Artykuły

"Mała apokalipsa" po latach

Tadeusza Konwickiego "Mała apokalipsa" wydana po raz pierwszy w 1979 roku w drugim obiegu, była bez wątpienia jedną z najpopularniejszych i mimo "tajności" wydania, jedną z najpoczytniejszych książek lat osiemdziesiątych.

Autor - mówił później: "Chciałem wziąć udział w pewnej dyskusji światopoglądowej. (...) Napisałem tę książkę po to, żeby uświadomić ludziom, że jest rozpacz i i dno, ale że jednak musimy się kontrolować".

Krytycy literaccy dołączyli "Małe apokalipsę" do tradycji teatralnej Wyspiańskiego, zapominając, że bliższa tradycja to "Kartoteka" Różewicza, którą zresztą porównywano także do "Wyzwolenia". Odsyłając powieść Konwickiego może nie na najwłaściwszą półkę, próbowano "wymierzyć" jej historyczną sprawiedliwość, mówiąc bardziej o jej uniwersalnych przesłaniach, niż o roli, którą odegrała w czasie, gdy była napisana.

Krzysztof Zaleski, adaptator i reżyser spektaklu w Teatrze Ateneum, miał z teatralnego punktu widzenia, sporo trudności, by zuniwersalizować powieść. I nie tylko dlatego, że być może właśnie od "Dziadów", "Wesela", czy "Wyzwolenia" na dobrą sprawę nie udaje się zuniwersalizować "polskiego problemu".

Wybierając teatralną tradycję postromantyczną, wybiera się wszystkie poszczególne, sposoby artystycznych rozwiązań, np. to, że o naszych sprawach mówi się na balach, weselach, tańcach, podczas upijania się popadania w schizofrenię, ironicznie, groteskowo itd., itd. W tych stereotypach trudno doprawdy objawić nowe treści, nawet jeśli wprowadza się nowe tematy jak np. sprawę naszych stosunków ze Związkiem Radzieckim.

Jest jednak w tym przedstawieniu wartość nie budząca dla mnie żadnych wątpliwości. To rola Gustawa Holoubka. Jego bohater to właśnie ów człowiek, który na skraju rozpaczy i w poczuciu dna, potrafi się kontrolować. Wspaniałe gra Holoubek coś, co można by nazwać poczuciem własnej nietykalności, coś, co pozwala mu z jednej strony bronić się przed najgorszym, a z drugiej zachować pełną kontrolę własnych poczynań. Owego bez mała nierzeczywistego stanu w tych warunkach, który pozwala nie tylko zachować godność, ale także pełną emocjonalną i moralną wrażliwość. Holoubek gra fenomen polskiego bohatera, który tym bardziej staje się lepszy i dojrzały, im bardziej świat jest zły, trudniejszy, a nawet katastrofalny.

Pośród partnerów Holoubka podobała mi się Maria Pakulnis, grająca zabawnie i wyszukanie egzotyczną hrabinę i Marian Opania w dwóch rolach braci bliźniaków.

Przedstawienie jest bardzo starannie i profesjonalnie wyreżyserowane, zagrane nawet z pewnym blaskiem, ale mimo to nie jest wydarzeniem. I nie tylko dlatego, że treści "Małej apokalipsy" odeszły w przeszłość, że dialogi powieściowe bez narratora na scenie zawsze są "bezbronne" i "tracą głębię", że być może wybrano nietrafną tradycję teatralna. Może dlatego, że po raz kolejny okazało się, że z "polskiego problemu" nie da się zrobić uniwersalnej u sztuki.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji