Artykuły

Polskie korzenie Niżyńskiego

Zarówno matka Wacława Niżyńskiego, z domu Bereda, pochodząca z warszawskiej rodziny stolarzy, jak i ojciec Tomasz, syn powstańca styczniowego, byli Polakami. Oboje po ukończeniu szkoły baletowej przy Teatrze Wielkim tańczyli w nim cały repertuar dopóty, dopóki nie zaangażowali się do wędrownej trupy. Po drodze, co dwa lata rodziły się dzieci. Stanisław, który umarł młodo, Wacław podczas postoju w Kijowie i Bronisława, również tancerka i choreograf w zespole Diagilewa, pracująca później dla polskiego baletu - pisze Sławomir Pietras w tygodniku Angora.

Rocznice urodzin wielkich artystów obchodzone są niekiedy ostrożnie z powodów niepewności daty urodzenia. Matka Wacława Niżyńskiego w trosce o uchronienie przyszłego króla tańca przed służbą wojskową datę tę świadomie cofnęła. Część źródeł wskazuje ją na dzień 12 marca 1890 r. Inne wymieniają datę o rok, a nawet dwa lata wcześniejszą.

Przyjąwszy wersję matki, mamy właśnie 120 lat od urodzenia Niżyńskiego, 60 lat od śmierci i 90 lat od pogrążenia się w schizofrenii, z której się już nigdy nie wydobył. Obwiniany za to wszystko Sergiusz Diagilew próbował, gwałtownymi interwencjami w świadomość Niżyńskiego, przywrócić genialnego tancerza sztuce, ludziom i światu. Było to w latach 1922, 1924 i 1928. Pokazywano choremu próby i spektakle, w których niedawno tańczył, z tymi samymi partnerami, w jego własnych choreografiach, kostiumach i dekoracjach. Na próżno.

Od wczesnej młodości dawał znać o swych polskich korzeniach. W jego Dzienniku pisanym już w czasie choroby znalazło się szereg słów, określeń i zdań w języku polskim. Podczas II wojny światowej Niżyńscy przebywali w Sopron, ukrywając Wacława przed nazistami mordującymi umysłowo chorych. Podczas wyzwalania Węgier spotkali polskich żołnierzy i sanitariuszy, z którymi artysta, przerywając nagle długie milczenie, mówił wyłącznie po polsku.

Zarówno jego matka z domu Bereda, pochodząca z warszawskiej rodziny stolarzy, jak i ojciec Tomasz, syn powstańca styczniowego, byli Polakami. Oboje po ukończeniu szkoły baletowej przy Teatrze Wielkim tańczyli w nim cały repertuar dopóty, dopóki nie zaangażowali się do wędrownej trupy. Po drodze, co dwa lata rodziły się dzieci. Stanisław, który umarł młodo, Wacław podczas postoju w Kijowie i Bronisława, również tancerka i choreograf w zespole Diagilewa, pracująca później dla polskiego baletu.

Wacława ochrzczono w kościele św. Krzyża po powrocie z objazdu niemal całej Rosji. W międzyczasie tatuś Tomasz, tancerz słynący z wysokiego skoku (po nim odziedziczył to genialny syn), z mistrzostwa w polskich tańcach narodowych (niezrównany mazurzysta), z pociągu do kieliszka (też osobliwe polonicum), oraz ze skłonności do zdrad małżeńskich (cecha raczej uniwersalna), porzucił rodzinę, obciążając Eleonorę samotnym wychowaniem i wykształceniem dzieci. Matka zabrała je do Petersburga, gdzie Wacława przyjęto do Carskiej Szkoły Teatralnej. Ukończył ją po 7 latach i wkrótce stał się gwiazdą baletu Teatru Maryjskiego. To głównie zadecydowało, że do dziś w literaturze przedmiotu i encyklopediach całego świata nazywa się Niżyńskiego artystą rosyjskim, czasem dodając tylko, że polskiego pochodzenia.

Przed kilkunastu laty spróbowaliśmy tę sprawę skorygować, jako że w czasach kariery Niżyńskiego na mapie Europy Polska nie istniała. W gronie walczących o jego polskość znalazł się Jan Vincent Czak, działający głównie na forum międzynarodowym, ówczesny dyrektor Pagartu Włodzimierz Sandecki, my z Pawłem Chynowskim w imieniu warszawskiego Teatru Wielkiego i... ksiądz kardynał Józef Glemp, który przyjął nas na uroczystym śniadaniu, wysłuchał, po czym zezwolił na wmurowanie stosownej tablicy w kościele św. Krzyża, tam, gdzie serce Chopina. Obok hotelu Marriott powstał pasaż Niżyńskiego, przy którym przystaje zawsze z wdzięcznością i nabożeństwem największy żyjący choreograf - mający także polskie korzenie - John Neumeier, gdy tylko odwiedza Warszawę.

Przypominanie polskości Niżyńskiego jest piękną cechą współczesnych naszych choreografów, tworzących balety inspirowane Bogiem Tańca. Myślę tu o Wesołowskim, Wycichowskiej, Pastorze i Żymełce, wspominając również ciepło reżyserów Zawodzińskiego i Zalewskiego, u których w ostatnich latach, odtwarzając postać Niżyńskiego, świetne kreacje stworzyli Krzysztof Kolberger i Kamil Maćkowiak.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji