Artykuły

Strach przed Bogartem

"Szlachetny eklektyzm" repertuarowy, który zapowiadał dwa lata temu dyrektor kaliskiego Teatru imienia Wojciecha Bogusławskiego Jan Buchwald, zaczyna przynosić sukcesy. Realizowana w ubiegłym sezonie, z różnym skutkiem, idea święciła wreszcie triumf po najnowszej premierze kaliskiej sceny - "Zagraj to jeszcze raz" Woody Allena w reżyserii Buchwalda.

Był to z pewnością jeden z najlepszych i najzabawniejszych spektakli kaliskiego teatru w ostatnim czasie. I najlepsza z pewnością realizacja Jana Buchwalda. - Ale to przede wszystkim zasługa świetnego tekstu Allena - podkreślali po premierze malkontenci. Może i tak, ale tym razem twórca udowodnił, że posiada znakomity warsztat i jest prawdziwym specem od inteligentnego i zabawnego dialogu z publicznością.

Mamy oto portret zgorzkniałego, zagubionego nowojorskiego intelektualista, którego poznajemy w chwili życiowej katastrofy. Mężczyzna jest bez wątpienia alter ego samego Woody Allena. Porzucony przez żonę tonie w samodestrukcji, podtrzymywany na duchu przez parę przyjaciół. W mieszkaniu na Manhattanie "narkotyzuje" się niemal oglądaniem "Casablanki" Michaela Curtiza, rozdarty między romantyzmem zdarzeń a prawdziwie męską postawą odtwórcy jednej z głównych ról - Humphrey'a Bogarta. Ma wszystkiego dość i jednocześnie poszukuje rozpaczliwie dalszego sensu życia.

Buchwald nie uczynił z postaci Allana życiowego bankruta i niedorajdy. Zrobił z niego mężczyznę nieco zagubionego w świecie innych wartości. Bohatera sztuki Woody Allena poznajemy w chwili, gdy w nieco dziwacznych pozach obserwuję ukochaną "Casablankę". Wygina się w nienaturalny sposób, przedrzeźnia bohaterów, wlepia niemal nos w ekran telewizora. Chce na siebie zwrócić uwagę, choć ma niewiele odwagi.

W sukcesie ostatniej premiery kaliskiego Teatru im. Bogusławskiego ogromny udział ma Jakub Ulewicz, odtwarzający właśnie rolę Allana. Obdarzony ogromnym "vis comica" niemal od samego początku akcji zaprzyjaźnia się z publicznością, która wybacza mu wszystkie niedoskonałości. Rozumieją go młodzi i starsi, bo pewnie w każdym z nas jest trochę fajtłapy, a do Bogarta tęsknimy, oglądając w ciepłych papciach kolejne wcielenia Bogusława Lindy.

Ulewicz jest świetnym, niezwykle utalentowanym aktorem. Boję się jednak, że jeśli nie przestanie grać wciąż delikatnych, kruchych jak porcelana, niedojrzałych mężczyzn, to faktycznie pozostanie mu już tylko wizyta u psychoanalityka i spotkanie z Bogartem i Lindą. Tym razem casting dyrektora Buchwalda był trafiony niemal w dziesiątkę. Tak jak Allan był niemal stworzony dla Ulewicza, tak idealnym Bogartem okazał się Mariusz Michalski. Wszechstronne możliwości pokazała również Monika Szalaty, która zmieniała kostiumy jak kameleon barwy i osobowości granych dziewczyn jak rejestry w kartotece.

- Woody Allen sprawił, że ludzie zaczęli mniej przejmować się swoim wyglądem i sposobem używania pięści, swymi seksualnymi obawami i wszelkimi innymi przyczynami niepokojów - pisała sławna amerykańska recenzentka Pauline Kael. Pewnie dlatego, po obejrzeniu kaliskiego spektaklu, wielu panów w skrytości ducha głęboko odetchnęło i czmychnęło czym prędzej do domu. Nie zdążyli zatem podziękować dyrektorowi Buchwaldowi za miły wieczór, a może raczej bali się, że zamiast niego pojawi się gdzieś Humphrey Bogart.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji