Artykuły

Ten bezczelny Genet

Jean Genet - Bezczelny człowiek i bezczelny pisarz. Musiał zgryźć coś gorzkiego. Był nieprzystosowany do życia, społecznym bękartem. W wieku dziesięciu lat został po raz pierwszy oskarżony o kradzież i umieszczony w domu poprawczym,

Potem włóczył się po całej Europie (zawędrował nawet do Polski), prowadząc żywot przestępcy. Ów złodziej, homoseksualista i donosiciel zaczął w więzieniu pisać. Jego literatura, od debiutanckiego ,,Dziennika złodzieja" (opublikowanego w 1949 roku) jest mocną, gorzką opowieścią wziętą z lekcji życia. Myliłby się jednak ten, kto szuka w więziennych zapiskach skruchy. To literatura bez wyrzutów sumienia, bez litościwej chęci usprawiedliwienia. Obrazy jakie przywołuje nie mają w sobie ani tragizmu. ani buntu przeciw losowi, ani nawet poczucia ohydy istnienia.

Genet, nie bez poważnych powodów, potępiał społeczeństwo, z którego został wygnany i stworzył równie obrazoburczy teatr. O ile jego pierwsze utwory, kojarzące się z twórczości de Sade'a, nie wychodziły z obszaru literatury niemal podziemnej, teatr wyprowadził Geneta na widok publiczny. Najpierw powstaje "Ścisły nadzór" i na zamówienie Louisa Jouveta - "Pokojówki". Ich wystawie nie otwiera serię skandalizujących przedstawień.

Genet wykwitł w ważnym dla nowoczesnej ery dramatu i teatru momencie. W 1950 roku pojawił się Ionesco z "Łysą śpiewaczką". W trzy lata później miała miejsce prapremiera "Czekając na Godota" i wreszcie w 1956 wyrósł "Balkon". Te trzy zdarzenia to rewolucja, której obszarów działania, w niemal trzydzieści lat później, nie możemy być do końca pewni. Stąd, mimo iż "Balkon" został wystawiony, po raz pierwszy, w Paryżu w roku 1960, przez angielskiego reżysera Petera Brooka; fakt ten, w wielkiej historii teatru, wydaje się jeszcze bardzo świeży.

Sztuka Geneta dzieje się na dwóch, paralelnych planach: burdelu i buntu. Pierwszy mieści w sobie próbę indywidualnego przekroczenia granic własnej tożsamości i zmiany skóry zgodnie z najskrytszymi marzeniami. Bunt jest takim samym aktem przekształcenia obrazu, tylko że dokonywanym zbiorowo. Burdel i rewolta nie tak rzadko są pokazywane razem i równocześnie. U Geneta zabieg ten służy identyfikacji tęsknoty do przeobrażeń w skali mikro i makro, czyli jednostki i społeczeństwa.

Dom złudzeń, który oglądamy w kolejnych obrazach "Balkonu", spełnia wszelkie życzenia klientów. Jak się okazuje nie są one wyłącznie chęcią zasmakowania erotycznego wyrafinowania. Sięgają o wiele dalej, mając podłoże nie tyle naturalnego wyuzdania, co psychologicznie uzasadnionej chęci empatii. Jest ona identyfikującym wczuwaniem w inną osobę, związanym ze zmienianiem kondycji, osobowości. Bohaterowie "Balkonu" marzą, by grać wybrane przez siebie role... społeczne. Reżyseruje je dla przychodzących mężczyzn Irma. Dziewczynki grają razem z bywalcami burdelu. Na życzenie mogą być Złodziejką dla fałszywego Sędziego, rasową Klaczą przy quasi-Generale, a nawet Świętą Teresą: nakładają kostiumy, zabierają rekwizyty i udają się do odpowiednio zaaranżowanych przestrzeni pokoi.

Co się stanie, gdy rewolucja umożliwi postaciom ze świata Wielkiego Balkonu, występującym dotąd w wymarzonych wcieleniach, pozostać w nich naprawdę, zmieniając marzenie w rzeczywistość?!

Z niebezpieczeństwami "Balkonu", mającymi co najmniej trojaki charakter: obyczajowy, religijny i polityczny, zmierzy się Ryszard Major.

A Genet? Ma już prawie 75 lat. Rzadko udziela wywiadów. Jeszcze dziesięć lat temu zwierzył się redaktorowi tygodnika "Die Zeit", że nie lubi Brechta, czyta "Braci Karamazow" i ciągle okradają go młodzi chłopcy...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji