teatru Dramatycznego ma wreszcie swoją własną scenę. Po dwudziestu latach tułaczki, pracy w warunkach urągających najskromniejszym nawet wymaganiom, osiadł on na stałe przy ulicy Bema w Gdyni, w dawnym budynku Teatru Muzycznego. Prace adaptacyjne i remontowe trwały kilka miesięcy. Uroczyste otwarcie nowej siedziby odbyło się w miniony psiątek. W dawnym układzie funkcjonalno-przestrzennym nie wprowadzono zasadniczych zmian, zupełnie nową szatę otrzymało jednak foyer, projekt którego autorem jest Romuald Bukowski, powiększył optycznie to niewielkie przecież wnętrze. Białe ściany, czerwona cegła i ciemne drewniane detale, kamienna posadzka - wszystko to dzięki prostocie materiału i formy pozwoliło na zachowanie pełnego oddechu, pewnej szlachetnej surowości. A wnętrze nie tylko, że nie straciło nic ze swej funkcjonalności - szatnia, bufet - ale zyskało nawet dodatkową powierzchnię na mini-galerię sztuki. Jest nią niewielka antresola, umieszczona nad wejściem na widownię.

Budynek jednak - choćby najwspanialszy - nie stanowi jeszcze o teatrze. O nim decydują przedstawienia. A pierwszy spektakl, jaki przygotowano na nowej scenie: adaptacja "Wiatru od morza" Stefana Żeromskiego, skłania do refleksji niewesołych. Zmusza do poważnego zastanowienia się nad nową linią repertuarową Teatru Dramatycznego, której początkiem ma być to właśnie przedstawienie. Chodzi o szeroko rozumianą tematykę morską, której propagatorem chce być teatr kierowany przez Jarosława Kuszewskiego.

Stoimy co prawda przed II Kongresem Kultury Morskiej, ale tak dokładnie pojęcie kultury morskiej nie zostało zdefiniowane. Mniejsza jednak o definicje. Praktyka artystyczna nie napawa optymizmem również. Temat morski pęta się raczej po marginesach. Trudno jest znaleźć w powojennej naszej sztuce dzieło ważne i istotne dla narodu polskiego, które byłoby jednocześnie inspirowane morzem, które z niego by wyrastało. Próby zachęcania twórców do podjęcia tematu morskiego przynosiły i przynoszą efekty raczej mizerne. Nie najgorzej jest może w malarstwie, średnio w literaturze, tragicznie wręcz w filmie. Teatr w tej dziedzinie także nie ma się czym chwalić. Jak więc na tej ziemi dość jałowej wyrosnąć ma repertuar? Chyba, że grać będziemy z Morza Karaibskiego...

Sprawa druga: czy w teatrze słuszny jest regionalizm? Zdawało mi się zawsze, że teatr powinien mówić o sprawach, ważnych i szerszych niż te, które są wyłącznością jednego miejsca. Takie myślenie każe nam niedługo wystawiać na Śląsku sztuki tylko o górnikach, na Mazowszu o rolnikach, w Łodzi o tkaczkach. A gdzie kolejarze, tramwajarze, pielęgniarze, inżynierowie chociażby?

Przesadzam? Oczywiście, że przesadzam. Skłania mnie jednak do tego smutny przypadek adaptacji "Wiatru od morza". Poszła ona na pierwszy ogień, na otwarcie teatru, jako jaskółka nowej linii repertuarowej. Wybrana zatem została nieprzypadkowo, z rozmysłem, jako pierwsza silne uderzenie. W zamyśle przedstawiać miała zapewne nasze odwieczne trwanie nad Bałtykiem, naszą - polską i kaszubską historię... nierozerwalnie z tym morzem związaną. Zadanie tyleż ambitne, co piekielnie trudne do realizacji. Ukazać tysiącletnią historię narodu w powieści - to jest możliwe. Pozwalają na to szerokie ramy epickiego opisu. Uczynić to samo w teatrze, w ciągu dwóch, trzech godzin - to wydaje się być ponad siły. Gdyńska adaptacja opowieści Żeromskiego dowodzi tego ponad wszelką miarę.

Rzecz cała rozgrywa się na piaszczystym brzegu morskim. Stoi tu autentyczna (jak mi się przynajmniej wydawało) łódź rybacka, kołowrót do jej wyciągania z wody, jakieś sieci, chorągiewki do ich znaczenia w morzu i inne rekwizyty rybackiego fachu. Temu miejscu przypisany jest "lud rybacki". To przed jego oczyma przebijać się będą poszczególne postacie historyczne - od świętego Wojciecha począwszy, po pierwszych robotników budujących gdyński port. Jest ich ponad dwadzieścia, a każda z nich reprezentuje inny okres dziejów. Jedne rozpoznać łatwo, inne rozszyfrować można dopiero przy pomocy programu teatralnego (nie wszyscy przecież muszą znać powieściowy oryginał).

I tak przez ponad dwie godziny: jedna postać wychodzi, następna wchodzi. Na zupełnie otępiałych już przy końcu widzów, leją się tyrady słowne. Żadna bowiem z postaci nie ma najmniejszych szans na to, żeby stać się indywidualnością (a ich pierwowzory historyczne były, oj były!). I nie wina to aktorów. O żadnym spięciu dramaturgicznym nie ma tu mowy. Nieco ożywienia wprowadza zupełnie nieprawdopodobnie ustawiona przez reżysera postać Kopernika - grany jest jako natchniony safanduła, czy też kwestia Fryderyka Wielkiego (ten dowcipny pomysł cytatu z innego przedstawienia poprzez odtwórcę tej roli, nie został niestety, przeprowadzony konsekwentnie) o tym, że należy wreszcie, położyć kres Jarmarkom Dominika. Ale jest to chichot złośliwy i bynajmniej przez inscenizatorów nie zamierzony. Inne "uatrakcyjniające" zabiegi reżyserskie sprowadzone zostały do pretensjonalnego i pompatycznego ("żywe obrazy") operowania tłumem oraz do wyświetlania filmu. Przedstawienie otwiera bowiem obraz morza, bijącego o brzegi, zamyka zaś "filmik" z pokładu statku, po którym to Smętek opuszcza wreszcie nasze pielesze. Jak się nie umie czegoś pokonać w teatrze, najlepiej puścić wtedy film...

Całość utrzymana jest w nieznośnie koturnowym nastroju z tromtadrackim zadęciem. Jakże często pada tu słowo Polska, ojczyzna, kraj umiłowany. Jakże często - jak choćby w tej żenująco "uaktualnionej" scenie z robotnikami - widz musi się rumienić ze wstydu. Za nie swoje winy przecież. Przy tak chybionej całość nie ma większego sensu omawianie gry aktorów, chociaż nie można nie wspomnieć o występującym tu gościnnie Zbigniewie Michu w roli Smętka czy przejmującym momentami Jerzym Witowskim w roli starego rybaka -Kaszuba.

Gdyński "Wiatr od morza" jest bardzo kiepskim brykiem z Żeromskiego, zupełnie nieprzekonującą lekcją historii i bardzo niedobrym przedstawieniem. Podejrzewam, że na ten spektakl ciągana będzie młodzież szkolna. Efekt tej edukacji przewidzieć jest bardzo łatwo - dożywotne zniechęcenie do Żeromskiego, historii i teatru.

Teatr Dramatyczny w Gdyni - S. Żeromski, "Wiatr od morza". Adaptacja Jarosław Kuszewski i Krzysztof Wójcicki, inscenizacja Jarosław Kuszewski i Jerzy Juk-Kowarski, reżyseria Jarosław Kuszewski, scenografia Jerzy Juk-Kowarski, muzyka Jerzy Partyka, Edwin Rymarz.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji