Artykuły

"Idiota"

Kiedy wojska carskie tłumiły w Polsce powstanie styczniowe, szlachetny rewolucjonista rosyjski Hercen stanął wtedy zdecydowanie w obronie naszego narodu. Ogólnie też znane jest jego powiedzenie: "Pragniemy niezawisłość, Polski, albowiem, pragniemy wolności Rosji". Zgoła inne stanowisko zajął wówczas w tej sprawię Fiodor Dostojewski: i dlatego, że nie lubił Polaków a i dlatego, że należał do wiernych zwolenników carskiego reżimu.

Mówi się też o nim, że był monarchistą, konserwatystą i nacjonalistą. Ze choć głęboko litował się nad nędzą i niedolą ludzką, nie łączył się z tymi, którzy odważnie głosili wówczas bardziej liberalne, bardziej radykalne hasła reform społecznych: I to jest prawda!

Prawdą jest jednak również, że geniusz twórcą Dostojewskiego przypomina potężny słup ognia, w którego blasku giną wszystkie cienie i przywary charakteru autora "Braci Karamazow" i "Biesów". I - co ważniejsze - że refleks tego blasku przez całe lata odbijał się w twórczości wielu innych pisarzy (w tym również polskich) wywierające na nich przemożny wpływ. Tak więc 150 rocznicę urodzin Dostojewskiego czci obecnie cały świat, przy czym do obchodów tych włączył się również łódzki Teatr Nowy, wystawiając sceniczną adaptację głośnej jego powieści "Idiota".

Adaptacji dokonał Stanisław Brejdygant wedlug przekładu Jerzego Jędrzejewicza. Ułatwiała mu to zadanie wielka teatralność monologów i dialogów "Idioty", z kolei zaś utrudniał fakt. że w powieści w powieści tej zbiega się mnóstwo różnych wątków, opisów i dygresji, których nie sposób wtłoczyć w ramy teatralnego spektaklu.

A co wypunktowano tu przede wszystkim? "Interesowały mnie w "Idiocie" sprawy ludzkie im też dałem pierwszeństwo, właściwie tylko one pozostały" - stwierdza Brejdygant w swojej reżyserskiej wypowiedzi. Zrezygnował też z wielu szczegółów, czasem nawet bardzo ważnych - na przykład skracając dyskusję o religii, o sztuce. Najistotniejsze jednak, że spektakl rozegrał się w aurze charakterystycznej dla twórczości Dostojewskiego, że pogłębiono rysunek psychologiczny występujących tu postaci. Unikano sztucznych, zbyt ekspresyjnych efektów. Dobrze zsynchronizowana całość dramaturgiczna, znakomite rozegranie takich popisowych scen, jak pojedynek słowny dwóch rywalek Nastazji Filipownej i Agłaji, z których każda na swój sposób kochała księcia Myszkina, jak końcowa scena - noc, którą książę Myszkin, spędza przy zwłokach Nastazji wraz z jej zabójcą Rogożynem. Zrealizowano ją tak, że zapominaliśmy tu o samej zbrodni, natomiast wyłącznie niemal widzieliśmy wstrząsającą tragedię ludzką...

Klasę spektaklu ustalili zarówno reżyser jak i artyści: wczuwając się w psychikę postaci stworzonych przez głębokiego znawcę duszy ludzkiej Fiodora Dostojewskiego, zaprezentowali oni kilka wręcz znakomitych kreacji.

Rolę tytułową - "idiotę", "bożego głupca", w którym jest coś i z Don Kichota i coś ze św. Franciszka z Asyżu, zagrał, a raczej wycyzylowal Andrzej May. Ze wzruszającą prawdą i bezpośredniością, przy wyeliminowaniu sztucznych efekcików, przekazywał nam zasadniczą tu historię jego miłości "która była żałością", jego ujmującą szlachetność i dziecinną niemal naiwność, jego cnotę usprawiedliwiania bliźnich, przebaczania im i poświęcania się za nich. A więc to wszystko, co sprawiło, że Nastazja zafascynowana osobowością księcia Myszkina, mogła o nim powiedzieć: "Po raz pierwszy zobaczyłam człowieka". My zaś dostrzegamy tu również kreację bardzo utalentowanego artysty.

Diametralnie różni się od Myszkina "milioner w kozuchu", Rogożyn, człowiek nieokiełznany w swoich namiętnościach, które są inspiracją jego pięknych gestów, a i zbrodni. Tak przedstawił go nam Dostojewski, tak też (wręcz znakomicie) zbudował, tę postać Bogusław Sochnacki. Artyście nie chodzi wyłącznie o zamanifestowanie szerokiej natury swego bohatera. Stara się przede wszystkim wprowadzić nas w głąb mrocznej jego duszy, pełnej niespodzianek i sprzeczności. Prymitywny, ale niewulgarny, dynamiczny lecz nie kokietujący euforią, jest męski i mocny równocześnie zaś słaby i niewolniczo uległy wobec tej, która opanowała jego serce. Słowem idealny Rogożyn!

Rosyjską "damę kameliową" (o ileż bardziej uduchowioną i skomplikowaną niż bohaterka powieści Dumasa!) zagrała Izabella Pieńkowska. Jej Nastazja Filipowna była dumna i wyniosła nawet w swoim poniżeniu, uszlachetniona przez miłość, w imię której rezygnuje z człowieka, którego kocha, czując, że nie jest go godna. Ważne, że artystka nie zbanalizowała tego nutkami ckliwego melodramatu, ale przekazała nam w formie prawdziwej tragedii. Że nawet w najbardziej kulminacyjnych momentach zachowoła szlachetny umiar.

Adaptator zubożył nieco postać Aglaji, tuszując jej zainteresowania sprawami społecznymi. Ale i tak jej ambitna przekora, jej dziecinna duma, z jaką strzegła tajemnicy swej miłości, budzą w nas wiele sympatii, dzięki interesującej interpretacji Ilony Bartosińskiej.

Ryszard Dembiński bardzo plastycznie demonstrował lokajską dusze Lebiediewa, a równocześnie z wielkim zrozumieniem wygłaszał charakterystyczne dla filozofii Dostojewskiego komentarze. Akcenty komediowe wprowadził Zbigniew Nawrocki jako Fedryszezenko, role Generała zagrał Bolesław Nowak, Generałowej - Janina Jabłonowska; Gani - Stanisław Zatłoka. Tockiego - Stanisław Szymczyk itd.

Scenograf Henri Poulain, oszczędny w szafowaniu rekwizytami, kazał spektaklowi rozgrywać się na tle ciemnych kotar, co jeszcze bardziej pogłębia nastrój i nokturnowy koloryt przedstawienia.

I jaszcze jedna uwag:a: kiedy w związku z tegorocznym Międzynarodowym Dniem Teatru zestawiać będziemy listę najlepszych spektakli łódzkich, trzeba będzie koniecznie umieścić na niej również i to przedstawienie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji