Artykuły

Nie bije się leżącego

Opera strzeliła byka i nad tym bykiem znęcało się już wielu groźnych toreadorów z ostrymi pikami. O ostatniej premierze napisano i powiedziano wystarczającą ilość jednoznacznych epitetów, tak że mogę się uważać za zwolnionego z obowiązku formułowania mojej opinii, nie wyróżniającej się w tym wypadku oryginalnością. "Białowłosa" się położyła, a leżącego się nie bije. Cóż łatwiejszego, jak streścić fabułę, opisać kilka scen, zacytować co wonniejsze kwiatki z tekstu i wyśmiać całe przedstawienie? Trudności powstałyby może przy właściwym adresowaniu pretensji. W programie napisano bowiem: Henryk Czyż - "Białowłosa", musical; pomysł i współpraca dramaturgiczna - Danuta Baduszkowa, realizacja - Wowo Bielicki, Henryk Czyż, Witold Gruca. Co znaczy "pomysł i współpraca dramaturgiczna" i co znaczy "realizacja"? Lubię nowoczesność w teatrze, ale nie należy z nią przesadzać. Wolałbym, na sposób tradycyjny i konserwatywny, móc dowiedzieć się z programu, kto jest autorem tekstu, kto tę rzecz wyreżyserował, kto zaprojektował dekoracje i kostiumy.

W całej tej aferze, w którą uwikłano znaczną ilość dobrych śpiewaków i tancerzy, niezrozumiały jest dla mnie tylko fakt przedostania się tego utworu na scenę. Niezrozumiały i niepokojący. Nie ma bowiem u nas ustawy zabraniającej uprawiania grafomanii i każdy może napisać dramę czy libretto operowe. Ale zanim rzecz dostanie się na scenę, musi przejść przez gęste sito surowych lektorów, komisji i kierowników literackich. Jak doświadczenie nas poucza, to sito bywa czasem dziurawe. Nie przypuszczałem jednak, że te dziury mogą być aż tak wielkie. Tekst "Białowłosej" jest napisany żenująco nieudolnie i przepełniony pretensjonalną filozofią "znad kieliszka". Niepokoi mnie fakt, że w kierownictwie Opery nie znalazł się nikt z wystarczającym tu minimum smaku, kto by zwrócił na to uwagę przed umieszczeniem tej pozycji w repertuarze, czy bodaj w trakcie wielomiesięcznych przygotowań przedpremierowych. Niepokoi mnie to - powtarzam - bo choć śpiewacy nadal mają kluski w ustach i obojętne im co śpiewają, dla nas widzów tekst i treść nie są obojętne, a opera - nie jest tylko sprawą muzyki. Szczególnie dziś, w okresie reformy dotąd skutecznie przeprowadzanej przez Bohdana Wodiczkę, reformy, w której wyniku spodziewamy się wszyscy teatru operowego z prawdziwego zdarzenia - casus "Białowłosej", dowodzący braku wszechstronnej kontroli artystycznej w Operze, jest przykrym i niepokojącym zgrzytem.

Nie rozumiem jeszcze i tego, w jaki sposób trzech ludzi niewątpliwie utalentowanych w swoich dziedzinach, mogło zdecydować się na przedstawienie publiczności utworu, który przeczy wszelkim zasadom dobrego smaku i rozsądku. Sądzę, że gdyby każdy z nich z osobna. Czyż, Bielicki i Gruca, siedział na widowni jako widz i nie miał z tym spektaklem nic wspólnego, łatwo zgodzilibyśmy się w jego ocenie.

W kilku recenzjach i wypowiedziach po tej premierze dostrzegłem przewijający się motyw pretensji do realizatorów tego widowiska. Mówiono, że gdyby "Białowłosą" energicznie poprawić, inaczej wystawić i lepiej zagrać, wyszlibyśmy z przedstawienia zadowoleni. Wydaje mi się, że to są płonne nadzieje. Rzeczy z gruntu złej nie uratuje nawet genialny reżyser, scenograf czy aktor. Tu z gruntu zły jest pomysł, jego przeprowadzenie dramaturgiczne i dialogi. Jedyne w muzyce, przy gruntownej rewizji partytury, dałoby się zachować wiele fragmentów, bo - wiadomo to nie od dziś - Henryk Czyż jest utalentowanym muzykiem, znakomitym dyrygentem i pomysłowym kompozytorem. Szkoda tylko, że nikt mu w porę nie wytłumaczył, żeby dał sobie spokój z pracami literackimi i reżyserią. Szkoda czasu, bo i tak wszystkim na raz być nie można.

[źródło i data publikacji artykułu nieznane]

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji