Artykuły

Chopin przez okulary Malczewskiego

"Chopin" w reż. Laco Adamika w Operze Wrocławskiej. Pisze Bronisław Tumiłowicz w Przeglądzie.

On - artysta nurzający się w nostalgicznych wspomnieniach, ona - miłośnica tryskająca energią. I jeszcze siostra niosąca zapach ojczystego domu. I jeszcze przyjaciel, pomagający urządzić się w życiu i w godzinie śmierci. Opera Giacomo Orefice pt. "Chopin" nie ma żadnej fabuły, tylko poetyckie sentencje bez ładu, składu, a nawet sensu, i nieśmiertelną muzykę Chopina rozpisaną na orkiestrę i śpiewaków. Tym większy podziw dla reżysera Laco Adamika i scenografki Barbary Kędzierskiej, którzy z operowego gniota przygotowali widowisko dające się oglądać i słuchać.

Spojrzeli oni na Chopina i jego życie oczami Jacka Malczewskiego, wypełnili scenę postaciami z jego symbolicznych płócien, gdzie mroczne wizje i niemożność ujrzenia ojczyzny wolnej są obsesyjnym mottem. Mamy więc Wigilię w rodzinnym domu w Żelazowej Woli z kolędnikami, jest salon paryski i burza na Majorce. Jest wreszcie śmierć z kosą, która przychodzi jako kolędniczka w dzieciństwie i jako wybawicielka u kresu drogi.

W spektaklu występuje czarująca Ewa Vesin jako Flora, czyli George Sand, z nieodłącznym papierosem, a mimo to pociągająca w swym męskim stroju. Świetnie w rolę Chopina wczuł się Amerykanin Steven Harrison dysponujący miękkim, pięknym tenorem. Melodie z chopinowskich arcydzieł śpiewa jak najcudniejsze frazy Pucciniego. To tylko umacnia w nas żal, że nowoczesny twórca odszedł tak wcześnie, bo kim byłby Chopin, gdyby żył... dłużej?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji