Artykuły

"Operetka"

Przez cztery październikowe wieczory (12, 13, 14 i 15) na scenie Teatru im. Słowackiego w Krakowie występował gościnnie zespół Teatru Nowego z Łodzi ze spektaklem "Operetki" Gombrowicza. Spektakl ten pozostaje w repertuarze Teatru Nowego od półtora roku (jego premiera odbyła się 13 kwietnia 1975 roku) ciesząc się niesłabnącym powodzeniem publiczności. Kroniki teatru rejestrują ponad 120 przedstawień "Operetki", 70 tysięcy sprzedanych biletów i kilka nagród dla twórców spektaklu.

Dziś, w półtora roku po wprowadzeniu na scenę "Operetki" przez Kazimierza Dejmka można powiedzieć z całkowitą odpowiedzialnością, że było to jedno z najbardziej znaczących wydarzeń w teatrze polskim ostatnich lat, wydarzeń, które mogą doprowadzić do wytworzenia się kanonu inscenizacyjnego dramaturgii Gombrowicza. Nie będzie to z pewnością kanon teatru elitarnego, hermetycznego, ale kanon teatru powszechnego, dostępnego dla wszystkich, odwołującego się do zbiorowych mitów i mocno zakorzenionego w tradycji narodowej. Teatr Gombrowicza - dowodzi Dejmek na przykładzie "Operetki" - jest naturalnym ogniwem wielkiego teatru romantycznego i modernistycznego, a nie zburzeniem ciągłości, zerwaniem tradycji. Ileż tonów, ech i barw z "Nieboskiej", "Wyzwolenia" i "Wesela" przetacza się w "Operetce".

Inscenizacja Dejmka w tym jest doskonałą, że spektakl stał się zamkniętą strukturą, formą widowiska muzycznego, formą operetki a raczej jej parodią. Operetkowe są tu mity i operetkowa rzeczywistość, operetkowa akcja i operetkowe postaci. Forma widowiska muzycznego i tanecznej rewii, poddane zabiegom parodystycznym ukazały swą świeżość i teatralną nośność. "Operetka" w realizacji scenicznej Dejmka jest tylko operetką, muzyczną farsą, grą, zabawą. I w tej operetkowości jest teatrem doskonałym, niemal suwerennym i nienaruszalnym w swej formie. Melodie są łatwe, natrętne, trzymające się ucha. Dekoracje i kostiumy bardzo kolorowe i bogate, ale jest to przepych podejrzany, tandetny, kłujący w oczy z daleka. Malowana dykta udaje marmur.

Suwerenność struktury operetkowej naruszona zostaje jednak już pod koniec aktu pierwszego, w wypowiedziach Flora na temat historii. Rytm sekwencji staje się wolniejszy, bardziej uroczysty. W akcie II i III - coraz częściej się załamuje. Rozszalały monumentalny idiotyzm operetkowy zatrzymuje się niemal całkowicie w akcie III, by wybuchnąć ze zdwojoną siłą w finale przedstawienia. Sceny aktu III nabierają coraz więcej patosu, są rodem z Szekspira, nabrzmiałe tragizmem - tajemnicze i dziwne. "Formy dziwaczne, kształty oszalałe". Ludzie-przedmioty, ludzie-zwierzęta. Teatr to jeszcze czy już rzeczywistość?

Operetkowa gra toczy się dalej. Dejmek utrzymuje do, końca przedstawienia czystość stylistyki. Ale ta gra jest zbyt bolesna, zbyt brutalna. Cała rzeczywistość przybrała tu postać operetkowej farsy, ulegając jakimś dziwnym przeinaczeniom, przebraniom, przekształceniom. Ten groteskowy balet form, kształtów, masek nadziany jest jednak od wewnątrz bólem cierpieniem, grozą... "Maska maską dręczy".

Dejmek jako reżyser osiągnął chyba to, o czym marzył Gombrowicz w Komentarzu do "Operetki" - "Monumentalny idiotyzm operetkowy idący w parze z monumentalnym patosem dziejowym-maska operetki, za którą krwawi śmiesznym holem wykrzywione ludzkości oblicze..."

Dejmkowa inscenizacja "Operetki" ogólne nasyciła konkretnym, powszechne - jednostkowym. Pokazała duży obszar najbardziej istotnej problematyki naszej epoki. Będąc opowieścią o "historii bez twarzy", o przyszłości, która jest czarną dziurą, o bankructwach wiar, ideologii, moralności stalą się równocześnie wielką metaforą losu ludzkiego, dramatu człowieka uwięzionego w maskach, kostiumie, narzuconym mu przez społeczeństwo, cywilizację, kulturę, obyczaj.

Jest w ostatniej odsłonie "Operetki" taki obraz, który poraża widza gwałtownym kontrastem, dysonansem, nastrojem wielkiego serio, choć sytuacja jest operetkowa i operetkowe są postaci. Na podwyższeniu, jakby na katafalku, spoczęła naturalistycznych kształtów trumna przyniesiona przez dwu aktorów scharakteryzowanych na grabarzy. Przed trumną w strojach cyrkowych błaznów, w słomkowych kapeluszach i z siatkami na motyle śpiewają idiotyczne kuplety Firulet i Szarm.

Odbywa się rytuał grzebania. Każdy z uczestników tego pogrzebu składa w tę trumnę to, co ma najdroższego. W pewnej chwili do trumny podchodzi

Generał - aktor kreujący tę postać zwrócony jest do widowni twarzą i mówi głosem całkowicie ogołoconym i teatralnej sztuczności -

"Ta trumna dla nas! Nam ona sądzona! Nam osądzonym! Skazanym na zawsze!"

I znów powraca rytm operetkowych melodii. Głośny i hałaśliwy. To hymn ku czci nagości, nagości wiecznie młodej, a więc nieosiągalnej, proklamacja bankructwa stroju, maski, "co się nam w ciało wżarła". Ale ten wybuch radości, uwielbienia dla ciała - znak naszych czasów- jest u Dejmka podszyty cierpką ironią, ironią, która pogłębia tonację tragiczną komediowego de facto obrazu. "W literaturze - powiedział Gombrowicz w rozmowach z Dominique de Roux - która na szczęście nie jest czystą sztuką, która na szczęście jest czymś więcej niż sztuką, można zdobyć się na to, co robi malarstwo i na coś ważniejszego jeszcze, na coś akurat przeciwnego. Można być tym bardziej ludzkim, im bardziej jest się nieludzkim bardziej konkretnym, im bardziej abstrakcyjnym". Takiego właśnie Gombrowicza odkrył nam Dejmek w "Operetce".

PS. "Operetka" jako spektakl stoi całością zespołu aktorskiego. Znakomite są chóry, znakomite sceny zbiorowe. Najlepsze kreacje: Książę Himalaj Mieczysława Voita, Hrabia Kufnagiel Bogusława Sochnackiego, Hrabia Szarm

Andrzeja Żarneckiego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji