Artykuły

Witkacy nowo narodzony

Witkiewicz triumfalnie wraca na scenę, a w latach 90. odłożono go już do lamusa

Dyplomowy spektakl Wydziału Aktorskiego krakowskiej szkoły teatralnej wyreżyserował Jerzy Jarocki. Rzecz nosi tytuł "Trzeci akt. Według Szewców Stanisława Ignacego Witkiewicza".

"Trzeci akt" Jarockiego rozpoczyna się obrazem trójki zwycięskich szewców. Przejęli władzę. Siedzą wygodnie, w garniturach, na środku sceny. U ich stóp wije się ubrany w zwierzęcą skórę i różową błazeńską czapkę Prokurator Scurvy.

Szereg następnych scen to przypomnienie, powrót do czasów, w których to, co mamy dziś, jawiło się jako szczyt marzeń. Najpierw więc wspomnienie beznadziejnej, morderczej roboty w warsztacie szewskim i marzeń o lepszych dziwkach i większej porcji piwa, później burze dziejowe, które doprowadziły do dzisiejszego stanu.

Na koniec powrót do zdarzeń trzeciego aktu - kolejny bunt szewców przeciw stetryczałemu wodzowi rewolucji majstrowi Sajetanowi Tempe, rozprawienie się z kwestią chłopską, nadejście Hiper-robociarza i zagospodarowanie całego chaosu przez wprowadzających nowy ład dwóch panów z teczkami.

Co będzie w czwartym akcie, nienapisanym przez Witkacego? - pytamy my, aktorzy aktu trzeciego. Czy może już nie będzie żadnego aktu - jak to wieszczył autor "Szewców" - żadnej sztuki, żadnego przebłysku indywidualnego myślenia?

Zanim znajdziemy odpowiedzi na te pytania, rozbieramy przeszłość, patrzymy na mity, którym ulegaliśmy. Mit wyzwolenia przez pracę, mit powszechnej sprawiedliwości, równości, mit hedonizmu, mit narodowy. W spektaklu Jarockiego te mity w doskonały sposób wpisują się w indywidualne i zbiorowe przeżycia Polaków ostatnich dziesiątek lat. I wcale nie dlatego, że reżyser dopowiada, dopisuje cokolwiek Witkacemu. W "Szewcach" to wszystko jest.

Syntetyczny Polak

Kapitalną cechą tego spektaklu jest niezwykła umiejętność balansowania między naładowanym znaczeniem dialogiem i monologiem a operowym wręcz przepychem. Wpisane w sztukę elementy farsy i operetki, najbardziej widoczne są w witkacowskich przyśpiewkach, które tu potraktowane są i wykonywane jak samodzielne arie (kapitalna muzyka Stanisława Radwana).

Poprowadzeni przez Jarockiego aktorzy potrafią poradzić sobie z tą piekielną trudnością, jaką jest nieustanne przechodzenie z tonu buffo do dyskursu filozoficznego, z tego zaś do dialogu na tematy społeczne lub do tonu osobistej rozpaczy egzystencjalnej. W brzmiącym doskonale zespole na największe brawa zasługuje wykonawca roli Sajetana Tempe Jacek Joniec. Sajetan na naszych oczach przechodzi błyskawicznie drogę niezwykłych przemian. Można rzec, że jego dzieje, to "syntetyczne" losy Polaka XX wieku. Sajetan Jońca to człowiek, który poddaje się entuzjazmowi i beznadziei, cierpi, działa, przeżywa. Kończy, niestety, z siekierą w głowie. Jednak w świecie groteski wszystko jest możliwe, więc może to jeszcze nie koniec, może ta siekiera da mu do myślenia?

Interesujące groteskowe postaci stworzyli świetnie śpiewająca Lena Skrzypczak jako demoniczna kobieta Irina Wsiewołodowna Zbereźnicka-Podberezka i Wojciech Leonowicz jako Prokurator Robert Scurvy. Nazwiska tych młodych aktorów warto zapamiętać.

Ponowne narodziny

Cieszę się, że po czasach hurraoptymizmu lat 90., w których odkładano Witkacego do lamusa jako fałszywego proroka apokalipsy końca XX wieku, powstał taki spektakl. Początek roku 2002 odnotowuję jako datę ponownych narodzin Stanisława Ignacego Witkiewicza na naszej scenie. W rubryce "ojciec chrzestny" należy wpisać: Jerzy Jarocki.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji