Artykuły

Szkice do Wyspiańskiego

"Powrót Odysa" Stanisław Wyspiański pisał gorączkowo, w kilka zaledwie dni, niedługo przed śmiercią. To dramat ciężki, mroczny, posępny, którego bohater naznaczony jest piętnem greckiego fatum i chrześcijańskiego poczucia winy. Odys wie "że nie masz życia krom przez grzech", ale wcale mu od tego nie jest lżej i nie umie sobie wybaczyć, chce przed grzechem życia uchronić syna.

Adam Ferency grający Odysa jest everymanem, to bardzo znużony mężczyzna, który wrócił z wojny. Na wojskowy szynel narzucony ma jasny koc z ciemnymi pasami, przypominający szal modlitewny Żyda tułacza. Jego Itaka to ciemne pustkowie z bielonym murem, upstrzonym kolorowymi graffiti. Jego dom to zajazd czy prawie zamtuz, w którym snują się pijane, znarkotyzowane dziwki i rozrabiają rozbuchani, agresywni młodzieńcy zalotnicy. Jego powrót to przedśmiertne majaczenia o ludziach najbliższych - ukazane trochę zbyt dosłownie - na żelaznym łóżku z połamanymi nogami. Jego przybicie do portu to śmierć i spotkanie z innymi duszami, które zaludniają wielką ścianę Hadesu.

Piękne i przejmujące są obrazy, wewnątrz których toczy się - jak proza - opowieść Lupy. Poruszają się w nich postaci ubrane we współczesne dyskotekowe stroje, tworzące klimat groźnej agresji w sugestywnych scenach zbiorowych - jak w scenie osaczania Odysa. Półmrok, który panuje przez większość przedstawienia, buduje między sceną a widzem, czwartą ścianę, przez co tym bardziej wielki i samotny jest los Odysa.

Rytmy i nastroje przedstawienia współtworzy obecna niemal bez przerwy, świetna sama w sobie i znakomicie teatralna muzyka Jacka Ostaszewskiego, grana na żywo przez Milo Kurtisa. Scena z Odysem, który siedzi na krześle i słucha śpiewu Syren, należy do najmocniejszych w przedstawieniu. Po niej następuje prosta i symboliczna scena śmierci: dwóch mężczyzn podnosi Odysa z krzesła i odstawia je na bok, rozbiera go z marynarki do koszuli, jak skazańca. Ten spektakl jest do tego stopnia nasycony muzyką, że chwilami ma się wrażenie bycia w operze. Odczucie potęguje to, że podobnie jak w operze trzeba znać libretto, gdyż śpiewaków nie można zrozumieć. Z jednym wyjątkiem Jolanty Fraszyńskiej - Melanto, ostrej, rozpustnej intrygantki na dworze Penelopy.

Żonę Odysa gra Aleksandra Konieczna, jest przejmująca, ma w sobie bolesne zmęczenie i smutek osamotnionej kobiety, ale niestety, połyka końcówki zdań. Waldemar Barwiński to Telemak, wzruszający w swojej kruchej młodzieńczości.

Sylwetki głównych postaci narysowane są wyraziście, jednak nie da się ukryć, że to zaledwie szkice, nie wypełnione barwą aktorską. Więc to piękne przedstawienie pozostawia w nas wielki niedosyt.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji