Artykuły

Mroczny świat psychiki

Ryszard Przybylski w książce "Dostojewski i "przeklęte problemy" pisze: "Bywają tacy pisarze, jak Dante czy Tołstoj, którzy ofiarowują czytelnikowi uspokojenie. Bywają zaś tacy, jak Szekspir czy Dostojewski, którzy przynoszą jedynie rozterkę. Przy całym szacunku, jaki żywimy dla starca z Jasnej Polany, musimy się zgodzić, że naszą epokę literacką otworzyła twórczość autora "Zbrodni i kary", pełna niespokojnej i męczącej wiedzy o człowieku".

To jedna z przyczyn nieustannego zainteresowania twórczością Dostojewskiego na całym świecie. Jego dzieło w sferze literatury ciągle owocuje nowymi wartościami, a dzieje interpretacji utworów wielkiego rosyjskiego pisarza zajmują poważne miejsce w dorobku, intelektualnym naszych czasów i w dyskusjach o podłożu filozoficznym czy ideologicznym. Ale jest jeszcze j inna, równie ważna - jeśli idzie o teatr - przyczyna tego zainteresowania. Pisał już o tym na naszych łamach Stanisław Brejdygant, autor adaptacji i reżyser "Idioty" w Teatrze Nowym stwierdzając, że Dostojewski to pisarz par excelence i dramatyczny, że w jego dziełach kryje się najnowocześniejsza dramaturgia. Dzięki temu przeróbka jego powieści (przynajmniej niektórych) na scenę to nie ilustrowanie fabuły, robienie jakiegoś wyciągu lecz tworzenie dzieła w pełni scenicznego, rządzącego się własnymi prawami. Rzecz w tym, by adaptacja sceniczna oddała to, co w powieści jest istotą jej dramatyczności i jej wartością intelektualną. Są to problemy bardzo złożone, ale trzeba o nich pamiętać oglądając realizację i utworów Dostojewskiego na scenie. Wymagają bowiem te inscenizacje wielkiej odpowiedzialności artystycznej, specjalnego typu wrażliwości, umiejętności wydobycia najważniejszych cech trudnej przecież i skomplikowanej prozy autora "Zbrodni i kary".

Ostatnio dużym rozgłosem cieszy się inscenizacja "Biesów" dokonana przez Andrzeja Wajdę w Krakowie. Artysta ten "myślący obrazami", natężający efekty sceniczne, zwracający szczególną uwagę na środki ekspresji ma w swojej twórczości teatralnej coś barokowego. Mówi się też, że inscenizacja "Biesów" była "barokowa". I oto w Łodzi oglądamy na scenie inne dzieło Dostojewskiego - "Idiotę". I od razu możemy sobie postawić pytanie: w jaki sposób tutaj reżyser starał się przełożyć na obraz sceniczny utwór powieściowy? Rzecz idzie nie o problemy stylu, ale o coś ważniejszego - o sposób dotarcia do współczesnego widza z trudną, mroczną, pełną zagadek problematyką etyczną, psychologiczną i intelektualną.

Trzeba powiedzieć, że Stanisław Brejdygant z ogromną subtelnością i powagą, a jednocześnie z maksymalną prostotą i skromnością podszedł do dzieła Dostojewskiego. Skupił się przede wszystkim na owych "przeklętych problemach", stworzył przedstawienie, w którym na pierwsze miejsce wysuwa się słowo, dialog, a nie sytuacja. Dokonał przy tym bardzo ciekawego zabiegu. Pierwszą część poświęcił wyraźnie na uwypuklenie związków zachodzących między postaciami powieści, na pokazanie ich sytuacji, na określenie i scharakteryzowanie zdarzeń. Nawet w pewnym stopniu przejaskrawił niektóre sceny, jakby "spłaszczył", np. sekwencja poświęcona uroczystości urodzinowej Nastazji Filipownej.

W drugiej części przedstawienia wprawdzie akcja toczy się dalej, jesteśmy świadkami wielu dramatycznych wydarzeń, ale nie one przyciągają naszą uwagę. Tutaj do głosu dochodzi analiza przeżyć bohaterów, wchodzimy w mroczne głębie ludzkiej psychiki, ujawnia się sens pozornie banalnych czasem sytuacji i faktów. I każdy z nas w rysach psychicznych bohaterów spektaklu znajdzie coś, co zna z własnego doświadczenia, jakieś cechy, jakieś odruchy psychiczne, które zaobserwował w swoim życiu u siebie i u innych ludzi. Nie, nie znajdzie w tym potwierdzeniu prawdy życiowej łatwego pocieszenia. Wręcz przeciwnie - wyjdzie z teatru pełen troski o ludzki świat, w którym żyje.

Nie sposób w krótkim sprawozdaniu omówić wszystkich subtelności tego z całą pewnością wybitnego przedstawienia. Wspomnijmy więc tylko na zasadzie znaku wywoławczego niektóre elementy stanowiące o jego poetyce: Rzecz cała dzieje się na pustej scenie. Wszystkie postacie wyłaniają się z głębokiej czerni, jakby z mroków naszej świadomości. Architekturę przestrzeni budują utrzymane w ciepłych brązach kostiumy. Trzy ogromne, zwaliste, o grubych toczonych nogach stoły i dwa podobne krzesła komponowane są w trakcie przedstawienia w różne układy aluzyjnie przypominające rozmaite wnętrza. Specyficzna muzyka podkreśla punkty kulminacyjne nie tyle w rozwoju akcji, ile w przeżyciach duchowych bohaterów. Niektóre kwestie aktorzy rzucają nam prosto w twarz, wychodząc wyprowadzani światłem na proscenium.

Przedstawienie "Idioty" w Teatrze Nowym jest popisem doprawdy doskonałego aktorstwa. ANDRZEJ MAY w roli Księcia Myszkina dał rzadki przykład dojrzałości artystycznej. Szlachetność jego bohatera doprowadzona do granic naiwności, neurasteniczna wrażliwość, sentymentalizm i samoświadomość zostały przez aktora pokazane z taką prostotą i naturalnością, z taką oczywistością, że musi to budzić najwyższy podziw i szacunek. May - Książę Myszkin był tym typem niebezpiecznego niewiniątka, które biernie z pozoru poddając się biegowi wypadków, samo nic właściwie nie czyniąc sprawia całemu otoczeniu wiele krzywd. Drugim bohaterem spektaklu był BOGUSŁAW SOCHNACKI w roli Rogożyna. Stworzył nie postać kupca, ale obraz kupieckiej duszy, pokazał jednocześnie, że człowiek, niezależnie od swojej mentalności, ma w nieszczęściu swoje wzloty duchowe - brzmi to paradoksalnie - jest zdolny do przeżyć, o które byśmy go nie podejrzewali. Dwa fragmenty tej roli można zaliczyć do arcydzieł aktorstwa: kiedy Rogożyn już "kupił" Nastazję Filipowną i krzyczy wyrażając całą rozkosz "posiadania" - "moja, moja"; Rogożyn w scenie końcowej, po zabójstwie Nastazji. Maski aktora długo nie można zapomnieć. Świetnie zagrała Nastazję Filipowną IZABELLA PIEŃKOWSKA, subtelne, godne osobnego podkreślenia aktorstwo pokazał RYSZARD DEMBIŃSKI w roli Lebiediewa.

W pozostałych rolach wystąpili: Janina Jabłonowska (Generałowa), Ilona Bartosińska (Agłaja), Zbigniew Nawrocki (Fedryszczenko), Bolesław Nowak (Generał), Stanisław Zatłoka (Gania), Aleksandra Krasoń (Aleksandra), Elżbieta Jasińska (Adelajda), Iwona Słoczyńska (Warwara), Celina Klimczakówna (Matka Gani), Stanisław Szymczyk (Tocki).

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji