Artykuły

Nieograniczona sztuka cytatu

Wolność fantazji teatralnych Grzegorzewskim się mierzy. Od Od "Powolnego ciemnienia malowideł" po "Miasto które liczy psie nosy". A wszystko zatraco­ne w obłędzie - tej schyłkowej, a przez to tak intensywnej for­mie istnienia. Nadaje ona jego przedstawieniom swoistą logikę szaleństwa, którą wyznacza ko­nieczność stricte artystycznych kompozycji obrazów, uczuć i na­pięć unerwiających przestrzeń i postaci popadające w samozatracenie. Tutaj wszystko ze wszystkim może się kojarzyć. Nieograniczona ilość cytatów literackich, filmowych, plastycz­nych otwiera nie tylko pamięć kulturową widza, ale roztacza też przed nim nowe pola skoja­rzeń, nowe rejony percepcji. Sil­ne zmetaforyzowanie obrazu, skontrapunktowanie gestu i sło­wa czasem wydaje się wyzna­czać granice porozumienia mię­dzy twórcą i widownią, które jednak zawsze nawiązuje z po­wrotem muzyka, wyznaczająca też mocno skontrastowane emocjonalnie klimaty i lekko gro­teskowy dystans.

Czasem wręcz trudno rozdzie­lić przenikające się rzeczywisto­ści przedstawień Grzegorzew­skiego, co jakby wynika też z historii ich powstawania. Przecież "Powolne ciemnienie..." mia­ło pierwotnie nosić tytuł zagi­nionego dramatu Witkacego, "Tak zwana ludzkość w obłę­dzie". Dopiero potem powstał osobny scenariusz: przedstawienie pod tym tytułem. Takie spe­kulacje, przesunięcia tytułów umożliwiają wciąż powracające w przedstawieniach Grzegorzew­skiego te same tematy: samot­ność, bolesna erotyka, samoza­głada, śmierć, naznaczone zawsze piętnem teatralnej sztuczno­ści bądź to w gestyce aktora, jak w przypadku Konsula - Marka Walczewskiego w "Po­wolnym ciemnieniu...", bądź przez szekspirowski kostium, jak w opowiedzianej w "Mieście..." historiozoficznej przypowieści.

To ostatnie przedstawienie zresztą było swego rodzaju pro­wokacją że strony reżysera, wprowadzało bowiem w bardzo poetycki świat jego teatru do­świadczenie zbiorowe i historycz­ne - stanu wojennego. Jednak podjęty temat został skutecznie przepuszczony przez deformujący filtr pamięci i malarsko-poetyckiej wrażliwości reżysera. Nawet to, co wybrzmiało w nim ostrym dysonansem odwołania się wprost do języka tamtej rzeczy­wistości, okazało się cytatem z "Mordu w katedrze" Eliota i próbą podważenia mitu przed­stawienia według Eliota właśnie wyreżyserowanego w tamtym czasie przez Jerzego Jarockiego.

Tak więc te dwa spektakle, choć z pozoru tak różne, jednak zbudowane według tej samej poetyki przetwarzania i orygi­nalnego komponowania cytatów, wyznaczają granicę "minifestiwalu" przedstawień Jerzego Grzegorzewskiego (w repertuarze Starego Teatru jest bowiem jesz­cze "Śmierć Iwana Iljicza" i "Tak zwana ludzkość w obłę­dzie"), który niejako mimocho­dem zaistniał na scenach kra­kowskich przy okazji prezento­wania ich w ramach EMK.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji