Artykuły

Warszawa. List Joanny Szczepkowskiej do kolegów z Teatru Dramatycznego

Piszę w związku z telefonami od kolegów, którzy powiadomili mnie o jutrzejszym nagłym zebraniu w Teatrze Dramatycznym. Istnieje możliwość wymogu deklaracji lojalności. W zrozumiałej obawie o utratę pracy, o którą bardzo trudno, i wobec mojego "gestu" sytuacja jest moralnie niełatwa. Dlatego decyduję się tą drogą odpowiedzieć na wątpliwości.

Moja sytuacja w Teatrze Dramatycznym była "jak u Pana Boga za piecem". Relatywnie wysoka pensja, najwyższa z możliwych norma za przedstawienie. Nie było ich dużo ale też przy moich innych pasjach to wygodne. Mimo to w styczniu 2010 złożyłam wymówienie z teatru. Przez kilka lat starałam się tu przynależeć, nie ukrywając tego, co mnie oburza i artystycznie i instytucjonalnie. Mówiłam to dyrektorowi Miśkiewiczowi i w czasie rozmów zwyczajnych i w czasie zebrań zespołu. Wychodziłam z założenia, że lepiej rozmawiać niż uciekać. A jednak, nie dało się dalej podpisywać swoim nazwiskiem tego, co się tam dzieje.

Nie mogłam patrzeć, jak wykazując oddanie tej pracy, mimo wyników jesteście eliminowani. Dyrektor Miśkiewicz podjął się artystycznego kierowania instytucją państwową razem z jej pracownikami. Przy odbieraniu nominacji nie zapowiedział konieczności wymiany zespołu na taki, który odpowiada jego wizji teatru. Patrzyłam z jaką energią i wiarą podchodzicie do każdego "projektu". Jak śpiewacie, jak fruwacie podwieszani pod sufit dekoracji, jak jesteście gotowi pracować poza godzinami obowiązującymi, a jednocześnie jak wasz wkład pracy nie przekłada się na dalsze propozycje i poczucie, że jesteście potrzebni. Zawsze tak było w teatrach zespołowych i póki one będą, znajdą się rozgoryczeni i rozczarowani aktorzy. Ale w żadnej współczesnej instytucji nie mogło i nie może być sytuacji tak ostro tutaj widocznej: pewni pracy są ci, którzy utrzymują z dyrektorem pozazawodowe kontakty.

Zaproszona do współpracy w spektaklu "Ciałopalenia" spotkałam się z pytaniem dyr. Miśkiewicza: - Ile za to chcesz? Ile chcesz za tę rolę? Zrozumiałam że nareszcie teatr przechodzi na system wynagradzania za próby i kontrakty za role. Okazuje się, że nie. Obiecane dodatkowe wynagrodzenie za zgodę na zagranie w macierzystym teatrze to skorzystanie z systemu grantów i nagród. Z prób "Ciałopalenia" jak wiadomo wyszłam, ale pozostała mi świadomość, że "granty" nie są rozdzielane po, lecz przed podjęciem pracy i niezależnie od jej wyników. Jak wiadomo w tym teatrze odbywały się tzw. Warsztaty Lupy i było tajemnicą Poliszynela, ze twórca wziął za ten "projekt" honorarium stanowiące większość sumy na to przeznaczonej, czyli w granicach od 40 do 60 tysięcy. Te sumy wynikają z relacji dyrektora przymuszonego na zebraniu do otwartej deklaracji co do tych wydatków. Jak wiadomo jestem autorką tego przymuszenia. Wiadomo też, że Krystian Lupa pojawił się na tych warsztatach w ciągu ich dwuletniego zdaje się trwania dwa razy po piętnaście minut. Zespół został wykorzystany do eksperymentów młodych, niedoświadczonych teatralnie reżyserów lub osób marzących o reżyserowaniu. Skutkiem tego nie doszło do pokazów wielu z tych warsztatów, nad którymi zespół pracował miesiącami. Czas ten więc, nie tylko był jałowy artystycznie ale też finansowo. Krótko mówiąc zostaliście oszukani i wykorzystani. Argument, że od początku Lupa tylko firmował rzecz swoim nazwiskiem jest kłamstwem. Na zebraniu zachęcającym do "dobrowolnego" udziału w warsztatach była mowa o artystycznym kierownictwie twórcy. Młoda aktorka, która nie należy do "znajomych królika", nieśmiało zadała na niedawnym zebraniu pytanie, na jakiego rodzaju satysfakcję, choćby w formie pokazu swojej wielomiesięcznej pracy może liczyć. Odpowiedź pamiętamy wszyscy: "a Pani zdaje się miała ćwiczyć dykcję". Wiemy też wszyscy, że dykcja to zjawisko nieuchwytne i jest możliwe, ze osiągnie doskonałość wtedy, kiedy aktorka przestanie zadawać niewygodne pytania. Wiemy też, że dyrektor Miśkiewicz jako reżyser zawsze mówi o "niepotrzebnej wyrazistości mowy". Wiemy też, że ta koleżanka nie ma wad wymowy scenicznej, nie ma tylko jak tego udowodnić.

Na protest pracowników technicznych, dotyczący nadużyć w gospodarowaniu ich czasem pracy usłyszeliśmy, że nie rozumieją współczesnego teatru, że polega on na "spełnianiu marzeń" a marzenia teatralne mogą kazać im wstać z łóżka nawet o drugiej w nocy, bo reżyser postanowił wszystko przemalować na niebiesko. Nie zapomnę pracowników technicznych speszonych tym argumentem i podejrzeniem, że może rzeczywiście nie rozumieją. Nie rozumieją też chyba, że mają prawo do marzenia, żeby traktowano ich pracę z szacunkiem i zgodnie z prawem. Teatr jako miejsce spełniania marzeń jest piękną ideą, tyle tylko, że jakoś nie działa w stosunku do aktorów, których marzeniem jest granie i poczucie przydatności. Wszystko to zwykła obłuda. Służy eliminowaniu aktorów "których niestety nie chcą obsadzać reżyserzy" na korzyść tak zwanych "swoich", których łączą daleko idące więzi.

Nie mogę się wypowiadać co do "lojalek". Rada jest taka: nie rezygnujcie za łatwo. Nie odchodźcie sami, nie oddawajcie terenu. Jesteście ofiarą pozaartystycznej manipulacji. Pytanie "jeśli Miśkiewicz odejdzie to kto przyjdzie i jaka jest gwarancja, że nie powtórzy się to samo?"- jest słuszne. Ale ten dyrektor nie jest artystycznym guru, choć chce prowadzić teatr tak, jakby nim był. Jest urzędnikiem i ma obowiązek prowadzenia instytucji zgodnie z jej regułami. Wy macie szereg praw. Wyjątkowo niewygodny i niemoralny jest fakt, że związki zawodowe reprezentują osoby, których istnienie artystyczne związane jest głównie z Krystianem Lupą. W obecnej sytuacji, reprezentują oni interes jednej ze stron. Dlatego namawiam do walki jawnej. Dawajcie swoje propozycje - ról, przedstawień, eksperymentów. Sama na początku współpracy to zadeklarowałam, ale nie spotkałam się z entuzjazmem. "Może kiedyś". Ciągle słyszeliśmy - "włączcie się w klimat teatru. Bądźmy razem". To bycie razem, w wypadku Teatru Dramatycznego polega na tworzeniu publiczności w organizowanych tu debatach i gościnnych występach. Domagajcie się tej wspólnoty w wymiarze pracy. I piszcie o tym. Skoro do teatru podchodzimy teraz na nowo, to włączmy Internet jako pole walki. Piszcie tutaj na e-teatr. Piszcie jawnie, bez pseudonimów. O pomysłach, o reakcji na te pomysły o pieniądzach... Naprawdę nie macie nic do stracenia. Intuicyjnie czuję, że ten mój samobójczy gest pomoże Teatrowi Dramatycznemu nawet w rezultatach "poszukiwań". Że zobowiąże i zmobilizuje do wartościowszej pracy. Życzę Wam tej pracy. Nie dajcie się tylko wymieść poza granice teatru.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji