Artykuły

Tęsknota do Itaki

Słowo "powrót" kojarzy się z tęsknotą do świata utraconych wartości, które zgubiliśmy po drodze, a bez których, jak się okazuje, żyć się jednak nie da. Pielęgnowany mit bezgrzesznej krainy każe strudzonym wędrowcom podjąć wysiłek powrotu.

Gdzie jednak znajduje się ów kraj lat dziecinnych? Czy okaże się równie piękny i czysty jak nasze miraże? Gdzie leży mityczna Itaka? Może tylko w naszej wyobraźni. Sami wracamy doń skażeni grzechem, zbrodnią, obojętnością, cynizmem. Dokąd i komu niesiemy ten bagaż? Czy tym, którzy w konfrontacji z życiem również ponieśli klęskę? Opuszczeni, poranieni, szarpani wątpliwościami - czy zachowali wiarę w tych, których kochali?

A jeśli nie, czy mamy prawo ich obwiniać?

Oryginalna interpretacja "Odysei", jaką stanowi sztuka Stanisława Wyspiańskiego "Powrót Odysa" zaintrygowała Krystiana Lupę, który w swoim teatrze nie stawia łatwych pytań. Na tyle, że wybrał ją na debiut reżyserski w stolicy. Co przesądziło o wystawieniu w Teatrze Dramatycznym "Powrotu Odysa", to ogrom energii bohatera włożony w przegraną sprawę. Czy jednak rzeczywiście do końca przegraną?

Itaka, do której dociera po latach Odys, to obraz spustoszonego domu, w którym rządzą prymitywni, rozpasani barbarzyńcy; to słaba żona, której brak już motywów, by chronić uczuciową schedę, to wreszcie syn, który zachował wprawdzie wiarę i ideały, ale nie dość sił, by dawać świadectwo wśród zgrai nikczemników; to niezdolni rozpoznać swego pana słudzy. Ale właśnie ta świadomość totalnej klęski prowadzi Odysa do ekspiacji. Być może po raz pierwszy doświadcza ciężaru grzechów. Dramat, jaki przeżył, staje się rodzajem iluminacji, w której ludzie, rzeczy, pojęcia i zjawiska uzyskują, nagle nowy, właściwy wymiar. Wraz z nim pojawia się ten rodzaj dojrzałej samowiedzy, która zbuduje bohatera na nowo. Odmieniony klęską człowiek wyjdzie śmiało naprzeciw śmierci.

Oczywiście spektakl Lupy można odczytywać na wiele sposobów. Irytująca niektórych hermetyczność ekspresji aktorskiej włożona w krzykliwe ramy pop-kultury daje niezwykłą zbitkę. Zalotnicy w glanach i z kolczykami w uchu są tym bardziej groźni, im bardziej wulgarni. Czyżby między zwycięstwem, jakie było udziałem Odysa, a deprawującym wszystko i wszystkich marszem współczesnej cywilizacji istniał znak równości?

Herosi spod Troi ogolili głowy i rozbijają się kradzionymi fordami równie butnie, jak niosący Troi zagładę woje na swoich strojnych rydwanach - pytanie, które narzuca się po tym spektaklu, brzmi: co uratujemy z zagłady, której sami jesteśmy sprawcami?

Dlaczego jednak to przedstawienie Lupy, którego przesłanie jest dziś szczególne, nie spotkało się z takim entuzjazmem jak poprzednie jego dokonania?

Może aktorzy, traktując pracę z mistrzem jako rodzaj intymnego misterium, ograniczyli środki swojej ekspresji ponad miarę, idąc za reżyserem w głąb tekstu, ale zostawiając gdzieś na boku widza? Aktorzy zresztą doskonali. W roili Odysa wystąpił Adam Ferency, w roli Penelopy Aleksandra Konieczna, która wielokrotnie (także w Teatrze Telewizji) demonstrowała swoje niezwykłe środki wyrazu, z rolą Telemacha poradził sobie młodziutki Waldemar Barwiński. Wśród zalotników zaaranżowanych na grupę punkowców wyróżnia się ostrym rysunkiem Marcin Dorociński i Jolanta Fraszyńska.

"Powrót Odysa" jest konfrontacją legendy z jej twórczym rozwinięciem. I jak zawsze są tacy, którzy wolą pozostać z własną wizją.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji